28

9.7K 390 2
                                    

Następnego dnia byłam trochę ospała, ale zdecydowanie czułam się lepiej niż po przebudzeniu. Nie miałam za to czasu na spokojne śniadanie bo jak się okazało musiałam z Sethem udać się do domu głównego. Nie zadając zbędnych pytań ubrałam się w dżinsy i ładny sweter, a potem założyłam  kurtkę oraz buty. Zajęłam miejsce w samochodzie i spojrzałam na mojego zdenerwowanego mate.

- Co się dzieje? - zapytałam, a on zacisnął szczękę.

- Ktoś chce rozmawiać.

- Wiesz kto i o czym? - złapałam jego dłoń w swoją i zaczęłam gładzić, a on automatycznie złagodniał.

- Nie skarbie, nic nie wiem. Dlatego mnie to denerwuje, po za tym, z samego rana nie mam humoru jeżeli jestem budzony przez wtargnięcie do mojej głowy głosu Ethana.

- Nadal nie rozumiem kim w stadzie jest Ethan. Na początku myślałam, że zostanie twoim betą.

- Ivan przejął to miejsce, bo inaczej nie mógłby być w stadzie. Ethan zajmuje się wartami granicznymi, jest głównodowodzącym zaraz po mnie i Ivanie.

- A Jonas?

- Trenuje szczeniaki do siedemnastego roku życia, potem robię to ja na polowaniach dwa razy w miesiącu albo Ethan w terenie przed wartą.

- To nie jest męczące?

- Owszem jest ale on to lubi. Robi to z Lucasem.

- Chcę go poznać.

- Zapoznam cię z wszystkimi jak tylko sytuacja się uspokoi.

- Dziękuję.

Kiedy byliśmy na miejscu wyczułam zapach innego wilkołaka. Był on nowy i zaniepokoiła mnie pewność siebie od niego bijąca. Wyszłam z samochodu zaraz po moim przeznaczonym i trzymając go za rękę udałam się do środka. Kiedy zobaczyłam, że to jeden z radnych, a było to wiadome po naszywce na jego marynarce, poczułam strach. Rada bardzo rzadko wtrącała się w funkcjonowanie watah. Jednak działo się to kiedy wyczuwali zagrożenie pokoju.

- Dzień dobry Simonie. Co cię do nas sprowadza? - podał mu rękę, a ten ją uścisnął.

- Witaj Alfo - spojrzał na mnie.- Luno - skinął głową na znak szacunku. - Wybaczcie wtargnięcie, ale niepokoją nas ostatnie ataki. Nie chcemy tworzyć konfliktów oraz chciałbym w imieniu rady porozmawiać z wami.

- Napijesz się czegoś? - zapytał Seth pokazując, abyśmy usiedli.

- Byłbym wdzięczny za filiżankę kawy.

Dziesięć minut później siedziałam na kanapie z Sethem, a Simon siedział na fotelu.

- Zacznijmy od tego co może być powodem - powiedział radny.

- Doskonale znasz powód - złapałam go za rękę czując jak burzy go gniew.

- Wygnańcy dla terenów, chcą pokazać, że coś znaczą. Łowcy wrócili z nadzieją, że coś upolują, ale wampiry?

- Urodziło się dziecko. Wampirze, nie wiem jakim cudem, ale jest to dziecko Aurora i wilkołaczycy.

- Nieprawdopodobne.

- Tak, chcieli, żeby wychowało się u nas. Później kiedy okazało się, że pragnie naszej krwi, oddaliśmy je.

- Wampiry wiedzą, że dążą do wojny?

- Możliwe, że to jest ich cel. Gdyby wygrali mieliby wielkie korzyści, tak to  mają jakąś władze, ale są pod nami.

- Muszę to omówić z radą. Chyba powinniśmy przywrócić ich do porządku. Nie tylko twoje tereny są atakowane. Wszystkie z czterech watah mają problemy z nimi.

- Obyśmy uniknęli wojny.

- Do tego zmierzamy, ale wydaje się, że to może być ostateczność.

Jakiś czas później Simon wyszedł z domu głównego, gratulując nam udanego połączenia. Westchnęłam i przytuliłam się do niego.

- Ataki nie ustąpiły?

- Ustąpiły, ale to nie eliminuje zagrożenia- objął mnie szczelnie.

- Gdyby była wojna..

- Nie myśl o tym, nie będzie żadnej wojny - pocałował mnie w czoło.

- Musisz spotkać się z całą watahą i im to powiedzieć.

- Tak wiem. Za dwie godziny zjawią się na polanie.

- Kiedy..

- Jak tylko dowiedziałem się, że to Simon, przekazałem wiadomość.

- Świetnie, możemy zjeść śniadanie? Umieram z głodu - odsunęłam się od niego, a on zaśmiał się i bez gadania pociągnął mnie do jadalni.

Moja Na WiekiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz