dwudziesty drugi cz.1

18.1K 1.5K 24
                                    

Annabella skrzywiła się nieznacznie, kiedy ból się nasilił. Minęły trzy dni od ich biwaku, a jej plecy ciągle bolały po nocy spędzonej w samochodzie. Calum natomiast kompletnie nie odczuwał skutków, nocy spędzonej w niewygodnej pozycji, dlatego od tego czasu nazywał ją księżniczką. Nie miała już siły z tym walczyć, dlatego pozwoliła mu na nieśmieszne żarty, licząc, że pewnego dnia po prostu przestanie. Tak długo jak gotował dla niej posiłki i sprzątał po sobie chociaż w małej części, mogła przymknąć na to oko. Miała teraz znacznie poważniejsze zmartwienia. Jej szefowa zarządziła dzisiaj naradę, co wcale nie wróżyło nic dobrego. Chłopak oczywiście ją uspokajał, twierdząc, że jest jedną z najlepszych pracownic. Nie żeby miała jakąś konkurencje, skoro była ich jedynie trójka, od kiedy tydzień temu zatrudnili nową pracownicę.

Z rozmyśleń wyrwało ją uczucie wilgotnych ust na ramieniu. Wzdrygnęła się i odwróciła głowę w stronę Hooda, tyko po to, żeby jego usta nakryły jej. Pocałunek był szybki, ale wystarczył, żeby poprawić jej humor. Co prawda nie byli niczym oficjalnym, ale od czasu ich pierwszego pocałunku, witali się i żegnali właśnie w taki sposób i Annabella nie miała nic przeciwko temu.

- Nie musisz się stresować, to na pewno nic strasznego.

- Skąd możesz to wiedzieć? Może zdenerwowała się tym, że wzięłam urlop i chce mnie teraz zwolnić?

- Nie przesadzaj. - Zaśmiał się z jej zestresowanego tonu. - Jesteś wzorową pracownicą i na pewno nie zwolni cię z powodu kilku dni urlopu.

- Skąd wiesz, że jestem dobrą pracownicą?

- Bo ty jesteś dobra w dosłownie wszystkim.

Znacząco poruszył brwiami, chcąc ją chociaż trochę rozbawić. Udało mu się, bo już po chwili w pomieszczeniu rozbrzmiał jej słodki chichot. Ucałował jej czoło, wskazując ruchem głowy na zapakowane kanapki, leżące na stole obok.

- Nie zapomnij śniadania do pracy.

- Zwłaszcza, że to może być mój ostatni dzień w niej.

Calum odetchnął głęboko, odwracając ją przodem do siebie. Położył dłonie na jej ramionach, patrząc jej prosto w oczy.

- Nie stracisz tej pracy, rozumiemy się?

- My tak, ale nie wydaje mi się, żeby moja szefowa to rozumiała. - Burknęła, grzebiąc widelcem w jajecznicy.

- Jesteś niemożliwa.

- Po prostu się martwię. Ona nigdy nie robiła nam takich zebrań, więc to jedyna opcja, jaka przychodzi mi do głowy.

- Musisz przestać rozmyślać nad opcjami, dokończyć śniadanie i iść tam, żeby się dowiedzieć o co chodzi. Samym gdybaniem nic nie zdziałasz.

Niechętnie przytaknęła głową.

- Muszę już iść, bo za pół godziny mam klienta. A ty kończ to jedzenie i się szykuj, bo jeśli się spóźnisz, to faktycznie cię zwolnią.

Nachylił się w kierunku jej ust i pocałował ją jeszcze raz. Tym razem mocniej i dłużej.

- Staw temu czoła! - zachęcił, pstrykając ją w nos i szybko opuszczając mieszkanie, nim zdążyła go uderzyć, jak to miała w zwyczaju, gdy jej tak robił.

_______________________________________________________________

Nigdy wcześniej tego nie robiłam (dzielenie rozdziału na części), ale ta sytuacja tego wymaga. Zepsułam ładowarkę do laptopa (brawo ja) i nową dostanę dopiero jutro. Myślałam, że jakoś uda mi się napisać ten rozdział do końca, ale się pomyliłam. Na szczęście miałam już coś napisane wcześniej i dlatego postanowiłam, że dodam to teraz, a drugą część jak tylko uda mi się ją napisać (optymistycznie zakładam, że to będzie jutro). Mogłabym dodać dopiero całość, ale nie chciałam, żebyście czekali jeszcze dłużej, bez wyjaśnień. Przepraszam i mam nadzieję, że nie jesteście bardzo źli.

ask // snapchat // instagram : carmellkowelove

Twitter @noellkid

roommate || c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz