- W końcu jesteś moja.-Westchnął w moje usta i ponownie mnie pocałował. Wplotłam palce w jego gęste włosy. Podsadził mnie, przez co znalazłam się na blacie, a Jeremy stanął między moimi udami.
- Bruno jest obok. – Wyszeptała, stale dotykając moimi ustami jego.
- Ogląda bajkę i jest w nią taki wpatrzony, że nic go od niej chyba nie oderwie- zaśmiał się i przeniósł swoje pocałunki na moją szyję.
- Ale może wejść w każdej chwili.- Brunet oderwał się ode mnie z głośnym mlaśnięciem.
- No dobra.- Tym razem składał tylko delikatne całusy na mojej twarzy. – Nie mogę się przy tobie powstrzymać po prostu.
- Będziesz musiał.- Zaśmiałam się i zmierzwiłam jego włosy, przez co utworzył się artystyczny nieład.
- Dlaczego?- Zdziwił się i zmarszczył brwi.
- No jak? W firmie nie będziesz mógł.- Spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
- Dlaczego nie?
- Jesteś moim szefem. Na kogo ja wyjdę, co? Ludzie od razu przykleją mi jakąś łatkę. Stwierdzą, że robię karierę przez łóżko i inne. Nie będą chcieli słuchać tłumaczeń.
- Nigdy na to nie pozwolę.
- Nic z tym nie zrobisz. Nie masz wpływu na ich gadani. Proszę, poczekajmy trochę.- Posłałam mu błagalne spojrzenie.- To jest wszystko takie świeże. Nie znamy się za dobrze.
- No dobrze, ale nie za długo. Jak widzę te spojrzenia tych facetów, jak cię rozbierają wzrokiem. Jestem tak cholernie zazdrosny.
- Rzadko ostatnio bywam w firmie. – Westchnęłam.
- Co z tego. Ten informatyk i praktykanci...
- Ale wtedy nie byliśmy jeszcze razem.
- Ale i tak byłem zazdrosny. Do innych się uśmiechałaś, a na mnie przeklinałaś po kątach.
- Ej, byłeś dupkiem.
- A ty zołzą.- Odbił piłeczkę.- Ale seksowną, więc mogę ci wybaczyć.
- Dziękuję łaskawco.- Zironizowałam.
- Proszę o pani.- Mrugnął do mnie oczkiem.
- Powinniśmy się już zbierać. Bruno już pewnie prawie śpi, a jutro idzie do przedszkola, ja do pracy.
- Możecie u mnie zostać.-Zrobił maślane oczka.
- To chyba nie jest dobry pomysł. Nie mam żadnych rzeczy, a po drugie nie chcę małemu wprowadzać za szybko jakichś zmian. Chcę, żebyście się dobrze poznali. Wszystko w swoim czasie. Ale może kiedy indziej?- Nie chciałam sprawić Jeremy'emu przykrości, ale wiem, że robię dobrze. Bruno mógłby niektóre sytuacje źle zrozumieć.
- Rozumiem. W takim razie was odwiozę.
- Mogę wezwać taksówkę.
- Czy ty musisz być taką Zosią- samosią? Zamiast powiedzieć: „Dobrze, kochanie", to ty zawsz musisz mieć swoją długą opcję.- Marudził.
- Dobrze, kochanie- zironizowałam i parsknęłam śmiechem. Zeskoczyłam z blatu i ruszyłam w poszukiwaniu mojego synka. Był przeuroczy, gdy na siłę starał się utrzymać otwarte oczka, leżąc pod kocykiem na kanapie.- Chodź maluszku. Wracamy do domu, bo zaraz mi tu zaśniesz.- Posmyrałam go po nosku.
- Ale bajka się jeszcze nie skończyła.
- Jest już późno, a jutro idziesz do przedszkola. Obiecuję, że jutro ci ją puszczę i zobaczysz zakończenie.- Popatrzył na mnie spod byka, ale na szczęście posłusznie zabrał się za ubieranie butów. Do domu wróciliśmy po ponad godzinie, bo niestety na drodze był wypadek. Bruno w tym czasie zasnął, dlatego Jeremy musiał go zanieść do łóżka.
CZYTASZ
You are such a fool!
RomanceAnastasia po śmierci ukochanego męża musi radzić sobie sama z problemami, a także wychowaniem synka...