Cześć 9

387 29 11
                                    

Była niedziela - jeden z dni wolnych, w który akurat miałam odwiedzić Hoseoka w jego dormie.

Jeżeli miałabym być szczera, to za grosz nawet nie miałam ochoty tam iść. Na samą tą myśl, lekko stresowałam się w środku. Jednak kiedy widziałam, z jakim szczęściem o tym mówił, trudno było mi odmówić. I to właśnie było dziwne. Poza tym to nie tak, że po raz pierwszy będę w domu chłopaka. A nawet siedmiu. Nie. Wcale.

Dzień wcześniej Hoseok wysłał mi adres i godzinę, na którą powinnam być.
Tak jak można było się spodziewać po tak sławnych gwizdach, mieszkali na jednym z bogatszych osiedli. Żeby wejść do klatki schodowej, musiałam wpisać wcześniej kilka razy wysłany przez Hoseoka kod.

Kiedy już stałam pod - jak mniemam - jego drzwiami, po raz kolejny popatrzyłam na adres wysłany przez chłopaka, aby upewnić się jeszcze raz, czy to na pewno to mieszkanie. Zapukałam kilkakrotnie do drzwi, jednak nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, dlatego też zadzwoniłam dzwonkiem, a już po chwili usłyszałam, jak ktoś przekręca klucz w zamku.

W drzwiach pojawił się zaspany Hoseok, przecierający oczy ręką. Był ubrany jedynie w cienki, biały podkoszulek i bokserki. Widać, że dopiero co wstał z łóżka. Nawet jego włosy były poczochrane.

- Soojin, co ty tu robisz? - zapytał zaspany, ciągle przecierając oczy wewnętrzną stroną dłoni.

- Najwidoczniej nie pamiętasz, ale miałam dzisiaj do ciebie przyjść - mówiąc to, uśmiechnęłam się lekko. Jeszcze nie widziałam go w takim wydaniu; bez żadnych kosmetyków, drogich ubrań i tym podobnych.

Chłopak na moje słowa jakby się przebudził. Ponownie zlustrował mnie od dołu do góry, a potem popatrzył za siebie, aby następnie znowu popatrzyć się na mnie.

- Dzisiaj jest niedziela!? - podniósł głos.

- Jak chcesz, to mogę wrócić później... Kiedy się ogarniesz, czy coś.

- Nie, nie, nie - od razu zaprzeczył, nie dając mi dojść do głosu. - Wejdź do środka - mówiąc to, lekko uchylił drzwi i zaraz potem zniknął.

Niepewnie weszłam do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Nie postawiłam nawet dobrze jednego kroku, kiedy prawie poślizgnęłam się na skarpetce leżącej na ziemi. Najwidoczniej nie za bardzo dbają o porządek, jednak jeżeli mam być szczera, nie przeszkadza mi to.

- Już jestem - powiedział Hoseok, zbiegając w tym samym momencie ze schodów.

Brunet przebrał się w biały T-shirt z jakimś czarnym nadrukiem oraz ciemne jeansy i muszę przyznać, że nawet w tak zwyczajnym stroju prezentował się bardzo dobrze.

- No co tak stoisz? Ściągaj buty i wchodź - poganiał mnie. Teraz był już rozbudzony, a nawet lekko podekscytowany.

- Dobrze, dobrze - mruknęłam, powoli zsuwając swoje adidasy z nóg. - Dlaczego miałam przyjść tak wczesnie rano? W sensie... aż na dziewiątą? - spytałam w międzyczasie.

- Żebyśmy mieli dużo czasu oczywiście - oznajmił zadowolony z siebie, uśmiechając się od ucha do ucha. Widziałam, jak uradowany był tym, że tu przyszłam.

Razem z Hoseokiem poszliśmy do salonu, który był połączony z kuchnią. Usiadłam na kanapie, przed telewizorem, a brunet z kolei poszedł do kuchni po coś do picia, a po chwili wrócił z dwiema butelkami Milkis w dłoniach.

- Lubisz? - zapytał, wyciągając jedną butelkę gazowanym, mlecznym napojem do przodu, który był moim ulubionym.

W odpowiedzi kiwnęłam twierdząco głową, a brunet podał mi picie do ręki.

𝙡𝙚𝙛𝙩𝙤𝙫𝙚𝙧𝙨 𝙤𝙛 𝙝𝙤𝙥𝙚; jung hoseok ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz