Rozdział XXV

260 14 2
                                    

Wsiadłam za Jacem do samochodu. W dalszym ciągu nie powiedział mi, gdzie mnie zabiera, więc byłam bardzo ciekawa. Chłopak zapiął pasy i ruszyliśmy.

- Jak tam wasze stosunki z Julią? Nadal jesteście na siebie obrażone? - spytał, Jace zerkając na mnie.

- Nie wiem. Nie chciała się do mnie dzisiaj odzywać. Mam nadzieję, że jej szybko przejdzie.

- To dziwne, że myśli, że Nate się w tobie podkochuje. Raczej bym to zauważył.

- Właśnie, ale do niej nic nie dociera. Mam nadzieję, że przejrzy na oczy, gdy w końcu Nate... - szybko ugryzłam się w język zanim zdążyłam dokończyć zdanie. Matko, prawie się wygadałam.

- Co zrobi Nate? - spytał. Marszcząc brwi. Wygląda słodko jak tak robi.

- A no, ten... Powie jej prawdę i w ogóle - odpowiedziałam wymijająco. Szybko, zmień temat. Eeee... - A lubisz świstaki?

- Świstaki? Serio? - spytał Jace, wybuchając śmiechem. Na co ja przewróciłam oczami z zażenowania. Co mi przyszło do głowy z tymi świstakami?! Czułam jak policzki mi płoną.

- A tam, no bo wiesz... Są takie urocze i w ogóle...

- Taak, są. Zwłaszcza kiedy się czerwienią - powiedział, spoglądając w moją stronę z zadziornym uśmiechem - A tak na marginesie, to już dojechaliśmy.

Spojrzałam na miejsce, gdzie zaparkowaliśmy. Stanęliśmy przed jakimś tanio wyglądającym, śniadaniowym bistro.

- Czy to dla jakiejś zapyziałej restauracji kazałeś mi się tak wcześnie ubierać i wychodzić? W takie zimno? - spytałam wskazując na termometr w telefonie, który wskazywał minus dziesięć stopni.

- Tak - odpowiedział dumny z siebie i wyszedł z auta. Gdy zobaczył, że ja nie wysiadam, przywołał mnie ręką i wskazał na bistro. Eeeh... Mam nadzieję, że chociaż dobre jedzenie mają.

W środku znajdowało się kilka boksów. Były pokryte czerwoną skórą. Stoliki były solidne i drewniane. Usiedliśmy przy jednym. Miałam doskonały widok na ulicę. Śnieg wyglądał ślicznie.

Po chwili stwierdziłam, że mają najlepsze menu śniadaniowe jakie kiedykolwiek jadłam. Także tego... Nie oceniajcie restauracji po wyglądzie czy coś. W życiu nie jadłam tak pysznych pankejków!

- Widzę, że ci smakuje - zaśmiał się Jace, patrząc jak połykam trzeci placek, kiedy on dopiero kończył pierwszy. - Musisz zwolnić.

Nic nie odpowiedziałam, bo usta miałam pełne tych cudownych pankejków. Kiedy przełknęłam to, co miałam w buzi, powiedziałam:

- Dobra, odwołuje to, co wcześniej powiedziałam. To najlepsza restauracja w tym miejscu. Choć nie byliśmy w wielu.

- Sprawdziłem w internecie, gdzie można zjeść najlepsze śniadanie. Zauważyłem, jak smakowały ci naleśniki Nate'a.

- Miło z twojej strony - powiedziałam, gryząc słomkę od napoju. Uwielbiałam, kiedy taki był. Gdy szybko skończyłam swoją porcję, domówiłam jeszcze gorąca czekoladę z piankami, która również okazała się być przepyszna.

Na dziś mieliśmy w planach iść później na narty, żeby skorzystać z ostatnich chwil w domku, więc nie musieliśmy się spieszyć. Siedzieliśmy w barze i rozmawialiśmy.

***

Wracając do domku z Jace'em, trochę się stresowałam. Obawiałam się konfrontacji z przyjaciółką, ale co ma być, to będzie.

Na kanapie siedział Nate z Benem, grali w jakąś grę na pady i chyba świetnie się bawili, bo nie zauważyli, że wkroczyliśmy do środka. Dopiero teraz spostrzegłam, jak Nate ukradkiem patrzy na Bena. Jak mogłam być taka ślepa. Miałam ochotę palnąć się w czoło.

THESE EYESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz