Po sprzeczce z wrednymi sukami pognałam na lekcję. Wchodząc do klasy, zauważyłam, że całe szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Usiadłam na moim miejscu, rozmyślając o tym jak sprawić, by wszyscy zapomnieli o pamiętnym napisie na szafce. Chociaż to może być tylko kwestią czasu. Rok temu jeden chłopak przyszedł do szkoły nagi, bo brał udział w jakimś strajku. Teraz nikt o tym nie gada. Tak, to zdecydowanie kwestia czasu. Mam przynajmniej taką nadzieję, ponieważ robi się to już trochę męczące.
***
- Nie mogę patrzeć już na te szkolne żarcie - żachnął się Ben. - Jest tak bardzo tłuste. Chyba zacznę przynosić własne jedzenie.
Usiedliśmy przy naszym stoliku, ja, Ben i Julia. Niestety musieliśmy zrezygnować z wyjścia na obiad z budynku szkoły, bo na dworze zaczął padać rzęsisty deszcz że śniegiem. Tak bardzo tęskniłam za latem, za upalnym słońcem i pływaniem w basenie u Julii. Na razie musimy znosić zimowe pogody.
Popatrzyłam z ubolewaniem na mój kawałek pizzy, jabłko i wodę. Jedzenie w szkolnej stołówce nie należało do najsmaczniejszych, dlatego wielu uczniów w porze lunchu opuszczało szkole mury, by zjeść coś, co nie ocieka tłuszczem lub jakimś obrzydliwym sosem.
- Przynoszenie własnego jedzenia to niegłupi pomysł - odparła Julia i związała swoje różowe włosy w kitkę. - Zaoszczędziłabym kupę kasy. Właśnie w ferie chciałam pojechać kupić sobie nowe buty - rozmarzyła się.
- Ja podczas przerwy będę siedzieć w domu albo w kawiarni - poskarżyłam się. Wiedziałam, że moi przyjaciele nie mięli na to wpływu, ale mojej matki nie było stać, by pojechać w góry albo gdziekolwiek. Nie żeby to był jakiś poważny problem, ale miło jest czasem wyrwać się z domu. - Nieważne.
- Tak sobie pomyślałem, - na twarzy Bena zagościł ogromny uśmiech - że moglibyśmy pojechać do mojego domku w górach.
- To ty masz domek w górach?! - wykrzyknęłam. Kilka osób z sąsiednich stolików popatrzyło na mnie krzywo. - Masz domek w górach? - powtórzyłam ciszej.
- Tak.
- Nie wiedziałam, że twoi rodzice są tacy bogaci - powiedziała Julia.
- Po prostu odziedziczyli go po babci. Kiedyś bardzo lubiła tam jeździć i spędzać całą zimę w towarzystwie swoich kotów- wyjaśnił Ben wzruszając ramionami, patrząc krzywo na pizzę.
- Aha - powiedziała Julia, podnosząc ręce w geście kapitulacji.
- W takiem razie piszecie się na to?
- Na co się piszecie? - za moich pleców dobiegł mnie znajomy głos. Przeszedł mnie dreszcz. Nie widziałam, żeby Jace pojawił się od pamiętnego wieczoru w szkole. Z marnym skutkiem wypatrywałam go na przerwach i na stołówce. A tu proszę, jaka miła niespodzianka.
- Wybieramy się na ferie w góry do domku Bena - powiedziała Julia, prostując się nagle na widok wystającej czupryny Nate'a zza pleców Jace'a.
-Wow stary, masz domek w górach? Ale zarąbiście - powiedział Nate pojawiając się obok Jace'a. Ben momentalnie zrobił się czerwony na twarzy i uśmiechnął się głupkowato.
- My z Natem właściwie nie mamy, co robić na ferie. Może moglibyśmy pojechać do tego domku z wami? - spytał się Jace. Ben nie zdążył nawet odpowiedzieć chłopakowi, gdy ten nagle zaczął poklepywać go po plecach.
- Zajebiecie, stary. Prześlij nam szczegóły na fejsie. Nara! - wyrzekł Jace. Nate pomachał nam na pożegnanie i obaj byli już na drugim końcu stołówki.
Gdy chłopaki oddalili się od naszego stolika, Ben wraz z Julią zaczęli podskakiwać na krzesłach i drzeć się wniebogłosy.
-Matko! Nie wierzę w to! Spędzę całe ferie w towarzystwie dwóch najprzystojniejszych chłopaków w cale szkole! - wykrzyczała Julia, unosząc obie ręce w górze. Czy tylko ja zauważyłam, że żaden nie poczekał chociażby na odpowiedź Bena?
- Spokojnie, Julia. Przecież mieliśmy spędzić ten czas we troje. Zaraz... Czy ty się na to zgadzasz?! - wysyczałam, widząc jak Ben, pije swój sok z szerokim uśmiechem na ustach. - Nie wiem, czy to dobry pomysł. My ich w ogóle nie znamy!
-Oj daj spokój, Miley. Przecież to tylko tydzień. A ty... Będziesz mogła go spędzić z nami oraz z panem Lewisem - powiedział dumny z siebie chłopak, puszczając mi oczko.
- Właśnie, Miley. To tylko tydzień. A przecież dlatego urządza się takie wyjazdy, aby lepiej się poznać.
Dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie sprawę, w co się wpakowaliśmy. Choć... Nie ukrywam, troszkę spodobała mi się wizja widywania codziennie przez tydzień dołeczków Jace'a. I tych jego oczu...
***
JacePowoli wysiadłem z samochodu. Nie bardzo spieszyło mi się do domu, ponieważ, jak mogłem wywnioskować z auta stojącego na parkingu, mój ojciec już wrócił z pracy. A co za tym idzie, pewnie znów dostanę opieprz za wagarowanie. Po prostu doskonałe zwieńczenie dnia. Westchnąłem głośno i zamknąłem czarnego mercedesa. Był to prezent od ojca na moje szesnaste urodziny. Pamiętam, jak się wtedy na niego cieszyłem. Teraz chętnie oddałbym go za normalną rodzinę.
Wszedłem do domu i z radością powitałem Flo, mojego kota.
Flo to dachowiec, którego przygarnąłem jak był jeszcze młodym kociakiem. A właściwie przygarnęła go moja siostra, ale to do mnie bardziej się przywiązał. Teraz kot wraca do domu raz na miesiąc, więc ucieszyłem widząc go całego i nierozjechanego na jakiejś drodze.
-Jace! Jak miło, że raczyłeś w końcu wrócić do domu - powiedział ojciec, wyłaniając się z kuchni.
-Eh sorry byłem u kolegi - nawet nie chciało mi się kłamać, że zostałem dłużej w szkole. I tak już pewnie wiedział cała prawdę. Wruszyłem ramionami.
-A właśnie. Przed chwilą dzwoniła do mnie twoja wychowawczyni z informacją, że nie pojawiasz się za często w szkole. Mógłbyś mi to wyjaśnić? - spytał, przyglądając mi się że złością. Spojrzałem na przystojnego jak na swój wiek, choć lekko już siwego, czterdziestopięciolatka i głośno westchnąłem. A nie mówiłem?
- Och, tato. Wiesz przecież, że ta szkoła mnie po prostu nudzi - odrzekłem, przewracając oczami.
- Ach tak? W takim razie wiem, w jakiej szkole na pewno nudzić ci się nie będzie. Jeszcze raz się dowiem, że nie przyszłeś do szkoły z niewyjaśnionych powodów, wyślę cię do szkoły wojskowej. Z internatem - powiedział, unosząc lekko brwi.
Na myśl o szkole wojskowej przeszły mnie ciary. Sama idea takiej szkoły nie byłaby taka straszna. Przystosowałbym się. Lecz myśl, że nie mogłbym widywać się z przyjaciółmi, (oraz Miley) nie wydawała się taka pociągająca.
- Dobra, dobra. O co taka spina? Przysięgam, że będę chodził już do tej jebanej szkoły.
- Jace! Jak ty się wyrażasz?! Matka nie byłaby z ciebie dumna!
- Z ciebie też nie, widząc jak "zajmujesz'' się swoimi dziećmi. I jak często z nimi rozmawiasz. To chyba pierwszy raz, kiedy widzimy się w tym tygodniu.
- Przecież wiesz, jaki jestem zapracowany. Ciężko pracuje, abyśmy mogli żyć w luksusie. Powiedz, czy jest ci ciężko z tym nowym motocyklem? - zapytał ironicznie, wskazując głową na okno.
- Zamiast tego, wolałbym mieć prawdziwego ojca. Nie potrzebuję tego wszystkiego! - mówiąc to poszedłem na górę, do swojego pokoju. Zamykając drzwi, trzasnąłem nimi jak najmocniej umiałem.
Wrzuciłem płytę do odtwarzacza, podkręciłem głośność i rzuciłem się na łóżko. Po chwili do moich uszu zaczęły dobiega pierwsze dźwięki piosenki Kurt'a Cobain'a z zespołu Nirvana.
Całe szczęście, że ojciec wyjeżdża na ferie w delegację i nie muszę mówić mu o wyjeździe do domku z Miley, Nate'm i jej przyjaciółmi. Trochę mi wstyd za to w jaki sposób wkręciłem się w ten wyjazd, ale nie potrafiłem się powstrzynać. Ale teraz nie byłbym taki pewien, czy ojciec pozwoliłby mi jechać, zwłaszcza po dzisiajszej kłótni. Ale czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. Czy jakoś tak.
CZYTASZ
THESE EYES
Teen FictionŻycie siedemnastoletniej Miley nie jest usłane różami. Dziewczyna zmaga się z wieloma problemami. Nagle w jej życiu pojawia się Jace. Czy chłopak jest w stanie uratować Miley, gdy jej sekrety wyjdą na jaw? /ZAKOŃCZONE/