Notka pod rozdziałem
Annabella nerwowo poprawiała swoje włosy, które notorycznie spadały jej na twarz. Właśnie odkryła, że ma nieodebrane połączenie od swojej rodzicielki i zastanawiała się co zrobić z tym fantem. Wiedziała, że jeśli nie oddzwoni, to jej mama ponownie do niej zatelefonuje i prawdopodobnie będzie bardziej przychylna, ale istniał też cień niepokoju, że zrezygnuje z dogadania się z córką. A tego by bardzo nie chciała, dlatego chwyciła za swój telefon i już po chwili łączyła się z numerem kwiaciarni swoich rodziców. O tej godzinie na pewno są jeszcze w pracy, a jeśli mama odbierze stacjonarny przy jakimś kliencie, na pewno nie będzie wszczynać awantur. Z przygryzioną wargą czekała, aż ktoś odbierze, równocześnie przyglądając się swoim paznokciom. Niemal dostała zawału, kiedy w słuchawce zabrzmiał głos jej ojca.
- Kwiaciarnia Wianek Ann..
- Tu twoja córka, tato. - Przerwała szybko. Szczerze nienawidziła ich sposobu odbierania oraz pełnej nazwy ich firmy. Nie rozumiała dlaczego nadali swojej działalności dokładnie taką nazwę jak własnemu dziecku i nie chciała wiedzieć.
- Annabella?
"A masz więcej córek?" - chciała zapytać, ale wiedziała, że nie będzie to dobrym początkiem ich rozmowy. Nie chciała go przecież zdenerwować, dlatego jedynie zacisnęła usta w wąską linię.
- Tak. - Westchnęła, zbierając palcem ziarenka cukru, które Calum musiał wysypać dzisiaj przy śniadaniu. - Mama do mnie dzwoniła wcześniej i po prostu chciałam się upewnić, czy wszystko w porządku.
- Och, tak! - zaśmiał się do słuchawki. - Chcieliśmy ci tylko przekazać, żebyś w sobotę po drodze kupiła balony.
- Co?
- Kup balony. - Powtórzył, a w tle słychać było dzwoneczek, który wisi nad drzwiami do ich kwiaciarni. - Mam nadzieję, że pamiętasz o urodzinach swojego brata.
- Tak, oczywiście. - Zagryzła wargi. Oczywiście, że zapomniała, ale absolutnie nie mogła dać tego po sobie poznać. Gdyby odkryli ten drobny fakt, prawdopodobnie nie tylko przestaliby przysyłać jej pieniądze, ale również by ją wydziedziczyli. - O której godzinie mam być.
- Im wcześniej, tym lepiej. Co prawda reszta rodziny przyjedzie dopiero popołudniu, jednak przyda nam się twoja pomoc.
- W takim razie, może przyjadę już w piątek wieczorem? - zaproponowała, chociaż wcale nie miała ochoty spędzać tam więcej czasu, niż było to konieczne. Był to jednak jej sposób, na zadość uczynienie tego, że zapomniała o urodzinach swojego własnego brata. I chociaż nikt o tym nie wiedział - i miała nadzieję, że nikt się nie dowie - to i tak poczuje się lepiej jeśli mu to wynagrodzi.
- Byłoby wspaniale. - Zapewnił. - Muszę już kończyć, klienci czekają
- Pa tato.
- Do zobaczenia Belluś.
Zanim zdążyła upomnieć go, żeby jej tak nigdy nie nazywał, rozłączył się. Annabella ze zmartwieniem w oczach spojrzała na kalendarz. Zostały jej dwa dni na kupienie prezentu, a nie miała pojęcia z czego jej brat mógłby się ucieszyć. Poza akwarium robaków - co nawet nie wchodziło w grę - nie przychodziło jej nic do głowy. Do tej pory kupowała mu książki, ale wiedziała, że nigdy tak naprawdę nie sprawiały mu radości i dlatego w tym roku postanowiła, że da bratu coś co naprawdę będzie mu się podobać. I wiedziała, że Calum będzie idealnym doradcą w tej sprawie.
Na stołku obrotowym, tyłem do wejścia siedział jej współlokator. Bella przygryzła wargi, starając się oderwać wzrok od mięśni poruszających się pod materiałem białej koszulki. Chłopak, zbyt skupiony na wykonywaniu tatuażu, nawet nie zwrócił uwagi na jej osobę, pomimo dość głośnego dzwonka nad drzwiami. Prócz niego w całym salonie był tylko chłopak, leżący na fotelu dla klientów. Niebieskie, wysoko postawione włosy, były pierwszą rzeczą na jaką zwróciła uwagę.
CZYTASZ
roommate || c.h
FanfictionAnnabella jest spokojną pracownicą jednej z księgarni w Sydney. Po kolejnej kłótni z rozwydrzoną matką, zmuszona jest znaleźć współlokatora. Z pomocą przychodzi jej przyjaciółka, która niemal od razu znajduje jej "idealnego kandydata". Tylko co, je...