Rozdział 32

4.7K 268 176
                                    

Przez cały wieczór czuł się gównianie. W głowie miał Kacpra – te jego głupio wykrzywione usta, srogie spojrzenie i nie mniej srogie słowa. Czy chłopak naprawdę zamierzał być na niego zły i to przez coś takiego? Przecież nie mógł wymagać od niego, by zaczął go całować! Nie pamiętał już ich przeszłości?! Nawet ze względu na nią, a może szczególnie przez nią, nie powinien tego robić!

Ale zrobił.

A potem był obrażony! No co za człowiek!

Był obrażony nie tylko we wtorek. W środę również się nie odzywał, w czwartek telefon Marcela wciąż milczał, a on z niepokojem spoglądał w kalendarz... Do końca miesiąca nie zostało zbyt wiele czasu.

Plusem w tej całej sytuacji było chociaż to, że i Kuba już go nie męczył. Na początku wydawało mu się to trochę dziwne, ale po dłuższym zastanowieniu, doszedł do wniosku, że w hipotezie Kacpra musiało tkwić ziarno prawdy. Dlatego Kuba więcej nie napisał – jego tajemnica została zdradzona. Reputacja go dopadła. Został odkryty. Przynajmniej tak wydawało się Rogackiemu.

Marcel przez tych kilka dni nie miał co ze sobą zrobić. Krzątał się z kąta w kąt, dokuczał Zuzi, rozmawiał z mamą, nawet wziął się za naukę, bo w szkole zasypywali ich niebotyczną ilością kartkówek i sprawdzianów, a przecież był to dopiero pierwszy miesiąc...!

Brakowało mu również Bartka, do którego odważył się napisać we wtorek, po nieprzyjemnie zakończonym spotkaniu z Wawrzyńskim. Sójka jakoś się trzymał. Chodził do szkoły, a ojciec wynajdywał mu niestworzone zajęcia do roboty, co chyba było dobre, bo Bartek chociaż nie myślał o Mandy. W końcu nawet spytał się, czy zobaczą się w piątek, na co Rogacki poczuł ogromną ulgę.

Pewnie, że się zobaczą. Już on tego dopilnuje!

Cieszył się, że Bartek w końcu się otworzył i z nim normalnie porozmawiał, z drugiej strony w ogóle się nie cieszył, bo Kacper, jak na złość, wydawał się zamknąć na amen. Przez myśl przeszło nawet Marcelowi, że być może wcale się już nie odezwie? To byłoby nie w porządku.

Piątkowe popołudnie w końcu nadeszło, co Marcel przyjął z ulgą. Po szkole zjadł coś szybko, przebrał się w lżejsze ciuchy i poszedł pod dom Bartka, chociaż wcale się tam nie umawiali. Zrobił to na wszelki wypadek, gdyby chłopakowi się coś uwaliło i znowu nie chciałby go widzieć. Na szczęście chciał. Gdy tylko Marcel doszedł pod jego dom, zobaczył Sójkę na podwórku. Chłopak kosił trawę z wetkniętymi w uszy słuchawkami. Nawet go nie zauważył, kiedy Marcel podkradł się do niego i położył mu dłoń na ramieniu. Podskoczył gwałtownie.

– Jezu! – krzyknął, odwracając się przez ramię. Spojrzał na przyjaciela krzywo, z niesmakiem. Rogacki wyszczerzył się do niego szeroko, po czym podał mu dłoń.

– No, prawie zgadłeś – zażartował słabo z ulgą lustrując znajomą twarz. – Dobrze cię widzieć. – Westchnął cicho, a Bartek uśmiechnął się złośliwie.

– Tylko się nie popłacz. – Najwyraźniej jako tako się trzymał. Skoro sobie z niego żartował, nie mogło być z nim tak źle.

– No nie wiem – odparł, udając, że ściera łzy spod oczu. Bartek uśmiechnął się szeroko.

– Poczekasz chwilę, co? Muszę to skończyć, a nie zostało mi dużo.

– Pewnie. – Na dobrą sprawę mógłby czekać i godzinę, a nawet więcej, byleby tylko znowu odzyskać przyjaciela.

Bartkowi na szczęście nie zeszło się tak długo, już po dwudziestu minutach odstawił kosiarkę do garażu i podszedł do Marcela, który rozgościł się przy stole ogrodowym.

Druga szansa | bxb |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz