Rozdział XI

317 17 1
                                    


Jest poniedziałek rano. Gdy wróciłam w piątek, a właściwie w sobotę, wieczorem, mojej matki nie było w domu. I całe szczęście. Przynajmniej nie musiałam wysłuchiwać jej wykładów na temat późnego wracania do domu. Jakby sama tego cały czas nie robiła.
Całą sobotę przeleżałam w łóżku, rozmyślając o wcześniejszej nocy. Dużo wypiłam, ale na szczęście pamiętam prawie wszystko. Na przykład jak wygadałam się przed Jacem o mojej matce. Co mi strzeliło do głowy? Przecież ledwo go znam. A tego, co mu powiedziałam nie mówiłam nawet moim przyjaciołom. Ale on jakoś inaczej na mnie działał. Chociaż naprawdę mogłam sobie to darować. Przysięgam, to był ostatni raz, kiedy się upiłam.

Ach, pamiętam i oczywiście ten pocałunek. Co prawda w policzek, ale i tak długo nie mogłam się po nim otrząsnąć. Co miał on oznaczać? A może on się tak żegna z każdą dziewczyną?

Niechętnie zwlekam się z łóżka i zakładam moje papcie w jednorożce. Dostałam je kiedyś na urodziny od Julii. Niezbyt w moim stylu, ale muszę przyznać, że są cholernie miękkie i wygodne.
Gdy już jestem gotowa do wyjścia, sięgam po jabłko na drogę, zakładam buty i wyciągając kurtkę, pospiesznie otwieram drzwi. Muszę się trochę pospieszyć, inaczej się spóźnię. Nadal trochę boję się chodzić samotnie po ostatnich pogróżkach, które dostałyśmy, ale do szkoły uczęszczać muszę. Co nie znaczy, że chcę.

Wzdycham ciężko i otwieram drzwi wyjściowe.

Idąc ulicą, słucham moich ulubionych piosenek. Poprawia mi to trochę nastrój. Zaczynam nawet wesoło podśpiewywać pod nosem.

Mijam moją ulubioną kawiarnię, przez szybę dostrzegam Mirandę. Macham jej energicznie ręką i idę dalej. Nie wchodzę do środka, bo i tak się dzisiaj z nią spotkam, ponieważ pracuję do siódmej. Naprawdę lubię tę pracę.

Wchodząc do szkoły, zauważyłam jak niektórzy dziwnie się na mnie patrzą. Przechodząc przez hol słyszałam szepty i śmiechy. Ludzie pokazywali na mnie palcami i trącali się łokciami ilekroć koło nich przechodziłam. Wydało mi się to co najmniej dziwne, ponieważ zwykle nikt nie zawraca sobie mną głowy. Znaczy, taką mam nadzieję.

Szłam przez korytarz z coraz bardziej bijącym sercem. Musiałam znaleźć przyjaciół i dowiedzieć się o, co chodzi.

Docierając do szafek zauważyłam, że krąg uczniów otacza moją szafkę. Przyspieszyłam kroku i przedarłam się przez nastolatków, by dowiedzieć się co ich tak interesuje. Wywołałam przy tym śmiechy i gwizdy.

Wtedy zobaczyłam, co wywołało tyle zamieszania. Ktoś napisał sprayem na mojej szafce ''córka kurwy''. Stałam tam jak wryta i czułam jak krew opływa mi z twarzy. To się nie dzieje na prawdę! To musi być tylko zły sen! Zamknęłam oczy i zaraz je otworzyłam. Lecz niestety, nie obudziłam się w ciepłym, bezpiecznym łóżku, a nadal stałam na korytarzu i napis i śmiejący się uczniowie ciągle tam byli.

Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie chciałam, by ludzie widzieli, jak daję upust swoim emocjom. Pobiegłam w stronę damskiej toalety i zamknęłam się w kabinie, pozwalając łzom płynąć po twarzy. Kto mógł to zrobić? Coś tak okrutnego... Do głowy przychodziła mi tylko jedna osoba. Ta sama, u której nie tak dawno siedziałam w samochodzie i powierzałam jej swoje sekrety. Ta sama, która dwa razy stanęła w mojej obronie. Ta sama, która okazała się być nieumiejącym dochować tajemnicy, parszywym dupkiem.

Nie, to nie mógł być on. Ale wszystko na niego wskazuje.

Dlaczego on? Mogłabym winić o to każdego, tylko nie jego. Nadal nie potrafiłam przyjąć tego do wiadomości. Jace okazał się być taki sam jak inni.

THESE EYESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz