|Część 3

277 26 7
                                    

- Jakim cudem mogłeś nie wziąć telefonu?

- Skoro jesteś taka mądra, to dlaczego ty go nie wzięłaś?

- Zostawiłam go na szafce nocnej.

- Mój wpadł dzisiaj do basenu - brunet westchnął, po czym podrapał się po karku. - Tak to miałbym go oczywiście przy sobie.

- To, co robimy? - spytałam w końcu. Usiadłam na pobliskim pniu drzewa, podpierając się przy tym rękoma o brodę. Drewno było dziwnie wilgotne, jednak teraz zależało mi tylko na odpoczynku. Po tylu godzinach bezustannej wędrówki naprawdę jestem zmęczona. - No bo skoro nawet nie wiemy, kiedy wracać i tak dalej...

- Oczywiście, że szukamy dalej - powiedział to w taki sposób, jakby to było co najmniej oczywiste. - Nie mam zamiaru dzisiaj spać na dworze i to się nie zmieni.

- Niech będzie. Szukajmy dalej tych głupich chorągiewek i wracajmy do domu. Mam dość.

\\\

Jestem pewna, że chodziliśmy po lesie dobre dwie godziny. Przez ten czas znaleźliśmy tylko sześć chorągiewek. Oczywiście lepsze to niż nic, jednak... To i tak mało.

Dopiero kiedy zaczęło się zaciemniać, zorientowałam się, że kompletnie się zgubiliśmy. Na dodatek nie mieliśmy nawet telefonów, aby jakkolwiek się skontaktować. Więc w sumie... Nawet gdybyśmy mieli najwięcej flag ze wszystkich i tak śpimy na dworze, bo nie wiemy jak wrócić. O ironio.

- Daj spokój, Taehyung - odezwałam się, przystając przy tym w miejscu. - To nie ma sensu, a nie wiesz nawet, czy przypadkiem nie zagłębiamy się bardziej w las, zamiast przybliżać do wyjścia...

- Czyli twoim zdaniem powinniśmy położyć się wraz z tymi robalami, żeby pożarły nas jakieś niedźwiedzie? Nie, chyba sobie podziękuję.

- Spokojnie, nikt tu nie umrze - stwierdziłam - ale chodzenie w kółko na pewno nam nie pomoże. Poza tym bolą mnie nogi.

- To zostań tu sobie. Ja nie zamierzam dać się pożreć.

- W horrorach zawsze dopiero jak ludzie się rozdzielają, to morderca ich zabija - powiedziałam niepewnie, rozglądając się przy tym dookoła.

- Przecież przed chwilą powiedziałaś, że nikt tu nie umrze.

- Chodziło mi o niedźwiedzie. Mordercy to oczywiście inna sprawa.

- Dobrze! Usiądźmy i czekajmy na to, aby ktoś nam wbił nóż w plecy. Bardzo dobry pomysł - stwierdził ironicznie, siadając tym samym na leżącą na ziemi kłodę.

- Dziękuję.

Teraz zauważyłam, że zrobiło się kompletnie ciemno. Czyli z tego, co mówili chłopaki, na pewno jest już po dwudziestej.

Gdyby nie to, że w tle brzmiały świerszcze i cykady, byłoby kompletnie cicho. Zawiał wiatr, a ja lekko zadrżałam. Jakby na to nie patrzeć, miałam jedynie cienką koszulkę z długim rękawem i szorty.

Z kieszeni spodni wyciągnęłam chorągiewkę w różowym kolorze. Zakręciłam ją, aby materiał lekko pofalował. Wyglądała ładnie, ale kiedy pomyślałam o tym, ile bólu doznałam, kiedy chciałam ją zdobyć, jej widok mi zbrzydł. Poza tym równie dobrze może być bezwartościowa.

𝙡𝙚𝙛𝙩𝙤𝙫𝙚𝙧𝙨 𝙤𝙛 𝙝𝙤𝙥𝙚; jung hoseok ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz