Część 5

478 37 3
                                    

- I jak się czujesz - spytał Junsu, który tak jak ja, siedział teraz na tylnych siedzeniach auta. Mężczyzna powiedział to, zerkając na mnie kątem oka, kiedy przeglądał coś na swojej komórce, czyli jedynej rzeczy, z którą nigdy się nie rozstaje.

- Szczerze? Do dupy - odpowiedziałam, patrząc na obraz za przyciemnioną szybą auta. - To będzie straszne tak gadać o byciu w związku z kimś, kogo zna się tak naprawdę 2 tygodnie - burknęłam - a na dodatek o takim fałszywym.

- Tym bardziej, kiedy ostatnio było się w prawdziwym związku w szkole podstawowej - dodał, przesuwając palcem po ekranie swojej komórki.

- Cicho - syknęłam w jego stronę, po czym przewróciłam oczami. Junsu naprawdę lubi mi o tym przypominać i bardzo go to bawi. - Po prostu uważam, że bycie singielką jest fajniejsze - dopowiedziałam, krzyżując ręce.

- Jasne.

- A żebyś wiedział!

- Pamiętasz wszystko, co ci powiedziałem? - Mężczyzna sprawnie zmienił temat, nie widząc sensu kontynuowania wcześniejszego.

- Tak mi się wydaje - powiedziałam po chwili, nie odwracając wzroku od widoku za szybą.

- Obyś niczego nie zepsuła.

- Wiem, wiem - westchnęłam, opadając na oparcie siedzenia. Czuję, że dzisiejszy dzień nie będzie jednym z łatwiejszych.

- Za minutę jesteśmy na miejscu - stwierdził kierowca, przyglądając mi się w lusterku, a w odpowiedzi kiwnęłam twierdząco głową

Zanim się zdążyłam się obejrzeć, już byliśmy pod wytwórnią, jednak tym razem nie moją - to tutaj mam udawać, że właśnie się na wspólny trening wraz z moim "chłopakiem". Zabawne.

Pod budynkiem zebrało się dużo dziennikarzy, jak i fanów. Nawet kilka z nich miało bannery z różnymi hasłami, jednak nie byłam w stanie przeczytać, co na nich było napisane. Mój wzrok ostatnio się popsuł.

- Dasz radę, Soojin - zwrócił się do mnie Junsu, po czym otworzył drzwi od swojej strony i wysiadł z auta.

- No i zaczyna się - mruknęłam pod nosem, wiedząc co zaraz się stanie.

Mój przyjaciel otworzył mi drzwi, a ja ostrożnie opuściłam pojazd. Przy mnie od razu pojawił się też kierowca, który przy okazji spełnia także funkcję mojego ochroniarza i wraz z Junsu bezpiecznie przeszliśmy przez tłum fanów, którzy przepychali się nawzajem. Niektórzy nawet próbowali przejść przez średniej wysokości ogrodzenie.

Ja naprawdę kocham moich fanów, jednak to, jak czasami się zachowują, jest straszne.

Kiedy już miałam wejść do budynku, odwróciłam się. Widząc, ile fanów czekało, aby chociaż na chwilę mnie zobaczyć na mojej twarzy namalował się uśmiech. Pomachałam im, a oni zaczęli piszczeć i krzyczeć, że mnie kochają.

- Soojin, zaraz się spóźnimy - powiedział mi na ucho Junsu, na co kiwnęłam twierdząco głową.

Z moich palców zrobiłam serduszko i ponownie uśmiechnęłam się w stronę fanów.

- Do zobaczenia! - Krzyknęłam, na co moi fani także za zaczęli wykrzykiwać pożegnania.

Po całym tyn zamieszaniu, weszłam do budynku wraz z moim menedżerem. Z kolei mój ochroniarz-kierowca został na zewnątrz, aby ogarnąć sprawy ochrony i zapewnić, że żaden natrętny fan nic nie odwali.

- Cholera, Soojin, jestem już spóźniony - szepnął niezadowolony Junsu, patrząc na zegarek, który nosił na prawnym nadgarstku. - Jesteś dużym dzieckiem. Poradzisz sobie, prawda? Prawda. Tu jesteś bezpieczna, więc nie mam się o co martwić. Żegnaj - powiedział i zanim zdążyłam cokolwiek mu odpowiedzieć, ciemnowłosy zniknął za zakrętem.

- Ale...

Przewróciłam oczami. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do przodu, uważając, że skoro jestem tu w gościnie, to mogę się rozejrzeć. W końcu nic mi nie zrobią.

Weszłam na piętro, gdzie prawdopodobnie są studia nagrań i tym podobne pokoje.
W sumie to byłam tego prawie pewna - na drzwiach były plakietki z imionami i nazwiskami różnych artystów. Na ścianach z kolei wisiały różne zdjęcia idoli. Zatrzymałam się, widząc ślepy zaułek. Zawróciłam, jednak tym razem bardziej zaczęłam przyglądać się wielkim zdjęciom wiszącym na ścianach.

- Wiem, ładnie na nich wyszedłem.

Przez dźwięk znajomego głosu, wystraszyłam się do tego stopnia, że aż lekko podskoczyłam. Gwałtownie się odwróciłam w stronę jego właściciela. Przede mną stał w samej swój osobie Kim Taehyung, który aktualnie przyglądał mi się z nawet nieukrywanym zaciekawieniem. Nawet nie miałam pojęcia, kiedy się tu zjawił.

- A więc, czyżby BigHit zmienił zdanie co do żeńskich trainee? - Chłopak uśmiechnął się w złośliwy sposób, co tylko mnie rozdrażniło, tak jak cała jego osoba.

- Bardzo zabawne, Taehyung - burknęłam pod nosem. Nie miałam kompletnie ochoty na rozmowę z chłopakiem.

- Przecież tylko żartuję - powiedział, lekko unosząc ręce do góry w geście obronnym. Na jego twarzy wciąż widniał mały uśmieszek.

- Dawno cię nie widziałam - stwierdziłam, przypatrując mu się przez dłuższą chwilę. Na żywo wygląda zdecydowanie inaczej, a jeżeli na ekranie. Lepiej?

- Jakoś się ciągle mijamy - mruknął, w tym samym momencie wzruszając ramionami. - Poza tym, z tego co wiem, złamałaś obietnicę.

- Co? - Na jego słowa przekręciłam lekko głowę w prawą stronę.

- W podstawówce obiecałaś, że nie będziesz miała chłopaka - blondyn mówiąc to, mrugnął w moją stronę, na co odpowiedziałam westchnięciem.

- Po pierwsze - zaczęłam wyliczać na palcach - to było dawno. Po drugie, ten związek nawet nie jest na serio. A po trzecie...

- Tak...? - powiedział, widząc, że przez kilka sekund nic nie mówię.

- A po trzecie, tą obietnicę złożyłam przez ciebie - mruknęłam, odwracając przy tym wzrok. - Wybacz, ale idę na trening z moim chłopakiem - ostatnie słowo specjalnie powiedziałam głośniej.

Od razu po tym odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem udałam się w stronę, z której przyszłam. Muszę jak najszybciej znaleźć jakąś znajomą twarz.

- Przed chwilą mówiłaś, że i tak to nie jest na serio! - krzyknął Taehyung, ciągle stojąc w tym samym miejscu.

Na jego słowa od razu się zatrzymałam, stojąc do niego tyłem i lekko odwróciłam głowę w jego stronę.

- Żartowałam - zaśmiałam się, zarzucając ciemne włosy za plecy i rozbawiona poszłam w stronę wyjścia. - Pozdrów ode mnie Jimina.

\\\

Zmęczona, znudzona i znużona chodzeniem po całej wytwórni w kółko, siedziałam na jakiejś kanapie na korytarzu, obok sal do nagrywania. Ta wytwórnia jest o wiele gorzej zorganizowana, a jeżeli moja. U mnie wszystko jest jasne - na każdym piętrze obok windy są tabliczki z rozpiską, co jest w którą stronę, a tu z kolei nie, przez co tak naprawdę nie mogłam znaleźć wyjścia, a korytarze tutaj przypominały mi labirynt.

- Tutaj jesteś! - usłyszałam dobrze znajomy mi głos.

Od razu podniosłam się z kanapy, aytomatycznie otrzepując przy tym moje spodnie.

- Powiedzmy, że trochę się tutaj zgubiłam - mówiąc to, posłałam lekki uśmiech w stronę chłopaka.

- Nie dziwię ci się. Na początku też się tu łatwo gubiłem - powiedział Hoseok, drapiąc się przy tym po tyle głowy.

- A więc co mamy zrobić? - spytałam, od razu zmieniając temat.

- Są dwie opcje - chłopak kiedy to mówił, wyszczerzył się w uroczy sposób. - Albo będziemy po prostu udawać, że trenujemy, tak jak zakładał plan, albo...

- Albo...?

- Albo naprawdę pójdziemy sobie po tańczyć - powiedział, wzruszając ramionami. - Mi bardziej pasuje druga opcja, ale jeżeli jesteś zmęczona to-

- Taniec - przerwałam mu, mówiąc to bez zastanowienia.

𝙡𝙚𝙛𝙩𝙤𝙫𝙚𝙧𝙨 𝙤𝙛 𝙝𝙤𝙥𝙚; jung hoseok ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz