Rozdział I

574 20 4
                                    


Powoli zaczęłam odzyskiwać przytomność. Na początku nie wiedziałam, co się dzieje. Miałam pustkę w głowie i nie wiedziałam, gdzie się znajduję. Powoli się rozejrzałam. I po chwili wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Markus, Nieznajomy i te oczy. Było mi niedobrze. Miałam ochotę zwymiotować.

Zauważyłam, że znajduję się w czyichś ramionach. Głowa okropnie mi pulsowała. Usłyszałam jak ktoś do mnie mówi: "Hej, wszystko w porządku?!"
To był Nieznajomy, który się nade mną pochylał. Mimo bólu głowy, postanowiłam  wstać. Otrzepałam spodnie i poczułam ciepłe ręce na moim ramieniu. Zauważyłam, że Markusa już nie było w zasięgu mojego wzroku.
Wzdrygnęłam się, ponieważ wraz z tym dotykiem wróciły niechciane wspomnienia sprzed kilku minut. Na szczęście to był tylko ten chłopak, który mnie uratował. Podniosłam wzrok i zaczęłam się mu przyglądać.  Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę , jeansy i czarne adidasy. Był wysoki. Miał czarne, lekko kręcone włosy i cudowne niebiesko-brązowe oczy...

-Halo? - zapytał chłopak i pomachał mi ręką przed nosem. Poczułam, że się czerwienię. Chyba za długo na niego patrzyłam.

-Yyy... co? Aha, tak, wszystko jest okej - tak naprawdę nic nie było okej. Właśnie prawie zostałam zgwałcona i w dodatku miałam masę innych problemów. Chciałam znaleźć się już w swoim domu, aby uciec od tego jak najdalej - To może ja już pójdę, dzięki za pomoc - ruszyłam lekko chwiejnym krokiem. Poczułam pod powiekami gromadzące się łzy. Nie mogłam się rozpłakać, to nie w moim stylu!

- Hej! Poczekaj!  - zawołał chłopak, ale ja oddalałam się coraz szybciej.

Zaczęłam biec, poczułam jak łzy spływają po moich policzkach. Coś za często ostatnio płakałam. Czułam się jak szmata - brudna i wykorzystana.

Usłyszałam, za sobą kroki. Skuliłam się ze strachu. Nie chciałam, by ktoś na mnie patrzył, gdy jestem w takim stanie.

- Tak po prostu sobie pójdziesz, nic z tym nie zrobisz?!  - prawie krzyczał chłopak. Poczułam się sfrustrowana. Przecież to ja jestem ta poszkodowana, nie on. To nie był jego problem, a jednak się przejmował. Dlaczego?

- To ja jestem ofiarą, nie ty, więc czemu na mnie krzyczysz?!

- Przepraszam, ale jestem wściekły na tego skurwiela, który chciał skrzywdzić taką niewinną dziewczynę - powiedział i  nagle mnie przytulił. Byłam zaskoczona tym nagłym czynem. Nie kojarzyłam tego chłopaka ze szkoły, a on obejmował mnie jakbyśmy się dobrze znali. Ten czyn nie pasował mi do takiego bad boy'a, na którego wyglądał. Ale i tak poczułam się niewiarygodnie bezpieczna i wartościowa, ale to nie mogło trwać wiecznie, więc go odepchnęłam.

- Przepraszam, ale muszę już iść. Spieszę się do domu - odwróciłam się na pięcie.

- Nie zgadzam się, abyś wracała sama do domu, po czymś takim! -  po jego słowach przystanęłam i nagle poczułam, że chłopak obejmuje mnie w pasie i przerzuca sobie przez ramię. Co za dupek! Jakim prawem on się tak zachowuje?! Zaczęłam kopać, wierzgać nogami i walić go po plecach.

-Postaw mnie natychmiast, ty... - zabrakło mi słów - Bo zacznę krzyczeć! - zagroziłam i znowu zaczęłam się wyrywać - Ja nawet nie znam twojego imienia!

- Jestem Jace, miło mi  - powiedział z ironią w głosie - a ty?

-Jak ci powiem, to mnie puścisz? - zapytałam z nadzieją w głosie.

- Może tak, może nie - zaśmiał się - ale na pewno cię postawię, jeżeli pozwolisz mi powieźć cię do domu.

- Jeżeli musisz... - powiedziałam niechętnie i westchnęłam.

Poczułam, jak moje nogi znowu dotykają ziemi. Spojrzałam na Jace'a rozgniewana, a on popatrzył na mnie z rozbawieniem.

Zaczęliśmy się kierowaliśmy w stronę szkolnego parkingu. Kiedy tam dotarliśmy, zaczęłam zastanawiać się, co ja właściwie wyprawiam. Chciałam wsiąść do samochodu praktycznie obcego mi faceta.
Zaczęłam się trochę denerwować i rozmyślać, czy to, aby na pewno dobry pomysł. Planowałam już drogę ucieczki, ale pomyślałam, że i tak wszystko mi jedno, co się ze mną stanie.

Zauważyłam, że Jace zbliża się do czarnego motocykla. Zrobiłam wielkie oczy i przystanęłam na chwilę zdezorientowana.

- Chyba sobie kpisz!  Na pewno na to nie wsiądę! - prawie krzyknęłam, że strachem w głosie.

- Dlaczego? - zapytał, pokazując w okazałości swoje białe zęby i śliczne dołeczki. Oczywiście Jace w żadnym wypadku mi się nie podobał!

- Bo, nie! Nigdy w życiu nie wsiądę na motocykl! Nie chcę zostać dawcą organów!

-  Po pierwsze, nie pytałem się ciebie, czy chcesz ze mną jechać. Masz to zrobić i już. Po drugie, nie dramatyzuj, jestem najlepszym kierowcą w całym New Jersey - powiedział dumnie Jace.

-  Przepraszam bardzo, ale chyba mam prawo odmówić! Ale robi mi się zimno, więc... - Niewiele się zastanawiając, przeniosłam prawą nogę na drugą stronę maszyny, aby usadowić się zaraz za chłopakiem. Co ja do jasnej ciasnej wyprawiam?

- Wiesz, chyba musisz się czegoś trzymać - powiedział Jace, z głupim uśmieszkiem.

- Bo? - odpowiedziałam zgryźliwie.

- Przed chwilą mówiłaś, że nie chcesz stracić swoich jakże cennych organów - zaśmiał się chłopak.

- Jeżeli, aż tak zależy ci na moim dotyku, nie ma sprawy - mój głos ociekał sarkazmem.

- Zwykle to dziewczyny błagają MNIE o dotyk - powiedział pewnym siebie głosem.

Niepewnie objęłam Jace'a za brzuch. Poczułam jak jego mięśnie się napinają. Zarumieniłam się. Zauważyłam również, że przestałam już płakać. Prawie zapomniałam, co wydarzyło się tak nie dawno...

THESE EYESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz