Odetchnęła z ogromną ulgą, chodząc do klimatyzowanego pomieszczenia księgarni. Jej szefowej jeszcze nie było, co oznaczała, że prócz jej współpracownika - Toma, nikt nie był świadkiem jej niepunktualności. Można uznać, że dzisiejszego dnia dopisywało jej szczęście. Może nie licząc poplamionej przez nachalnego lowelasa bluzki i porannej wiadomości od mamy. Na śmierć zapomniała, że dzisiaj jest dwudziesta piąta rocznica ślubu jej rodziców, co oznaczało że koniecznie musi się u nich pojawić. Na samą myśl o spędzeniu kilku godzin w towarzystwie rodziców i młodszego brata i to jeszcze w ich domu, jej żołądek wywijał fikołki. Jak tylko mogła wzbraniała się od odwiedzin, ale dzisiaj nie miała wyboru. I nagle plama na białej bluzce wcale nie była już problemem.
- Wszystko okey? - głupie pytanie Toma sprawiło, że miała ochotę trzasnąć go w łeb. Czy wyglądało jakby było "wszystko okey"? Oliwy do ognia dolał fakt, że Tom przez cały czas wpatrywał się w miejsce, gdzie przez przemoczoną koszulę prześwitywał stanik. Była jedna poddenerwowana przez inne rzeczy i nie chciała wyżywać się na swoim koledze z pracy. Zamiast tego, policzyła do dziesięciu, wzięła kilka głębokich wdechów i spokojnym głosem, a przynajmniej taką miała nadzieję, przemówiła.
- Tak, wszystko dobrze. - posłała w jego kierunku blady uśmiech. - Po prostu wpadłam na kogoś.
- Kogoś z kawą? - zapytał, jakby to nie było oczywistą oczywistością. Anna nie skomentowała tego i jedynie przytaknęła głową. Nie miała ochoty wdawać się z nim w dyskusje. Skierowała się na zaplecze w poszukiwaniu czegoś co mogłaby ubrać. Na zapleczu było kompletnie ciemno, więc wymacanie przycisku zajęło jej trochę czasu. Kiedy żółte światło z żarówki rozświetliło pokój, podeszła do swojej szafki. Na szczęście kilka dni wcześniej zostawiła tu swoją szarą bluzę. Rozpięła guziki koszuli i zrzuciła ją z ramion. Oczywiście jej życie nie może być tak proste, jakby sobie tego życzyła i po raz kolejny jej pech musiał o sobie przypomnieć. Drzwi otworzyły się, a jej ciało zamotało się w materiał bluzy, kiedy próbowała szybko ją założyć. Do pomieszczenia wmaszerowała jej szefowa, wraz ze swoimi trzynastoletnim synem. Gdy zobaczyła swoją pracownice, w samym staniku, natychmiast zamknęła synowi oczy, oczywiście ku wielkiemu rozczarowaniu nastolatka. Annabella miała ochotę zapaść się pod ziemię, zamiast tego jednak, ponowiła swoją walkę z bluzą, dopiero pomoc jej szefowej pozwoliła na założenie jej poprawnie.
- Dziękuję. - wymamrotała żałośnie, pomimo wielkich starań. - Powinnam zamknąć drzwi.
- Powinnaś. - przyznała pani Smith, uśmiechając się. Mimo wszystko była kobietą wyrozumiałą i zabawną. - na drugi raz tak zrób, nie chcemy chyba żeby mój syn ponownie zaczął cię napastować, prawda?
Przytaknęła uśmiechając się na samo wspomnienie zakochanego w niej chłopca. Tristian pół roku temu przychodził tu dzień w dzień i prosił o jej rękę. Oczywiście wcale nie przejmował się jej odmowami, czy tłumaczeniem że różnica wieku jest między nimi za duża. Dopiero gniew jego matki i tygodniowy szlaban dał mu do zrozumienia. Albo przynajmniej zmusił go do ukrywania swojego dziwnego uczucia. Victoria opuściła pokój, a Anna, nie chcąc musiałam pójść za nią. Za wszelką cenę starała się nie zwracać uwagi na natarczywe spojrzenie Tristiana, co było niezwykle trudne. Dopiero kiedy Victoria uderzyła syna w tył głowy, ten na nowo zainteresował się swoim telefonem.
- Zaraz musimy iść do lekarza, a za godzinę ma przyjść dostawa. - westchnęła patrząc na zegar. - Poradzicie sobie sami?
- Jasne, nie ma problemu. - Tom przytaknął gorliwie, nie odrywając głowy znad czytanego magazynu. Zapewne nawet nie zarejestrował o co prosiła szefowa. Victoria musiała zauważyć, że chłopak nie poświęcił jej żadnej uwagi, bo przeniosła swój pełen nadziei wzrok na Annabellę.
![](https://img.wattpad.com/cover/18097958-288-k563911.jpg)
CZYTASZ
roommate || c.h
FanfictionAnnabella jest spokojną pracownicą jednej z księgarni w Sydney. Po kolejnej kłótni z rozwydrzoną matką, zmuszona jest znaleźć współlokatora. Z pomocą przychodzi jej przyjaciółka, która niemal od razu znajduje jej "idealnego kandydata". Tylko co, je...