Epilog

395 15 2
                                    

- Ta sukienka jest śliczna, dzięki Teressa - mama uśmiechnęła się sztucznie.

Głupie ciotki wprosiły się do nas do domu z okazji roczku dziecka. Ja w życiu nie widziałam tych kobiet na oczy. Że też dopiero teraz przypomniały sobie o naszym istnieniu.

- Och, nie ma za co, moja droga.

Mama zaprosiła dwie koleżanki z pracy na urodziny małego Tommy'ego, a ja Jace'a, Julię i Bena, który wziął ze sobą Nate'a. Wszyscy przynieśli po upominku dla małego blondynka.

Tommy skakał aktualnie na moich kolanach i chichotał głośno. Ja trzymałam go za rączki i śmiałam się razem z nim.

- Ślicznie z nim wyglądasz - szepnął mi do ucha Jace, a później dodał po namyśle - Miley, mogę go potrzymać?

Uniosłam wysoko brwi, nigdy nie brał małego na ręce, ale podałam mu go bez komentarza. Brunet chwycił malca niepewnie i trzymał go jak bombę, która miała zaraz wybuchnąć. Zaśmiałam się głośno. Wyglądało to bowiem bardzo komiczne.

- Przytrzymaj go bliżej siebie. On cię nie ugryzie.

- Nie byłbym tego taki pewny - mruknął.

Ojciec Jace został skazany na 5 lat więzienia w zawieszeniu. Chłopak bardzo przeżył nieszczerość ojca, z siostrą Jace było tak samo. Jace nie chcąc zostać umieszczonym w domu dziecka, został młodym dorosłym, czyli jest dorosły prawnie. Musi płacić podatki i inne takie.
Laslie, siostra Jace nie uczęszcza już do college'u, tylko mieszka z bratem. Wróciła do miasta chyba na stałe. Postanowiła, że się przeniesie do najbliższej szkoły.. Laslie była totalną odwrotnością Jace. Cechowała się nieśmiałością, skromnością i kochała chodzić do szkoły.

- My będziemy się już zbierać - powiedział Ben, ciągnąc Nate'a za rękę.

- Jasne, jak musicie. Odprowadzę was. - Wstałam z podłogi. Jace posłał mi spojrzenie mówiące: nie-zostawiaj-mnie-tu-samego-z-dzieckiem.  Na to spojrzenie teatralne wzniosłam oczy ku niebu.

- Julia, ty też idziesz? - zapytałam zdziwiona.

- Mam randkę za godzinę.

- Z kim?

- Z tym słodkim chłopakiem z kina, mówiłam ci o nim.

- O, matko. Super, wiesz już, co ubierzesz?

- Jeszcze nie, ale na pewno coś wymyślę. Jak coś, to spytam Bena o radę. On ma świetny gust.

Pożegnałam przyjaciół i wróciłam do zestrachanego Jace'a trzymającego na kolanach małego Tommy'ego.

Oparłam się o framugę i podziwiałam ten jakże uroczy widok. Nagle poczułam jak mama podchodzi do mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się na jej widok. Z nią było już tylko coraz lepiej.

-Nie zgadniesz, co właśnie usłyszałam przez telefon!

- Co takiego?

- Ojciec Marcusa wyjeżdża wraz z rodziną do innego stanu. Wyprowadzają się! Nawet nie wiesz jak się cieszę!

-Rany, to wspaniale! - krzyknęłam, obejmując mamę. Nareszcie nie będę musiała widywać Marcusa w szkole ani się martwić tym, czy znowu mnie nie zaczepi.

-Dlaczego tak właściwie wyjeżdżają? - zapytałam zaciekawiona.

- Prawdopodobnie jego ojciec boi się tego, że wyjdzie na jaw to, że ma dziecko z kochanką - powiedziała, wzruszając ramionami. - Cały czas jednak będzie płacił alimenty na Tommy'ego.

- Jego żona musi być naprawdę naiwna, że tego wszystkiego nie zauważa - stwierdziłam - Zresztą, nie ważne, nie dołujmy się w taki uroczysty dzień. Wracajmy od gości.

- Dobrze, kochanie.

 Znowu spojrzałam na rozczulający obrazek Jace'a bawiącego się z moim braciszkiem. Szybko do nich dołączyłam.

- Ej Miley, może sprawilibyśmy sobie takiego brzdąca? - spytał Jace, puszczając do mnie oko.

- Jeżeli nadal będziemy razem...

-Ja miałbym cię opuszczać? Chyba śnisz - odrzekł, całując mnie w policzek. Moja miłość do niego właśnie w tej chwili zwiększyła się kilkakrotnie, jeżeli było by to jeszcze możliwe.

Moja mama była bardzo zdziwiona, kiedy w końcu przedstawiłam jej Jace'a. Stwierdziła, że to chłopak zupełnie nie w moim typie. Na szczęście szybko znaleźli wspólny język i Jace przebywał u mnie częściej niż w swoim domu. Ja nie narzekałam. Laslie też czasem nas odwiedzała.

Wzięłam od bruneta swojego brata i siadłam na fotelu, przytulając do siebie Tommy'ego.

Chciałam, żeby tak było wiecznie. Czułam się w końcu szczęśliwa. Czułam, że wszystko wróciło na swoje miejsce, i że w końcu jest dobrze. Lecz wiedziałam, że to tylko chwilowy stan. Bo przecież w końcu musiało się coś stać. Coś złego, coś co nie bardzo będzie nam odpowiadać. Ale czy nie na tym właśnie polega życie? Na ciągłym wzlatywaniu i upadaniu? Tylko przy tym ostatnim warto mieć przy sobie osoby, które zdołają cię pozbierać. Ważne jest w życiu, żeby takie znaleźć. Ja miałam szczęście, bo takie znalazłam.

THESE EYESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz