|Część 2

280 28 15
                                    

- Oczywiście nie można zmieniać składu drużyn. Byłoby to nie fair - stwierdził Jimin, a moje pytanie uzyskało odpowiedź, jeszcze przed tym, jak się o to zapytałam.

Na to jedynie westchnęłam, a ten przeklęty papierek włożyłam do kieszeni. Już bycie z Yoongim w parze byłoby lepsze, bo pewnie jedynie by mnie ignorował.

- A więc zacznijmy o równo o szesnastej trzydzieści. Słońce pewnie zajdzie koło 20, więc wtedy wszyscy wracają i bez oszukiwania - powiedział Jungkook - a żeby mieć też pewność, że specjalnie nie będziecie oszukiwać, drużyna, która dojdzie tu ostatnia, traci dwie flagi.

- Dobre - Jimin pstryknął w palce. - Ty to masz łeb, Jungkook.

- Nie chcę wam nic mówić, ale jest już szesnasta trzydzieści dwa - mruknął Yoongi, zerkając na nas jednym okiem.

Jimin i Jungkook wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a potem pędem rzucili się w stronę ogrodzenia, przepychając się nawzajem i nie zwracając uwagi na to, że i tak są w jednej drużynie.

Ja jedynie mocniej zacisnęłam usta. Nagle kompletnie odechciało mi się grać i najchętniej wróciłbym do pokoju.

- Nawet nie myśl o odwrocie - powiedział Taehyung, stojąc za moimi plecami, a ja nawet przez chwilę pomyślałam, że potrafi czytać mi w myślach. - Nie mam ochoty dzisiaj spać na dworze.

- Jasne...

W oddali widziałam, jak Seokjin i Hoseok przechodzili przez płot, udając się w stronę lasu. A więc naprawdę mam spędzić głupie trzy i pół godziny z Taehyungiem sam na sam. Pomocy?

Brunet mnie wyminął i poszedł przed siebie, nie zwracając na moją osobę jakiejś większej uwagi. W sumie to w ogóle się mną nie przejmował. Po prostu zostawił mnie w tyle.

- Nie powinniśmy tędy iść - stwierdziłam, lekko podbiegając i dorównując chłopakowi kroku. - Tędy szedł Jungkook z Jiminem, więc pewnie zebrali już wszystkie flagi. Byli dość podekscytow-

- Mogłabyś przestać już gadać? - mruknął. - Idziemy tędy i koniec.

- Ale wtedy przegramy i będziemy spać na dworze - szepnęłam.

- Jeżeli ci coś nie pasuje to w sumie sobie zostań - fuknął. - Dam sobie radę sam.

- Wtedy możemy zostać zdyskwalifikowani.

- Nie my, tylko ty - burknął pod nosem, wkładając przy tym ręce do kieszeni swoich spodni.

- No właśnie. A już ci mówiłam, że nie chcę spać na dworze.

- Dobra, bądź już cicho i po prostu daj mi prowadzić - mówiąc to, przewrócił oczami. Widać, że on także nie jest usatysfakcjonowany, będąc ze mną w parze.

Wydymałam usta w niezadowoloną minę. I tak myślałam, że nasza "współpraca" będzie wyglądać gorzej, a jak na razie nie jest aż tak źle.

Nagle przystanęłam, przymrużając oczy. W krzakach dostrzegłam jaskrawo czerwony kolor, który wyraźnie odznaczał się od tła otoczenia. Od razu doszłam do wniosku, że to właśnie jest to, czego szukamy.

- Jaki kolor mają te flagi? - spytałam, odwracając się na pięcie w stronę Taehyunga. Liczyłam na to, że chociaż teraz będzie skłonny do współpracy.

- Nie wiem.

- Pomocne... - westchnęłam, ponownie odwracając wzrok na czerwony kolor. - Patrz, w tych krzakach coś jest - wskazałam na wysokie do pasa rośliny. - Wydaje mi się, że to właśnie może być ta flaga.

𝙡𝙚𝙛𝙩𝙤𝙫𝙚𝙧𝙨 𝙤𝙛 𝙝𝙤𝙥𝙚; jung hoseok ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz