Rozdział XXIV

240 12 1
                                    

Gdy obudziłam się rano od razu przypomniałam sobie o wczorajszej kłótni z Julią.

Postanowiłam, że pogadam z Nate'em a później z nią. Muszę się dowiedzieć o co chodzi temu chłopakowi.

Wstałam z łóżka i przeszłam bezgłośnie obok śpiącego Jace'a. Trochę mi go żal leżącego na tej podłodze, ale mówi, że mu wygodnie. Mam nadzieję, że to prawda.

Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam się i zeszłam po schodach na dół. Całe szczęście wszyscy jeszcze spali, więc mogłam sobie w spokoju pomyśleć. Musiałam dobrze przemyśleć o co zapytać Nate'a i w jaki sposób to zrobić. A na to potrzebowałam spokoju. Zrobiłam sobie płatki i już miałam siąść na kanapę, gdy rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam, że dzwoni moja matka. Nie powiem, zdziwiłam się, ponieważ ona nigdy nie dzwoni. A może coś się stało? Szybko odebrałam telefon.

- Cześć córciu, jak mijają ci ferie?

- Dobrze, coś się stało, że dziwisz? Jakoś nigdy nie kwapiłaś się, aby dowiedzieć się co u mnie.

- A nie, tak tylko dzwonię. Chciałam cię tylko poinformować, że u mnie też wszystko w porządku. Zaczęłam nawet powoli urządzać pokój dla dziecka. W tym małym pokoiku naprzeciwko twojego.

- A skąd miałaś na to pieniądze?

- Oczywiście z pieniędzy Jay'a, ojca dziecka.

Prawdę mówiąc przez ten cały wyjazd, całkowicie zapomniałam o moim przyszłym rodzeństwie. Ahh i o tym, że jego tatą był ojciec Marcusa. Na samą myśl o nim zrobiło mi się niedobrze.

- Aha okej. Sorry, muszę już kończyć, pa.

Nacisnęłam czerwona słuchawkę i rzuciłam telefon na kanapę. Choć nadal nie miałam ochoty z nią rozmawiać, naprawdę miło mi jest słyszeć, że moja matka zajęła się czymś, czym zajmują się inne mamy. Choć myśl o tym, że za kilka miesięcy będę miała rodzeństwo... była naprawdę dziwna.

Siadłam na kanapie, by zjeść płatki.

Zapatrzyłam się w telewizję i aż podskoczyłam na krześle, gdy usłyszałam za sobą głos.

- Hej, nie chciałem cię przestraszyć - powiedział z uśmiechem Nate.

- Nic się nie stało.

- Rozmawiałaś z mamą? - Zaczął nasypywać płatków śniadaniowych o smaku cynamonu do miski. Usiadł przy wyspie kuchennej, na co ja postanowiłam posiedzieć z nim.

- Tak... - powiedziałam z rezygnacją w głosie i odłożyłam telefon na blat.

- Nie chcę się wtrącać, ale wszystko okej, bo trochę oschle ją potraktowałaś?

- Wszystko w porządku. Nie masz się o co martwić - wykrzywiłam usta w wymuszonym uśmiechu.

W kuchni nastała niezręczna cisza, przerywana odgłosami chrupania płatków śniadaniowych.

- Chciałam cię jeszcze o coś zapytać - popatrzyłam znacząco w jego brązowe oczy.

- Wal.

- No więc, nie uważasz, że należą mi się jakieś małe wyjaśnienia z wczoraj?

- Niby czemu? - Nate podniósł brwi zdziwiony, gdy nagle zrobił minę, jakby się domyślił, o co mi chodziło. Mam nadzieję, że myśli tak wolno, bo jest rano, a nie dlatego, że jest idiotą. - Tobie chodzi o to, dlaczego nie powiedziałem, kto mi się podoba?

- Można tak powiedzieć.

- Śmieszna sprawa - poruszył się nieznacznie na krześle. - Miałem ci to powiedzieć ostatnio, pamiętasz? - kiwnęłam głową na tak.

THESE EYESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz