Minął tydzień. Natalia zgodnie z zaleceniami lekarza przez te wszystkie dni wypoczywała w domu. Towarzystwa dotrzymywał jej Kuba, który codziennie po służbie przyjeżdżał sprawdzić czy wszystko u niej w porządku.
Oboje jechali do aresztu. Kobieta zgodnie z prośbą chciała skonfrontować się z Żarskim.
Roguz zaparkował samochód na parkingu nieopodal, po czym oboje wysiedli na zewnątrz.
-Jesteś pewna, że chcesz tam iść? - zapytał.
-Tak - odpowiedziała krótko biorąc głęboki oddech.
Ruszyli w kierunku budynku, a po chwili byli już wewnątrz. Strażnik wskazał im pokój widzeń.
-Poradzisz sobie sama?
-Niedługo będę z powrotem - rzuciła.
-Będę tu czekał - oznajmił brunet, a ona po tych słowach zniknęła za drzwiami pomieszczenia.
Jej oczom od razu ukazał się mężczyzna, który kiedyś był dla niej tak ważny. Na sam jego widok emocje wzbierały w niej coraz bardziej. Czuła do niego okropny żal, a jednocześnie złość.
-Natalka, skarbie... - zaczął Wojtek.
Ta w odpowiedzi podeszła do niego i z całej siły uderzyła go w policzek.
-Nie mam ci nic więcej do powiedzenia - odparła.
-Natalia, przepraszam! - koontynuował - Ja nie chciałem, to wszystko wymknęło się spod kontroli...
-Nie chcę cię znać - wtrąciła - Wszystko między nami skończone.
-Daj mi wytłumaczyć...
-Nie rozumiesz co do ciebie mówię? Nie chcę cię znać!
-Natalia, ale ja cię kocham!
-Ty chyba nie wiesz, co oznacza to słowo - wtrąciła, a następnie oddaliła się w stronę drzwi. Chwyciła za klamkę.
-A, zapomniałabym - odezwała się jeszcze - Wszystkie twoje rzeczy oddałam potrzebującym. Powodzenia w życiu.
-Natalia! - słyszała za sobą, ale nie miała zamiaru słuchać więcej jego żałosnych tłumaczeń. Wyszła z pomieszczenia, gdzie zgodnie z umową zastała Kubę.
Niespodziewanie rzuciła mu się na szyję. On z kolei bez słowa przytulił ją do siebie.
Tymczasem Olgierd, który chciał zwrócić telefon jego właścicielce czekał w samochodzie pod Interpolem. Mijały minuty, a potem godziny i nic się nie działo. Pustka. Nastał wieczór. Mężczyzna spojrzał na zegarek, a jego oczom ukazały się cyfry 21.
Odpalił silnik, kiedy niespodziewanie spostrzegł wychodzącego z budynku Wiktora. Po pożegnaniu się z jakimś mężczyzną, blondyn wsiadł do pojazdu i ruszył prawdopodobnie do domu. Mazur liczył, że zaprowadzi go do Łucji. Chciał przekazać jej telefon osobiście, a przy okazji porozmawiać.
Piętnaście minut później policjant zaparkował samochód na jednym z droższych warszawskich osiedli. Wysiadł, a Olgierd ruszył za nim.
Po kilku chwilach śledzenia doszedł do bloku numer 22. Postanowił zachować bezpieczną odległość.
Wszedł na piętro zamieszkania kobiety, kiedy zza pewnie przypadkowo uchylonych drzwi usłyszał niepokojącą rozmowę.
-Ale Wiktor, ja byłam tylko u lekarza! - mówiła przestraszona.
-Ty głupia s*ko! Mówiłem ci już coś na ten temat! - krzyczał na brunetkę.
-Przestań! Mam tego dość! - wykrzyczała, a Mazurowi zdawało się, że słyszy jej płacz.
Nagle usłyszał głośny pojedynczy krzyk i dźwięk, jakby uderzenia.
-Masz mnie słuchać! - koontynuował.
-Zostaw mnie, to boli!
-Uwierz mi, że potrafię mocniej - wysyczał, a na twarzy bruneta pojawił się szok. Uznał, że dowiedział się już wystarczająco dużo. Jak rażony piorunem wparował do środka.
Wewnątrz zastał zapłakaną policjantkę, która stała przyciśnięta do ściany przez wyraźnie rozwścieczonego blondyna, który mimo jej stanu szarpał nią.
-Gnoju, zostaw ją! - wykrzyczał, po czym odciągnął Wiktora od kobiety.
Ten popatrzył zdziwiony na bruneta. Kiedy pierwszy szok minął, oświadczył:
-Nie mieszaj się! To są nasze prywatne sprawy.
-Wasze prywatne sprawy?! - prychnął policjant - Znęcanie się nad nią nazywasz prywatnymi sprawami?!
-Wyjdź stąd, albo dzwonię na policję!
-Żartujesz? - odpowiedział - Puść ją albo to ja zadzwonię, a wtedy wylecisz z roboty na zbity pysk!
-Wynoś się z naszego mieszkania! - krzyknął blondyn, po czym zaczął wypychać Mazura na zewnątrz. Olgierd w odpowiedzi pchnął go w tył, a ten uderzył o szafkę. Upadł na podłogę, jednocześnie trzymając za rozbity nos.
Brunet momentalnie podbiegł do skulonej w rogu Łucji, która cały czas płakała.
-Nic ci nie zrobił? - zapytał z troską odsłaniając bladą twarz kobiety.
Ta jeszcze bardziej się rozpłakała, a Mazur pomógł jej wstać.
-Chodź - wyszeptał do niej zgarniając ją ramieniem i prowadząc w stronę drzwi.
-Zostaw ją, ona nigdzie nie idzie! - zawołał Wiktor, by po chwili chwycić ją za nadgarstek.
-Nie waż się jej nawet tknąć!
Policjant widział, że partner brunetki nie odpuści, a z każdym momentem szarpał ją coraz mocniej. Uderzył go w twarz tak, że tamten upadł na podłogę.
-Pożałujecie tego! - wołał za nimi, skręcając się z bólu na ziemi.
Całkiem zdezorientowana kobieta posłusznie szła prowadzona przez mężczyznę. Oboje przeszli osiedle, po czym stanęli przed jego samochodem.
-Wsiadaj - rzucił pośpiesznie otwierając jej drzwi.
-Co?
-Wsiadaj - powtórzył - Zabieram cię od tego psychopaty.
Niespodziewanie spostrzegł kolejne łzy coraz szybciej spływające po jej policzkach. Odruchowo przytulił ją do siebie.
-Nie płacz - odparł zrezygnowany.
-Miałeś rację - wydukała - Miałeś tą cholerną rację!
-Już, cichutko - wyszeptał, a jego ręka pogładziła jej włosy.
-Ja byłam tylko u ginekologa... - odezwała się - Nie chciałam go rozwścieczyć...
-To nie jest twoja wina - koontynuował - Wsiadaj, bo się przeziębisz.
-Olgierd, ale gdzie ty chcesz jechać? - zdziwiła się - Ja nie mam tu nikogo, nie mam gdzie się zatrzymać...
-Jedziemy do mnie - stwierdził.
-Co? Nie... Majka nie będzie zachwycona, że przyprowadzasz mnie po n...
-Majka wyjechała do rodziców - przerwał jej - Łucja, proszę cię. Nie pozwolę ci tu zostać.
Ruszyli, a po kilku minutach byli już pod jego blokiem. Weszli po schodach. Brunet odkluczył drzwi i wpuścił nadal roztrzęsioną Łucję przodem.
CZYTASZ
5 sezon moimi oczami / GLINIARZE
Fanfic5 sezon "Gliniarzy" widziany moimi oczami. Jak potoczą się dalsze losy bohaterów?