Następnego dnia byłam trochę ospała, ale zdecydowanie czułam się lepiej niż po przebudzeniu. Nie miałam za to czasu na spokojne śniadanie bo jak się okazało musiałam z Sethem udać się do domu głównego. Nie zadając zbędnych pytań ubrałam się w dżinsy i ładny sweter, a potem założyłam kurtkę oraz buty. Zajęłam miejsce w samochodzie i spojrzałam na mojego zdenerwowanego mate.
- Co się dzieje? - zapytałam, a on zacisnął szczękę.
- Ktoś chce rozmawiać.
- Wiesz kto i o czym? - złapałam jego dłoń w swoją i zaczęłam gładzić, a on automatycznie złagodniał.
- Nie skarbie, nic nie wiem. Dlatego mnie to denerwuje, po za tym, z samego rana nie mam humoru jeżeli jestem budzony przez wtargnięcie do mojej głowy głosu Ethana.
- Nadal nie rozumiem kim w stadzie jest Ethan. Na początku myślałam, że zostanie twoim betą.
- Ivan przejął to miejsce, bo inaczej nie mógłby być w stadzie. Ethan zajmuje się wartami granicznymi, jest głównodowodzącym zaraz po mnie i Ivanie.
- A Jonas?
- Trenuje szczeniaki do siedemnastego roku życia, potem robię to ja na polowaniach dwa razy w miesiącu albo Ethan w terenie przed wartą.
- To nie jest męczące?
- Owszem jest ale on to lubi. Robi to z Lucasem.
- Chcę go poznać.
- Zapoznam cię z wszystkimi jak tylko sytuacja się uspokoi.
- Dziękuję.
Kiedy byliśmy na miejscu wyczułam zapach innego wilkołaka. Był on nowy i zaniepokoiła mnie pewność siebie od niego bijąca. Wyszłam z samochodu zaraz po moim przeznaczonym i trzymając go za rękę udałam się do środka. Kiedy zobaczyłam, że to jeden z radnych, a było to wiadome po naszywce na jego marynarce, poczułam strach. Rada bardzo rzadko wtrącała się w funkcjonowanie watah. Jednak działo się to kiedy wyczuwali zagrożenie pokoju.
- Dzień dobry Simonie. Co cię do nas sprowadza? - podał mu rękę, a ten ją uścisnął.
- Witaj Alfo - spojrzał na mnie.- Luno - skinął głową na znak szacunku. - Wybaczcie wtargnięcie, ale niepokoją nas ostatnie ataki. Nie chcemy tworzyć konfliktów oraz chciałbym w imieniu rady porozmawiać z wami.
- Napijesz się czegoś? - zapytał Seth pokazując, abyśmy usiedli.
- Byłbym wdzięczny za filiżankę kawy.
Dziesięć minut później siedziałam na kanapie z Sethem, a Simon siedział na fotelu.
- Zacznijmy od tego co może być powodem - powiedział radny.
- Doskonale znasz powód - złapałam go za rękę czując jak burzy go gniew.
- Wygnańcy dla terenów, chcą pokazać, że coś znaczą. Łowcy wrócili z nadzieją, że coś upolują, ale wampiry?
- Urodziło się dziecko. Wampirze, nie wiem jakim cudem, ale jest to dziecko Aurora i wilkołaczycy.
- Nieprawdopodobne.
- Tak, chcieli, żeby wychowało się u nas. Później kiedy okazało się, że pragnie naszej krwi, oddaliśmy je.
- Wampiry wiedzą, że dążą do wojny?
- Możliwe, że to jest ich cel. Gdyby wygrali mieliby wielkie korzyści, tak to mają jakąś władze, ale są pod nami.
- Muszę to omówić z radą. Chyba powinniśmy przywrócić ich do porządku. Nie tylko twoje tereny są atakowane. Wszystkie z czterech watah mają problemy z nimi.
- Obyśmy uniknęli wojny.
- Do tego zmierzamy, ale wydaje się, że to może być ostateczność.
Jakiś czas później Simon wyszedł z domu głównego, gratulując nam udanego połączenia. Westchnęłam i przytuliłam się do niego.
- Ataki nie ustąpiły?
- Ustąpiły, ale to nie eliminuje zagrożenia- objął mnie szczelnie.
- Gdyby była wojna..
- Nie myśl o tym, nie będzie żadnej wojny - pocałował mnie w czoło.
- Musisz spotkać się z całą watahą i im to powiedzieć.
- Tak wiem. Za dwie godziny zjawią się na polanie.
- Kiedy..
- Jak tylko dowiedziałem się, że to Simon, przekazałem wiadomość.
- Świetnie, możemy zjeść śniadanie? Umieram z głodu - odsunęłam się od niego, a on zaśmiał się i bez gadania pociągnął mnie do jadalni.
CZYTASZ
Moja Na Wieki
WerewolfAnastasia musiała zamieszkać z dziadkami chwilę po tym jak jej rodzice zostali wezwani na wojnę z wygnańcami. W tym czasie wraca syn Alfy powiadomiony o sytuacji przejęcia władzy w stadzie. Co jeżeli pewnej nocy Ana nieświadomie przekroczy granicę i...