Kiedy znaleźliśmy się w domu głównym wiedziałam, że będę musiała wszystko wyjaśnić. Jednak pierwsze co to wzięłam prysznic i zmieniłam ubrania. Automatycznie poczułam sie lepiej. Wyszłam z łazienki i udałam się do gabinetu gdzie Seth rozmawiał z Samem.
Weszłam do środka, a widząc przy nich Josepha uśmiechnęłam się delikatnie.
Sam wstał z krzesła na znak powitania i szacunku, a ja przekazałam mu w myślach, żeby usiadł.- Zamieszkacie w naszym mieście, przez najbliższy czas mogę was utrzymać, ale po miesiącu musicie mieć już własne dochody na utrzymanie i wynająć coś swojego bądź kupić - oznajmił Seth kiedy stanęłam przy jego boku.
- Dziękuję.
- To są osoby, które zgodziły się was przejąć, obok są adresy - podał mu jakąś karteczkę.
- Sam, nie robcie problemów w mieście i pilnuj Iana - powiedziałam.
- Tak alfo - chwilę później go nie było.
- Co się działo podczas twojej mini podróży? - zapytał Joseph.
Uśmiechnęłam sie delikatnie i zaczęłam wszystko opowiadać. Pominęłam tylko fakt ugryzienia przez wampira i zatrucie tojadem, ale dzięki długiemu rękawowi nie było tego widać. Kiedy skończyłam dowiedziałam się, że moi dziadkowie naprawdę wrócili do swojego domu. Jednak ta noc była spokojna, a ja wiedziałam, że nic im teraz nie grozi.
- Co zrobiłaś z Johnem? - zapytał Seth.
- Ivan miał się nim zająć. Nie wiem co zrobił.
- Miejmy nadzieję, że oddał go radzie, a nie sam skazał na wyrok - powiedział Joseph.
- Tak powinien zrobić - oznajmił mój przeznaczony, a jego ojciec zrobił poważną minę prawdopodobnie dlatego, że ktoś powiedział mu coś w myślach.
- Muszę iść, mam nadzieję, że zjemy w szóstkę obiad - wyszedł.
- Szóstkę? - spojrzałam na bruneta.
- Lydia i Paul - odpowiedział i wziął mnie na swoje kolana.- Co się stało?
- Co?
- Kochanie chyba zapominasz, że jesteśmy połączeni - pociągnął mój rękaw i spojrzał na ugryzienie.
- Seth ja...Kiedy John tam był, nie był sam. Musieliśmy walczyć z wampirami, jeden mnie ugryzł wprowadzając jad.
- Bardzo boli? - sięgnął po coś w biurku.
- Da się wytrzymać - powiedziałam, a on zakrył ranę.
- Nigdy więcej nie pozwolę ci odejść.
- Nie odeszłam..
- Bałem się, że nie wrócisz - przytulił mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego.
- Wróciłam.
- Bardzo cię kocham skarbie.
Nie odpowiedziałam, po prostu położyłam głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchałam się w jego serce. Uspokoiłam się będąc w jego ramionach i chciałam tak zostać przez dłuższy czas.
- Anastasia.. Zdajesz sobie sprawę, że jesteś alfą piątego stada?
- Nie planowałam tego.
- Wiem kochanie...Może chcesz nawiązać sojusz?- zapytał z zadziornym uśmiechem.
- Na czym miałby polegać?
- Oh no nie wiem..Mogłabyś rządzić na moich terenach jako Luna i może pozwoliłbym zamieszkać twoim ludziom u mnie.
- A to wszystko wzamian za?
- Nic wielkiego. Jeden niewinny pocałunek.
- Niewinny?
- Może troche - uśmiechnął się.
Złączyłam nasze usta i zatraciłam się w miękkości jego warg. Poczułam jak przyciągnął mnie bardziej na swoje krocze, a wtedy wypukłość w jego spodniach dała o sobie znać.
Przygryzłam jego wargę i wplotłam palce w ciemne kosmyki, dając mu chwilę później głębszy dostęp.
Nasze języki stoczyły walkę o dominację, ale on odpuścił i pozwolił mi przejąć kontrolę. Jednak kiedy złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie, a mój brzuch dotknął jego syknęłam z bólu.- Przepraszam aniołku..
- Nic mi nie będzie. Uleczę się - posłałam mu uśmiech, a potem zostaliśmy zawołani na obiad.
CZYTASZ
Moja Na Wieki
WerewolfAnastasia musiała zamieszkać z dziadkami chwilę po tym jak jej rodzice zostali wezwani na wojnę z wygnańcami. W tym czasie wraca syn Alfy powiadomiony o sytuacji przejęcia władzy w stadzie. Co jeżeli pewnej nocy Ana nieświadomie przekroczy granicę i...