Ostatnie dwa tygodnie minęły Annabelli w ciągłym stresie. Jej rodzice w dalszym ciągu do niej nie zadzwonili, w pracy ciągle pojawiali się nowi klienci, a bałagan który zostawiał po sobie Calum był nie do zniesienia. Wszędzie walały się jego ubrania - zazwyczaj brudne -, chłopak nigdy nie wkładał naczyń do zmywarki, a ona już niemal cztery razy poślizgnęłam się na mokrych po jego kąpieli kafelkach. Mimo tego wszystkiego, Hood była zabawnym chłopakiem i naprawdę miło spędzało im się czas razem. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, zazwyczaj spowodowanych jego nieudolną próbą flirtu. Największym jednak plusem, były śniadania, które dla nich robił. Calum był dosłownie najlepszym kucharzem jakiego miała okazję poznać i nawet jeśli musiała go budzić, bo on sam nigdy nie słyszał alarmu w telefonie, to jego jajecznica była tego warta. Kiedy usłyszała znaną już melodie zwlekła się z łóżka i poczłapała do pokoju naprzeciwko. Dzisiaj zaczynała pracę o jedenastej, a była dopiero siódma rano, mimo to wiedziała, że Calum nie może się spóźnić po raz kolejny, a za dwie godziny ma klienta, któremu kończy robić rękaw. Z tego co jej powiedział, był to szanowany prawnik i jego również zdziwiło, to jak wiele chce mieć tatuaży. Przez te kilka dni Anna usłyszała wiele historii o ludziach którzy przyozdabiają swoje ciało rysunkami.
Otwierając drzwi nie starałam się nawet zrobić tego cicho, w końcu przyszła go tutaj obudzić. Spał na brzuchu z rozwalonymi nogami i skopaną kołdrą. Jedno jego ramię owinęło się szczelnie wkoło poduszki. Usta miał lekko rozchylone. Sięgnęła do szafki nocnej i wyłączyła dzwoniący budzik, na co Hood jedynie westchnął. Przysiadła na jednej krawędzi łóżka i zaczęła tyrpać jego ramię, chodź doskonale wiedziała, że tak go nie obudzi. Przerzuciła jedną nogę przez jego ciało i teraz siedziała okrakiem na jego plecach, zaczęła szczypać skórę na jego kościach biodrowych. Calum chwilę machał ręką, próbują odgonić jej dłoń od swojego ciała, po chwili jednak się poddał i z głębokim jękiem przewrócił się na plecy, tym samym zrzucając Annę na podłogę. Panna Charis pisnęła chicho zaraz przed tym jak z głuchym łomotem uderzyła o podłogę. Hood powoli usiadł na łóżku, przyglądając się blondynce siedzącej na podłodze.
- Nic ci nie jest? - zapytał, kiedy w końcu wyzbierała się i usiadła na skraju materaca.
- Nie, ale na drugi raz bądź ostrożniejszy.
- Nie musiałaś na mnie siadać i mnie szczypać. - Mruknął, masując swój bok. Na jednym z bioder formował się siniak od wielokrotnego szczypania. - Patrz co mi zrobiłaś!
- Gdybyś potrafił sam się budzić, nie musiałabym używać przemocy.
Zanim Hood zdążył dodać coś na swoje usprawiedliwienie, Annabella opuściła jego pokój i udała się do łazienki. Rozebrała się i weszła do kabiny prysznicowej. Kiedy miała już zanurzyć ręce w strumieniu wody, zerknęła na dół i zagotowało się w niej. Zakręciła kran i wyskoczyła z brodzika owijając się ręcznikiem.
- Calumie Thomasie Hood! - wrzasnęła otwierając drzwi do łazienki. Chłopak niepewnie wyjrzał zza rogu z przestraszoną miną. Jeśli wołała go po jego drugim imieniu, wiedział, że zrobił coś złego. Tylko nie miał pojęcia co to mogło być. Jest niemal pewny, że brudne ubrania z wczoraj wrzucił do szafy, a bieliznę i skarpety znalazła już wczoraj, więc to nie o to chodzi. - Co to jest?!
Wolnym krokiem wszedł do pomieszczenia i podążył wzrokiem za jej wystawionym oskarżycielsko palcem. Zmarszczył brwi i pochylił się niżej w stronę brodzika. I wtedy to zauważył. Włosy w syfonie. Czarne włosy. Wiedział, że już się nie wymiga i że to może być jego koniec. Mógł przyznać się do winy od razu, lub udawać że to nie jego. Natychmiast zdecydował się na drugą opcje.
- To są włosy. - Odpowiedział mało inteligentnie, co wcale nie spodobało się dziewczynie, bo westchnęła tracąc cierpliwość.
- To wiem, ale czyje one są?
CZYTASZ
roommate || c.h
FanfictionAnnabella jest spokojną pracownicą jednej z księgarni w Sydney. Po kolejnej kłótni z rozwydrzoną matką, zmuszona jest znaleźć współlokatora. Z pomocą przychodzi jej przyjaciółka, która niemal od razu znajduje jej "idealnego kandydata". Tylko co, je...