31

8.6K 394 10
                                    

Z samego rana znowu biegliśmy, a ja na wszelki wypadek przemieniłam się w wilka wcześniej, ściągając ubrania.
Biegłam za mężczyzną czując powiew mroźnego wiatru w futrze i stąpając po śniegu na leśniej ściółce. Musiałam się pilnować, żeby podczas szybkiego biegu nie skrzywdzić siebie samej przez przypadek. Ciągle myślałam o swoim przeznaczonym, żebym bez fali bólu mogła oddalać się od niego.
Nie było to łatwe, ale udawało mi się. Z każdą godziną czułam coraz większy ból łap od biegu, jednak w pewnym momencie Ivan zatrzymał się i podał mi torbę. Wiedziałam co to oznacza, więc złapałam ją w pysk i niewiele odchodząc przemieniłam się oraz ubrałam. Wróciłam do niego i oddałam torbę, a on wziął ją na ramię.

- Jesteśmy już blisko, ale musisz coś zrobić zanim się tam udamy.

- Co?

- Złap za naszyjnik i wywołaj najszczęśliwsze wspomnienie z bratem, a kiedy poczujesz nagrzewanie klejnotu, wypowiedz S'il vous plaît, les ancêtres, protégez moi.

- Co to znaczy?

- Proszę przodkowie miejcie mnie pod swoją opieką.

- Zaklęcie obronne?

- Tak.

Zrobiłam tak jak mówił, a kiedy miałam pewność, że sie udało, ruszyliśmy do domu. Nie było to przyjazne miejsce. Zapadnięty dach, sypiący się tynk i rozbite szyby i popękane drzwi. Zresztą czego mogłam się spodziewać?

- Czujesz? - zapytał Iwan stając obok mnie, a ja skupiłam się.

- Nie jesteśmy sami - zawarczałam czując zapach krwiopijców.

- Wczuj się dokładnie - zrobiłam tak, a zapach znajomego zdrajcy spowodował, że zawrzała we mnie krew.

- John.

- Myślałaś, że się więcej nie spotkamy? - wyszedł  z przeciwnej strony, a wokół niego było pięć wampirów wysokiej klasy.

- Jesteś tchórzem - warknęłam.

- Zamilcz nic nie warta..

- Skończ pieprzyć, czego chcesz? - syknął pierwotny, a on przewrócił oczami.

- Chłopcy on sie pyta czego chcemy! - wszyscy zaśmiali się, a on kontynuował. - To chyba oczywiste, że jej śmierci, nasza pani chce przejąć jej ciało.

- Może pomarzyć - wysunęłam pazury i poczułam jak moje oczy zmieniają kolor.

Bez zastanowienia wampiry zaczęły biec w naszą stronę, ale kiedy były zaledwie metr od nas ściana ognia jaką stworzyłam przez machnięcię ręki sparzyła je. Z czego dwa zginęły płonąc. Widziałam zwątpienie na twarzy Johna, ale zaraz zakrył je.
Ivan zajął się dwójką wampirów, a ja w najlepsze bawiłam się z jednym. Czułam wzrost rządzy rozlewu krwi. Byłam cholernie zła i morderstwo krwiopijcy było niczym złagodzenie moich nerwów. Tym bardziej, że od razu pozbyłam go głowy i podpaliłam razem z pozostałą dwójką. John zlękł się i uciekł w las, ale ja miałam go teraz gdzieś. Czułam rosnąca pewność siebie i mimo bólu po ugryzieniu pijawki, chciałam pozbyć się tej wiedźmy.
Nie czekając na pierwotnego weszłam do środka. Dom przeszukaliśmy cały, ale nic nie znaleźliśmy, aż nie zauważyłam dziwnego dywanu na podłodze.

- Ivan...Jest na dole - powiedziałam odsuwając dywan i otwierając klapę, która zasłaniała schody.

Przepuściłam mężczyznę pierwszego, a zaraz za nim byłam ja. Coś mi się nie podobało, było za łatwo.
Przy tym odczuwałam dziwną, złą energię.

- Coś jest nie tak..

- Co czujesz?

- Jakby..

- Żyła? To chciałaś powiedzieć kochanie? - zobaczyłam Marie stojącą przed nami.

Moja Na WiekiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz