Nie pamiętał drogi do domu. Był tak roztrzęsiony, że na pewno musiał wystraszyć Zuzię, ale nie potrafił się uspokoić. Rzucił do niej tylko kilka słów, chcąc odegnać jej smutki, ale nie przyniosło to żadnego skutku. Nic dziwnego, w tym stanie nie mógł być wiarygodny.
Kiedy tylko odprowadził siostrę do pokoju, a sam zamknął się w swoim, usiadł ciężko na kanapie, czując, jak nagle wszystko go przygniata. Ukrył twarz w dłoniach, mając wrażenie, że głowa zaraz mu pęknie.
Czy przesadzał...? Niepotrzebnie histeryzował? Może nie było z czego robić afery?
Myśląc o tym, zawył głucho. Zasłonił usta rękami. Nie chciał do tego wracać, nie chciał pamiętać, a tym bardziej nie chciał na powrót stać się tą trzęsącą kupą gówna, która nie umiała nawet się odezwać.
I jak to niby miało wyglądać? Czego Kacper od niego chciał? Gdy zaczął o tym myśleć, aż pozieleniał na twarzy. Teraz nie chodziło o kilka siniaków, których mógłby się dorobić, nie chodziło o głupie, ostre słowa... Było to bardziej skomplikowane i Marcel nie wiedział, czego mógłby się spodziewać. Przez głowę zaczęły mu przechodzić naprawdę głupie pomysły.
Podobał się Kacprowi, prawda?
Czy to znaczyło, że może on... Będzie chciał...?
Czując, że głowa zaraz mu eksploduje, zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Nie robił nic innego, tylko przemierzał go raz za razem, nie mogąc się opanować, nie mogąc uspokoić myśli. Długo trwał ten atak paniki, długo też trwało, nim Marcel w ogóle zasnął, leżąc godzinami na łóżku.
Budzik zadzwonił o szóstej, informując go o kolejnym przepełnionym pracą dniu. Zwlókł się jakoś, mając w głowie całkowitą pustkę, i mechanicznie przyszykował się do pracy. Za dwadzieścia siódma wyszedł z domu i zdążył na czas.
Pracował bez energii, będąc bladym niczym trup. Łapał się na tym, że nie słuchał pracodawcy, kiedy ten coś do niego mówił. Nie starał się, wszystko wypadało mu z drżących rąk. Każda jedna minuta była wypełniona niepewnością i oczekiwaniem; kiedy w końcu Kacper miał zamiar się do niego odezwać? Niewiedza była dezorientująca. Marcel starał się co prawda jakoś odgonić natrętne myśli, ale w ogóle mu to nie wychodziło. Chyba popadał już w paranoję, bo kiedy przychodzili nowi klienci, on za każdym razem spodziewał się zobaczyć Wawrzyńskiego. Ten, na szczęście, nie pojawił się ani w pracy, ani później w domu. Telefon również milczał.
Tak minął mu pierwszy dzień.
Kolejny był nie mniej stresujący, wypełniony tymi samymi obawami. Marcel snuł się niczym duch, w domu z nikim nie rozmawiał. Zamknął się w pokoju i czekał. Kacper dalej się nie odzywał. Cisza trwała i trwała, przedłużając się godzinami, aż w końcu nastał wieczór i Marcel po raz pierwszy od dwóch dni trochę wyluzował.
Już nie zadzwoni, pomyślał, po czym odetchnął z ulgą. Dopiero wtedy był w stanie normalnie odpisać Bartkowi, który dobijał się do niego od czasu tej przeklętej akcji. Nie rozmawiali długo, bo Marcel nie miał na to najmniejszej ochoty, ale zapewnił przyjaciela, że wszystko jest z nim w porządku.
Z mijającym czasem, kiedy wieczór powoli przechodził w noc, Marcel poczuł coś jeszcze oprócz nieustającej niepewności. Nadzieja zagnieździła się w jego stłamszonym sercu, bo może Wawrzyński oprzytomniał? Może nie miał zamiaru jednak go dręczyć? Może odpuścił?
Marcel uśmiechnął się gorzko na te myśli, ale nie chciał sobie odbierać nadziei. Jeszcze nie teraz.
Trzeci dzień przyniósł ulgę. Rogacki w końcu wstał z poczuciem, że może wcale nie będzie tak źle, że da sobie radę. W pracy postarał się nadrobić wszystko, czego nie był zdolny zrobić ostatnimi czasy, przez co został doceniony przez swojego pracodawcę. Ruch tego dnia był duży, gdyż w soboty tuż obok ich sklepu otwierano wielki bazar. Zjeżdżało się mnóstwo osób i przy okazji przychodziło do nich, zostawiając im w kasie ogromną ilość pieniędzy. Marcel również tutaj brał dniówki, a ta dzisiejsza okazała się wyższa niż zazwyczaj.
CZYTASZ
Druga szansa | bxb |
RomanceW świecie Marcela nie zawsze wszystko układało się po jego myśli, chociaż lepiej byłoby już na samym początku zaznaczyć, że nic nigdy się nie układało. Wtedy rozczarowanie z porażki byłoby mniejsze, ból łagodniejszy i łatwiej byłoby się po wszystkim...