Przebudziła się, kiedy poczuła dziwne w okolicy łokcia. Przesunęła ręką, sądząc, że to źdźbło trawy. Nic to jednak nie zmieniło, a uczucie zaczynało ją naprawdę drażnić. Dalsze ignorowanie nie miało sensu, wiedziała, że i tak nie uda jej się zasnąć ponownie, dopóki nie pozbędzie się drażnienia. Uchyliła powieki i jedyne światło, pochodziło z latarki zawieszonej na szkielecie namiotu. Próbowała podnieść się do pozycji siedzącej, żeby móc poprawić poduszkę, zmienić miejsce położenia, tak aby żadna trawa nie zakłóciła już jej dalszego snu. Jednak duże ramię przełożone przez jej talie, uniemożliwiło jej to. Dopiero wtedy Anna poczuła również ciepły oddech na swoim policzku. Delikatnie przekręciła głowę, aby zobaczyć Caluma z lekko uchylonymi ustami. Kiedy na nie spojrzała, w jej głowie natychmiast pojawiły się obrazy sprzed pasu godzin, kiedy te właśnie usta były niemal wtopione w jej same. Trochę bała się, że po tym wszystkim między nimi może być niezręcznie, ale mimo wszystko nie żałowała tego. Nie mogła powiedzieć, że jest w nim zakochana, ale na pewno wszystko ku temu zmierzało. Miała tylko nadzieję, że chłopak nie poczuł się wczoraj napastowany. W końcu, to ona rzuciła się na niego.
Sięgnęła ręką, aby pogłaskać jego policzek i wtedy to zobaczyła. Łaskotanie wcale nie było źdźbłem trawy drażniącym jej skórę, a czymś znacznie gorszym. Niezidentyfikowany robal pełznął spokojnie po jej skórze, wywołując natychmiastowy skurcz żołądka. Pisnęła, chociaż naprawdę starała się nie obudzić innych. W głowie powtarzała sobie słowa Caluma, z tym cały baniem się bardziej mnie, ale to naprawdę nie pomagało.
- Co się stało? Śpij jeszcze. - Mruknął Zaspany Hood, wtulając nos w zagłębienie jej szyi. Wyciągnęła drugą rękę spod śpiwora i pacnęła nią go w ramię. - Co ty robisz?
- Wstań. - Wyszeptała, nie chcąc zwracać uwagi swojego wroga.
- Po co? - burknął, ale otworzył oczy. Kiedy zobaczył jej zaszklone oczy, natychmiast się rozbudził. - Co się stało?
Przestraszył się nie na żarty. Wczorajszy wieczór pełen pocałunków, zdecydowanie zaliczał się do jego ulubionych i właściwie przebijał wszystkie inne ulubione wieczory. Czekał na to już tak długo, że gdyby teraz usłyszał od niej, że tego żałuje, prawdopodobnie jego serce rozpadłoby się na milion małych kawałków.
- Na mojej ręce coś siedzi.
Od razu odetchnął z nieopisaną ulgą. Podniósł się na łokciu i spojrzał na wskazywaną przez dziewczynę rękę. Faktycznie na jej skórze znajdował się jakiś mały, pełzający owad. Calum, starając się nie zaśmiać, chwycił go w dwa palce i usiadł. Otworzył wejście do namiotu i wyrzucił nieproszonego gościa, a następnie ponownie zasunął zamek. Było jeszcze ciemno, więc zdecydowanie za wcześniej na wstawanie. Ułożył się z powrotem, przyciągając Annabellę na jej poprzednie miejsce w jego objęciach. Ucałował jej czoło i zamknął oczy.
- Pozbyłem się go, możemy wracać do spania.
- Nie zasnę tutaj.
- Co? Jest środek nocy.
- Nie ważne, ty możesz spać.
Hood uchylił powieki, aby zobaczyć, że dziewczyna leży na plechach z otwartymi oczami i mocno ściska dłońmi materiał ich śpiwora. Ciężko westchnął, nie mógł przecież pozwolić sobie na sen, kiedy ona jest autentycznie przerażona. Podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął rozglądać się za swoją bluzą. Tą którą nosił wczoraj, miała na sobie aktualnie dziewczyna.
- Idziesz gdzieś?! - pisnęła, mocno chwytając jego ramię.
- Ubierz się, resztę nocy spędzimy w aucie.
CZYTASZ
roommate || c.h
FanfictionAnnabella jest spokojną pracownicą jednej z księgarni w Sydney. Po kolejnej kłótni z rozwydrzoną matką, zmuszona jest znaleźć współlokatora. Z pomocą przychodzi jej przyjaciółka, która niemal od razu znajduje jej "idealnego kandydata". Tylko co, je...