20 | Nowe tereny

191 23 2
                                    

  Śnieżna Bryza spojrzała w dół, ku ośnieżonej dolince. Niektóre koty już ją wyczuły i ustawiły się w pozycjach obronnych wrogo jeżąc sierść. Kotka zauważyła, że na przód szeregu, wyskoczyła brązowa-pręgowana kotka, dumnie prężąc ogon. To musi być jakaś przywódczyni czy coś w tym rodzaju.

Śnieżna Bryza zaczęła powoli schodzić z pagórka. Była gotowa się bronić. W końcu trudno było przypuszczać że nikt nie będzie żywił do niej podejrzeń. Zatrzymała się o długość lisa od brązowej. Wygładziła sierść i nie wysunęła pazurów chcąc pokazać pokojowe zamiary.

- Co robisz na naszej ziemi? - splunął szary kocur o długiej bliźnie na pysku. Śnieżna Bryza wyprężyła się wyniośle.

- Jestem zwyczajną kotką szukającą schronienia przed zimną porą. Chyba mam prawo?

- Czy nie możesz się zwrócić o pomoc do leśnych klanów? - włączyła się przywódczyni. - Zamieszkują południowe tereny. - Śnieżną Bryzę przeszedł dreszcz. Znów usłyszała w głowie głos Rudej Wierzby.

~To twoja szansa! Dzięki nim zniszczysz klany!

Śnieżnej Bryzie błysnęły oczy. Tak, to fakt. Jeżeli uda jej się zdobyć przywództwo i zebrać jeszcze więcej kotów, może napaść na Klan Pioruna, potem sięgnąć po Klan Wiatru i całą resztę! Musi teraz zdobyć ich zaufanie i silną pozycję pośród wojowników. Tu leżał sęk. Zaufanie potrzebuje dużo czasu a pozycja jeszcze więcej. Wiadomo, że pozycję zdobywa się strachem, jednak tutaj, należało obrać inną taktykę.

Schyliła nisko głowę i uniosła ogon w geście głębokiego szacunku, którego rzecz jasna wcale do kocicy nie czuła.

- Wybacz, ale klany odrzuciły moją prośbę. Nie mam co jeść, ani gdzie się schronić. Błagam o pomoc. - Pręgowana zastrzygła uszami w stronę swoich wojowników.

- Jak się nazywasz?

- Śnieżna Bryza.

- Tak więc, Śnieżna Bryzo, myślę, że najpierw omówimy to z resztą. Zostań u nas na noc, a później się zobaczy. - skinęła niepewnie na resztę kotów. - Przy okazji, jestem Messa.- Śnieżna Bryza znów skinęła głową Messie, która pobiegła w przeciwległą stronę doliny, w prawo, gdzie mieścił się wielki, zwalony pień, cały w śniegu. W jego wnętrzu kłębiło się parę kotów. Zaraz potem trochę na lewo rosły dwie wierzby, a jeszcze dalej było małe, zamarznięte jeziorko, pod które wpływał wartki potok. Koło niego, w oszronionym sitowiu było słychać ciche piski, więc musiał to być taki... taki żłobek. Koło jeziorka siedziała grupka kotów, które patrząc na nią coś mówiły. Śnieżna Bryza postanowiła grać nieśmiałą, więc powoli i ostrożnie do nich podeszła.

Najpierw tylko koło nich siedziała a potem "odważyła" się zagadać.

- Cześć. Jestem Śnieżna Bryza. A-a wy? - miauknęła, niby ukradkowo rzucając spojrzenia na świeżutkie myszki, które jedli. Dwoje z nich było jeszcze podrośniętymi kociakami, a pozostała trójka to już dorosłe koty.

- Ja jestem Stal. - odezwał się blado-rudy kocur. - Witaj u wygnańców. Oni to Płomień i Jaskółcze Ziele a ta dwójka jeszcze nie ma imion.

- Nie mają imion? - zdziwiła się kotka. Dla niej, wychowanej w klanach to był czysty absurd. - To jak ich wołacie?

- Mówią po prostu "ej" albo "hej ty" i my wiemy że to do nas. - odparł jeden z młodszych. Był brązowy w białe plamy.

- Imiona dostajemy gdy się czymś wykażemy. - stwierdziła ta druga. - Za to ty masz dziwne imię. Takie podwójne. 

- A przecież ona - wskazała na czarną kocicę z białym brzuchem. - Też ma takie imię. "Jaskółcze Ziele".

- Cóż... Czeka cię jeszcze sporo tajemnic. Tym czasem chodź, Messa nas wzywa. - odpowiedziała wspomniana kotka.

Wojownicy - Snowy LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz