Rozdział II

528 20 7
                                    


Zsiadając z motocykla zachwiałam się niebezpiecznie, lecz zdołałam się utrzymać na zmęczonych nogach. Pomimo mojego wcześniejszego uprzedzenia co do tej machiny, nawet mi się podobała jazda na niej. Czułam się wolna i beztroska. Dodatkowym plusem był oczywiście Jace.
Dojechaliśmy pod mój dom. Na szczęście z zewnątrz wyglądaj lepiej niż wewnątrz. Matka wyniosła z niego wszystkie cenne przedmioty. Wyglądał okropnie.

Popatrzyłam na Jace'a w momencie, gdy on przyglądał się bezczelnie mojemu tyłkowi.

- Ej, na co się gapisz? - zapytałam zbulwersowana i zażenowana zarazem. Znowu zrobiłam się czerwona jak burak. Żenada.

- Na to, na co mam ochotę - odparł, w końcu odrywając wzrok od mojego tyłka. Pokręcam głową z dezaprobatą.
Eh, dupek.

- Chyba muszę już iść. Dzięki za podwózkę - powiedziałam, ruszając w stronę drzwi wejściowych.

- Hej, poczekaj! Nadal nie zdradziłaś mi swojego imienia - krzyknął Jace.

- Jestem Miley Carter, miło mi! - odkrzyknęłam i weszłam do budynku.


Matki nie było w domu. Sama nie wiem czemu mnie to nie zdziwiło. Po tym jak ojciec nas zostawił, rzadko tu bywała. No i oczywiście powodem tego była też jej praca. Nie do końca wiem, dlaczego tata od nas odszedł. Matka nigdy nie chciała mi powiedzieć. Mam mu za złe, że mnie zostawił tak bez słowa i wyjaśnień. Żaden kochający tata nie zrobiłby czegoś takiego własnej córce. Wątpię czy ktokolwiek jeszcze mnie kocha. Moi rodzice mają mnie kompletnie w dupie.

Kiedy odłożyłam plecak do mojej sypialni, poszłam do kuchni zaparzyć sobie herbaty i może coś zjeść. Przechodząc przez korytarz, zauważyłam, że na ziemi przed drzwiami leży kartka. Ktoś musiał ją wcisnąć przez szparę w drzwiach. Aż dziwne, że kiedy wchodziłam, nie zauważyłam listu. Schyliłam się po kopertę i zobaczyłam, że była zaadresowana do mojej matki - Loren Carter. Zdziwiłam się, bo to nie był jak zwykle rachunek za prąd czy wodę. Niewiele się zastanawiając, otworzyłam ją. Wiem, że nie powinno się czytać czyjejś korespondencji, ale no cóż, stało się. Od dziecka byłam bardzo ciekawska.

Jeśli do końca tego miesiąca, nie oddasz mi kasy, suko, to zrobię z twojego życia jeszcze większe gówno niż teraz.
         H. L.

Byłam przerażona. Nie wiedziałam, co to ma znaczyć. Czego on od nas chciał? Czy moja matka zadłużyła się u jakiegoś gangstera? W sumie to byłoby do niej podobne. Nie raz widziałam ją przez okno, jak rozmawiała z jakimiś podejrzanymi typami. Pewnie chodziło o pieniądze na prochy, alkohol lub coś w tym stylu.
Zwinęłam list trzęsącymi się rękoma i schowałam go do kieszeni spodni. Dam go matce jak wróci do domu. Niech się wytłumaczy, to są jej sprawy, nie moje. Kiedyś starałam się ją wspierać, ale mnie odtrąciła i kazała się nie wtrącać.

Nie bardzo pasują mi tu te groźby. Jeszcze nikt nigdy nie wysłał jej takiego listu. Chyba, że matka dobrze go przede mną schowała. Nie miałam już do niej siły. To było dla mnie za dużo jak na jeden dzień. Najpierw "to" po szkole, a teraz  jeszcze ten list.

Poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam bardzo zmęczona i senna. Przez głowę przemknęła mi myśl, aby zadzwonić do Bena, spytać się co u niego słychać, w końcu leży chory w domu, lecz nie chciało mi się wstawać z łóżka po telefon. Sięgnęłam po koc i przykryłam się nim po samą szyję. Oczy same mi się zamknęły. Zasnęłam, o niczym już nie myśląc. 

   ***

JACE

Patrzyłem, jak Miley znika w głębi budynku. Bardzo podobało mi się jej imię. Pasowało do niej.

THESE EYESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz