|Część 10

265 25 6
                                    

Następny dzień, był już ostatnim dniem tego jakże ciekawego wyjazdu. Wieczorem będziemy opuszczać dom i z powrotem wracać do Seulu, a ja w końcu wrócę do mojego przytulnego mieszkania i spokoju. Niby z jednej strony się cieszę, no bo brakuje mi trochę bycia samotną i tej błogiej ciszy, jednak z drugiej strony, jakby na to nie patrzeć, zostaje tu tyle wspomnień... I tych miłych, których nigdy nie chciałabym zapomnieć, jak i tych mniej przyjemnych, które z wielką chęcią wymazałabym z pamięci.

Obudziłam się chwilę przed siódmą. W nocy zapomniałam zasłonić okna, więc już z samego rana, słońce nie dało mi pospać, a kiedy już wstałam, aby zasłonić te głupie rolety, nie byłam już w ogóle śpiąca. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wcześniejsza pobudka równa się więcej czasu spędzonego w tym miejscu.

Szybko wyciągnęłam parę ciuchów z walizki i przebrałam się w luźny, zielonkawy sweter i szorty. Dziwnie przepełniona energią i nastawiona optymistycznie na dzisiejszy dzień, zbiegłam ze schodów wpadając wprost do kuchni. Moje wejście nie zwróciło jakoś mocno uwagi jedynej osoby w pomieszczeniu - Jina, który oparty tyłem o kuchenny blat, popijał jakiś goracy napój.

- Cześć Seokjin - powiedziałam, siadając na krześle przy stole, o mało nie zrzucając z niego i tak pusty, szklany wazon. - Co będziemy dzisiaj robić? Jakieś specjalne plany na ostatni dzień? - mówiłam podekscytowana.

- Co? - mruknął do połowy przytomny. Teraz mogę stwierdzić, że pity przez niego napój to kawa. Czuć było jej woń aż tutaj. - Ostatni dzień? - powtórzył po mnie, drapiąc się po głowie. - A... Nie, nie mamy jakiś planów. Po prostu odpoczniemy i wieczorem wrócimy.

- Ale słabo - westchnęłam, kładąc łokcie na blat stolika, a brodę opierając o moje dłonie, dotykając się za policzki. - To może chociaż coś ugotuję? Wiesz... Coś takiego mega smecznego na obiad, czy coś.

- Nie ma nic w lodówce - westchnął, po czym wziął dużego łyka kawy. Widać, że nie spał dobrze dzisiejszej nocy. Miał lekko podkrążone oczy, a jego cera (choć mogła to być wina oświetlenia) wydawała się bledsza niż wczoraj.

- W takim razie... - zastanowiłam się chwilę, wlepiając swój wzrok w sufit. - Mogę pójść do sklepu! - zdecydowanie się ożywiłam, a na mojej buzi wyrósł duży uśmiech. - Tak! I jak zrobię zakupy, to potem nam wszystkim coś ugotuję!

- Najbliższy sklep jest pół godziny stąd w mieście i to na dodatek, jeżeli jedziesz autem - znowu popił swoje słowa kawą, odstawiając kubek na stół z cichym brzękiem - a co dopiero, jeżeli chciałabyś pójść tam pieszo...

- No to... Przecież masz auto, prawda? - uśmiechnęłam się nieśmiało, licząc, że mój urok osobisty załatwi resztę i uda mi się przekonać starszego, do planu, który przed chwilą wykiełkował w mojej głowie. - Więc mogę pojechać tam sama- odwróciłam wzrok, kręcąc małe kółko palcem wskazującym o blat stołu.

- Masz prawo jazdy? - spytał, unosząc lekko jedną brew.

- Oczywiście. Zdałam nawet za pierwszym podejściem!

- Lepiej nie wpuszczaj jej za kierownicę - odezwał się trzeci głos, kompletnie rujnując moje plany.

Odwróciłam głowę w stronę drzwi wejściowych do kuchni, aby zobaczyć, kto to taki. Kilka kroków ode mnie stał Taehyung oparty o framugę drzwi ze skrzyżowanymi rękoma na piersi. Mogło mi się wydawać albo miał lekki uśmiech pod nosem.

Chłopak prezentował się dzisiaj naprawdę dobrze. Blondyn miał lekko rozczochrane włosy, jednak to tylko dodało mu urody. Szara koszula i dżinsy zdecydowanie działały na jego korzyść i nawet, jeżeli nie przepadam za nim, musiałam to przyznać z ciężkim sercem.

𝙡𝙚𝙛𝙩𝙤𝙫𝙚𝙧𝙨 𝙤𝙛 𝙝𝙤𝙥𝙚; jung hoseok ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz