Rozdział 30

527 28 10
                                    

Po skończonej pracy Natalia zgodnie z obietnicą złożoną Zarębskiemu pojechała pod blok Kuby. Jej wielokrotne próby dostania się do środka nie przynosiły żadnych rezultatów.

Wyciągnęła telefon.

-Odbierz, do cholery! - powiedziała poirytowana.

Po kilku próbach w końcu stwierdziła, że nie ma sensu dłużej stać przed najprawdopodobniej pustym mieszkaniem. Zeszła po schodach, po czym wsiadła w samochód i odjechała w kierunku swojego mieszkania.

Tymczasem na komendę wpłynęło nowe zgłoszenie.

-Słuchajcie, mamy trupa w parku przy ulicy Azaliowej - oznajmił Krystian wpadając do pokoju, w którym zastał Anetę razem z Danusią.

-Zarębski karze mobilizować ekipę i jechać na miejsce zdarzenia - dodał pośpiesznie - Biorę Krzyśka i zaraz jedziemy. Wy też się zbierajcie.

-O tej godzinie? - westchnęła technik kryminalistyki.

-Polecenie z góry - wzruszył ramionami mężczyzna.

Wkrótce wszyscy dojechali na miejsce. Aspirant Górski razem z aspirantem Chrobocińskim podeszli do Janka, który właśnie, zajmował się zabezpieczaniem miejsca zdarzenia.

-Cześć, stary - zaczął brunet.

-Cześć. Dobrze, że już jesteście.

-Wiemy coś o ofierze? - zapytał Krzysiek.

-Nie bardzo. Policję wezwała przypadkowa kobieta, która często spaceruje tędy z psem. Zwłoki wypłynęły na powierzchnię i były w takim stanie, że nie miałem możliwości nawet ustalić czy ofiarą jest kobieta czy mężczyzna.

-Czyli nic nie mamy? Zero świadków? - westchnął jeden z policjantów.

-Nic - potwierdził Wójcik.

Krystian zaczął rozglądać się po okolicy, jednak było już na tyle ciemno, że dalsze poszukiwania jakiejkolwiek poszlaki były bezsensowne.

Począł iść w kierunku radiowozu, kiedy niespodziewanie nadepnął na jakąś torbę. Zaciekawiony podniósł ją w nadziei, że ma ona powiązanie z morderstwem.

Wyciągnął ze środka portfel. To, co tam zobaczył było ostatnią rzeczą, którą spodziewał się zobaczyć.

-Cholera, Krzysiek! - krzyknął do kolegi, a potem podbiegł do samochodu.

Nadszedł późny wieczór. Olgierd właśnie wrócił do szpitala po przywiezieniu kilku rzeczy dla Łucji. Skierował się do dobrze znanej mu sali.

Z torbą pod ręką wkroczył do środka.

-Cześć, dziewczyny... - odezwał się, jednak od razu powstrzymał się od dalszych prób rozmowy. 

Uśmiechnięty po cichu usiadł na stołku obok. Zajrzał do łóżeczka Marysi, po czym spojrzał na brunetkę.

Obie spały.

Postawił torbę obok, a jego spojrzenie utkwiło na śpiącej Łucji. Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę.

Niepewnie wyciągnął dłoń w jej kierunku i delikatnie przejechał nią po jej policzku.

Niespodziewanie ta otworzyła oczy. Przestraszona odskoczyła w tył.

-Przepraszam! Nie chciałem cię obudzić - oznajmił zmieszany Mazur.

-Ale mnie przestraszyłeś - odparła patrząc na mężczyznę.

-Wiem, przepraszam - oświadczył, jednocześnie sięgając do torby - Przyniosłem ci za to twoją książkę.

Naraz kobieta prychnąła śmiechem. Wzięła lekturę do rąk.

-Hm, zdaje się, że to ta, której nie dokończyłam, bo ktoś mi przeszkodził... - mówiąc to spojrzała na szpitalne łóżeczko, w której spała Marysia.

-Ta sama - zachichotał Olgierd.

-Dzięki - powiedziała, kartkując kryminał - Wygląda na to, że nie będę spała całą noc... Muszę w końcu dowiedzieć się kto zabił tego prawnika. To jest chyba pierwsza książka, której nie rozgryzłam w trakcie czytania, wiesz?

-Ty? Nie wierzę - roześmiał się, za co został szturchnięty w bok.

Nastała chwila milczenia. Łucja była zajęta przeglądaniem czarno-białych kartek, a Olgierd postanowił wykorzystać moment, aby rozpakować jej rzeczy.

-Długo cię tu jeszcze będą trzymać? - odezwał się po chwili.

-Csiiii! - odpowiedziała pośpiesznie - Zaraz go znajdą!

Rozbawiony pokręcił głową.

-Ha! Wiedziałam!

-Mówiłaś, że nie wiedziałaś - uniósł brwi.

-Ja? Niemożliwe - uśmiechnęła się zaczepnie - Coś ci się przesłyszało.

-Mhm - kiwnął głową - To kiedy?

-Co kiedy?

-No kiedy cię wypisują?

-Aaa... - westchnęła - Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że jak najszybciej. Wariuję tutaj. Pogadam jutro z lekarzem.

-W porządku - odparł - Łucja...?

-Hm?

-Jutro przyjdę do was później... - zaczął niepewnie - Muszę spotkać się z...

-Z?

-Z Mają - wypuścił głośno powietrze z płuc.

Raptownie z jej twarzy zszedł szeroki uśmiech. Popatrzyła w jego błękitne oczy, by po chwili odłożyć książkę obok i obrócić się w drugą stronę.

-Łucja?

-W porządku - wydukała - Przepraszam, ale jestem zmęczona. Powinieneś już iść.

-Łucja...

-Dobranoc - wtrąciła.

Zdziwiony jej zachowaniem wstał.

-Dobranoc - powtórzył, patrząc na nią, jednak jej wzrok utkwiony był w jednym martwym punkcie.

W końcu wyszedł.

W tych samych chwilach Natalia szykowała się do spania. Po wykonaniu wszystkich wieczornych rutyn usiadła na sofie, gdy niespodziewanie zadzwonił telefon.

-Halo?

-Natalia, musisz tutaj przyjechać - odpowiedział głos w słuchawce.

-Krystian, coś się stało? Jest jedenasta...

-Wiem, że jest jedenasta, ale to bardzo pilne - nalegał - Proszę przyjedź.

-No dobra... - westchnęła - Za pół godziny jestem.

5 sezon moimi oczami / GLINIARZE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz