Zabierzcie to ode mnie...
Ponownie ta sama śpiewka. Wykaszlam kolejne niebieskie płatki i patrzę na zdjęcie, na którym jestem ja i on. Kaszel się nasila, a ja już nie mogę. Piję wodę, stojącą na stoliku przy łóżku. Najgorsze jest to, że nie umiem od tego uciec. Od zawsze mnie to prześladowało. To uczucie do niego, które próbowałem zabić. Nie potrafię. Cały czas, patrząc na niego mam nadzieję na coś więcej, niż przyjaźń. Ale to tylko nadzieja. Uczucie, które odbiera mi siły do życia.
Przes treningiem biorę jedną z moich żyletek wyjętych z temperówek i wycinam sobie nią mały uśmiech na nadgarstku. Cieszę się, bo dzisiaj jest dziwnie zimno i będę ćwiczyć w bluzie, dlatego wątpię by ktokolwiek to zauważył.
Idę na trening, a raczej biegnę. Robię to często, bo dzięki temu kaszlu w ogóle nie ma i mimo, że meczę się trochę biegiem, to lżej mi na duszy.
Dobiegam do boiska, gdzie stoi drużyna. Wpatruje się w nią, ale nigdzie nie widzę czerwonych włosów Hiroto. Na szczęście. Moje płuca mógłby by w końcu nie wytrzymać, albo nie wytrzymałbym ja i po prostu się zabił.Proszę, nie chcę czuć...
Wbiegam powoli na boisko i witam się uśmiechem ze wszystkimi. Dzisiaj nie mam ze sobą torby, bo nie będę się przebierał. Mam na sobie już strój.
Gdy wszyscy przychodzą, razem z kapitanem zaczynam ostry trening. Lubię to robić, a brak kwiatowego kaszlu, to jeden z powodów, dla których chcę ćwiczyć często. Patrzę na Kiyame, który ćwiczy obok mnie. Nagle czuje, że w moich ustach zbierają się kwiaty. Wstaje i pędze do łazienki po czym wykasłuje wszystko, co zalega mi na płucach i wypłukuje kwiatki z ust wodą z umywalki.
A było tak cudownie...
Wracam na trening, gdzie wszyscy trzymają piłki. Także biorę jedną i ćwiczę swoją technikę. Próbuję zachowywać się normalnie i nie patrzeć na czerwonowłosego, ale chyba wiecie jakie to trudne wstrzymywać uczucia. Endou zauważa moje rozproszenie i podchodzi do mnie, czule się uśmiechając.
─Wszystko dobrze? ─ pyta, a ja patrzę na niego.
─Nie jest dobrze, Endou ─ myślę. ─ Tak, wszystko w porządku ─ odpowiadam z uśmiechem.
Nie lubię kłamać, ale wiem, że muszę. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nie wiem, czy są tolerancyjni i wolę nie wiedzieć. Wstydzę się swojej horoby. Jest okropna.
☽☼☾
Po treningu biegnę do domu. Nie mogłem na treningu kasłaś dwa razy, nie nawidze tego. Kiedy wbiegłem do swojego pokoju, wpadłem do łazienki i wziąłem jakąś żyletkę leżąca przy wannie. Zdjąłem bluzę i zrobiłem sobie małe kreski. To odstresowywuje. Patrzyłem jak z mojej ręki lecą stróżki krwi.
Przepraszam...
Wytarłem krew z kafelków łazienkowych i owijając rękę bandażem, wyszedłem do pokoju, gdzie stał Hiroto.
─Źle się czujesz? ─ mówi z zatroskaną miną. Uwielbiam, kiedy taką robi. Wygląda słodko i niewinnie.
─Skądże, dlaczego miałbym? ─ pytam dla mnie ironicznie.
─Nie wiem... Na treningu biegałeś ciągle do łazienki. Teraz też. Boli cię coś?
Kiwam głową na nie i uśmiecham się do niego.
Cholera, nie mogę tak dłużej...
Podchodzi do mnie, kładąc mi ciepłą rękę na ramieniu, a drugą na czole. Mówiąc „nie masz gorączki...” wychodzi, prawdopodobnie po herbate. Lubi mi ją robić. Za to też go uwielniam. Jest taki opiekuńczy.
Gdy usiadłem na łóżku i wziąłem telefon, on przyszedł z dwoma kubkami w ręku.
Kiwnąłem głową, uśmiechając się, żeby usiadł obok mnie.
─Przepraszam ─ powiedziałem z pełnymi ustami kwiatów i ruszyłem do łazienki. Wchodząc tam, zamknąłem szybko drzwi i wyplułem niebieskie kwiaty, zalęgające mi w ustach. Po szybkiej chwili wyszedłem i usiadłem spowrotem obok niego.
─Na pewno dobrze się czujesz, Mido─san? ─ spojrzał na mnie ze smutną miną.
─Tak, spokojnie. Nic mi nie jest. Mam... Lekkie problemy z pencherzem. ─ westchnąłem głośno i znowu skłamałem.
Zamknąłem oczy i wziąłem herbatę od niego. Napiłem się wrzątku, bo lubię i mnie nie parzy tak mocno jak innych. Nie chciałem na niego patrzeć, bo kaszel by się nasilił.
Kurwa sorry...
Gdy Hiroto wyszedł, zwymiotowałem w łazience. Od smaku tych niezapominajek było mi cholernie niedobrze.
Teraz tylko czekać na śmierć.
Wstaje i uznaje, że w sumie pora się wykąpać. Rozbieram się, a ubrania rzucam w kąt. Napuszczam ciepłej wody do wanny, a gdy wanna zostaje napełniona wchodzę tam. Ciepło przeszywa moje zimne ciało. Myję się, ale sięgam znów po żyletke. Podnoszę nogę i robię sobie kilka ładnych, długich kresek na udzie. Zaczynam płakać. Mam dość tego. Chcę, żeby Hiroto odwzajemnił moje uczucia, ale to nie do zrobienia. Moje płuca.
Po chwili wychodzę z wanny. Ubieram się w długie piżamy, żeby zakryć blizny i wychodzę z łazienki. Ku mojemu zaskoczeniu w moim pokoju stoi Hiroto. Patrzę na niego, przestraszony i zdziwiony. Mam nadzieję, że nie słyszał moich łazienkowych rozmyślań.
Chcę zapytać, co tu robi i czemu mnie nie uprzedził, że przychodzi, ale on jest szybszy.
─Już wszystko wiem ─ mówi spokojnie z uśmiechem na twarzy i zbliża się do mnie. Boję się trochę.
─Co wiesz? ─ pytam. Próbuję się nie stresować.
─Jak mogłeś pomyśleć, że ja też cię nie kocham, pistacyjko ─ ciągnie dalej i obejmuje mnie w talii swoimi ciepłymi rękoma.
Czuje jakby cała choroba poszła w zapomnienie. Nie chcę już kaszleć, moje płuca są czyste.
Dziękuję, Hiroto.
─Naprawdę Cię kocham, głupku.
CZYTASZ
inazuma eleven ; one shots / reader <closed>
Fanfictionone shots z inazumy eleven / ships but mostly [x readers] nie przyjmowałam/pisalam z czesci aries, bo tego nie ogladalam. jeden napisany po angielsku. nie przyjmuje juz zamowien bo stracilam zainteresowanie i praktycznie nie pamietam nic, ale ksiaz...