- Nie lubię go. - Skomentowała Anna, przyglądając się Lukowi, który kończył palić swojego papierosa. Od kiedy tylko się poznali, nie zapałała do niego wielką sympatią. Wystarczyła chwila, aby zrozumiała jaki ma stosunek do dziewczyn. Widział w nich tylko ładne buzie i traktował jak ujście dla swojego napięcia seksualnego, a to naprawdę nie było coś, co ona popiera.
- Ja też nie. - Przytaknęła Jessie. - Ale muszę go akceptować, skoro jest przyjacielem Ashtona.
- Nie rozumiem dlaczego. - Burknęła. - Więc ty i Ashton jesteście jakby razem?
- Tak! - krzyknęła podekscytowana.
- Od kiedy?
- Od przedwczoraj!
- To świetnie!
- A ty i Calum?
- Co ja i ona?
Hood pojawiła się przy dziewczynach, objął ręką ramiona Belli i uśmiechną się przyjaźnie do Jessie.
- O tym czy mamy namiot.
- Mamy.
- No i super.
- No i fajnie. - Patrzeli na siebie przez chwilę z uśmiechem, aż nie przerwał im śmiech Jessie.
- Jesteście tacy urocz!
- Zawsze mi to mówią. - Przyznał Calum, poprawiając swoje włosy, za co dostał od Anny łokciem w żebra. Kiedy miał na nią nakrzyczeć, pojawił się Ashton. Objął Jessie i przyłożył swoje usta do jej, na zdecydowanie więcej niż powinien. Rumieniec wypłynął na policzki Anny, więc odwróciła twarz niemal chowając ją w klatce piersiowej chłopaka, wywołując jego śmiech. Kiedy pocałunek trwał dalej mimo upływającego czasu, Hood chrząknął znacząco. - Nie jesteście tutaj sami.
- Jedziemy? - Zapytał Ashton, wycierając usta wierzchem ręki.
- Tak, jedziemy.
Anna usadowiła się wygodnie w aucie, wkładając swój plecak na tyły razem z resztą bagażu. Ona i Calum jako jedyni jechali osobnym samochodem, ponieważ musieli zabrać ze sobą bagaże i ekwipunek. Bella usiadła po turecku i zaczęła skubać swoje paznokcie. Bała się tego wyjazdu, ale starała się to jakoś zamaskować.
- Dalej się stresujesz?
Czyli jej się nie udało. Jak zawsze. Westchnęła ciężko i odwróciła się na fotelu w jego stronę.
- Troszkę.
- Nie ma czego, przecież.
- Obyś miał rację.
- Jesteś pewien, że nie potrzebujesz instrukcji obsługi? - zapytała Anna, patrząc jak Calum męczy się z rozłożeniem namiotu. Kawałek dalej taką walkę toczył Ashton z Jessie, a jeszcze dalej Michael. Luke natomiast siedział na pniu drzewa i śmiał się z prób swoich przyjaciół. Hood właśnie walczył z naciągnięciem materiału na szkielet namiotu i wygląda na to, że zapomniał o istnieniu śledzi, ponieważ kiedy naciągał jedną stronę, nieprzypięty materiał odsłaniał drugą.
- A wyglądam, jakbym potrzebował?
- Tak. - Powiedział za nią Luke. Anna niemal podskoczyła w miejscu, kiedy usłyszała jego głos tak blisko swojego ucha. Calum uśmiechnął się do przyjaciela i wskazał ruchem głowy na namiot.
- To mi pomóż cioto.
- Nie wyzywaj mnie w obecności pięknych kobiet. - Bella została obdarowana zalotnym mrugnięciem.
- Nie dla psa kiełbasa. - Skomentował Hood, uśmiechając się do siebie i śledzia trzymanego w rękach.
-Zazdrośnik z tego twojego chłopaka. - Zauważył, patrząc na nią uważnie. Miała teraz dwie opcję. Mogła zaprzeczyć i wyjaśnić, że przecież nie są razem, lub pominąć ten drobny fakt i mieć od niego spokój. Nie potrzebowała dużo czasu na podjęcie decyzji.
- Tak, zawsze jest taki zazdrosny.
- Bo wam nie można ufać. - Mruknął pod nosem tak cicho, że zaczęła mieć wątpliwości czy aby na pewno to powiedział. Zignorowała więc jego wypowiedź.
- Nie zamierzasz się ruszyć i mu pomóc? - zapytała, wskazując głową na Michaela, próbującego wcisnąć jedną rurkę w drugą, z marnym skutkiem.
- Nie. Chyba, że z Tobą.
Dziewczyna z wrażenia uchyliła usta, ale nie wiedziała co miałaby powiedzieć. Z opresji wyratował ją Calum.
- Idę po drewno na ognisko.
- Pójdę z tobą.
Hood uśmiechnął się do niej i wyciągnął w jej kierunku dłoń. Mocno ją chwyciła i razem ruszyli w stronę lasu.
- Więc znowu jesteś moją dziewczyną?
- Nie przestałam nią być! - zauważyła z oburzeniem, wywołując jego śmiech.
- Nie przepadasz za nim, co?
- Nie. Wydaje się być chamem, traktującym dziewczyny jak zabawki do pieprzenia.
- Kiedyś było inaczej.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- Dwa lata temu jego dziewczyna wyjechała na studia do Europy. - Zaczął. - Luke przez kolejne dziesięć miesięcy harował i oszczędzał na bilet lotniczy, żeby odwiedzić ją w wakacje. Okazało się, że kiedy on tak ciężko pracował, ona zdradzała go ze swoim wykładowcą. Od tego czasu jest nieufny.
Anna nie wiedziała co powiedzieć. To wyjaśniało jego zachowanie, ale go nie usprawiedliwiało. Nie wiedziała jak miałaby to skomentować, więc przystąpiła do zbierania drobnych gałęzi. Kiedy sięgnęła po jeden z patyczków, poczuła jak jej serce staje, a później gwałtownie przyśpieszyło. Pisnęła, skacząc w objęcia oszołomionego Caluma. Gdyby mogła, prawdopodobnie weszłaby mu na głowę.
- Jezu, co się stało?
- Tak jest jakiś wielki, przerośnięty pająk.
- Czy to tarantula?
- Nie.
- Czy jest rozmiarów tego z Harry'ego Pottera?
- Nie. - Powiedziała poddenerwowana, odgradzając się chłopakiem od krwiożerczej bestii.
- Więc dlaczego krzyczysz? Ten pająk boi się ciebie bardziej, niż ty jego.
- Trudno mi w to uwierzyć.
Pokazała mu język i podniosła z ziemi upuszczone wcześniej patyki. Obładowani drewnem ruszyli z powrotem w stronę ich małego obozowiska. Wszystkie trzy namioty były już rozłożone. Hood odłożył całe zebrane przez nich drewno na środek okręgu zrobionego z pni, na których siedziała reszta towarzystwa. Następnie zajął miejsce na jednym z drzew i pociągnął dziewczynę na swoje kolana. Jessie z zaskoczeniem podniosła brwi, a Bella wzruszyła ramionami, powstrzymując uśmiech. Miała nadzieję, że ten wyjazd nie będzie najgorszym pomysłem w jej całym życiu.
_______________________________________________________
Jak na początek ich biwaku, jest całkiem dobrze. Ale spokojnie, to nie jest koniec ich małej wycieczki! :)
Przypominam, że jest możliwość informowania o nowych rozdziałach, wystarczy mi napisać, gdzie chcecie dostawać powiadomienia!
ask // snapchat // instagram : carmellkowelove
Twitter @noellkid
CZYTASZ
roommate || c.h
FanfictionAnnabella jest spokojną pracownicą jednej z księgarni w Sydney. Po kolejnej kłótni z rozwydrzoną matką, zmuszona jest znaleźć współlokatora. Z pomocą przychodzi jej przyjaciółka, która niemal od razu znajduje jej "idealnego kandydata". Tylko co, je...