Epilog

12.2K 301 30
                                    

Dwie kreski. Kolejne dwie kreski na trzecim już teście ciążowym, który właśnie zrobiłam. Jestem w ciąży z Jeremym. Po moim policzkach zaczęły spływać łzy. Szczęścia, ale chyba też te niepokoju. Boję się tego, jak on na to zareaguje. Mieszkamy razem, mamy poważne plany, jednak dziecko to naprawdę duży krok.

Otarłam łzy, schowałam testy do kieszeni moich jeansów i wyszłam z łazienki. Zanim weszłam do salonu, w którym byli moi chłopcy, przejrzałam się jeszcze w lustrze. Delikatnie po oczach było widać, że płakałam, ale wyglądałam w miarę znośnie. Przybierając na usta uśmiech weszłam do pokoju. Jeremy i Bruno właśnie grali w jakąś planszówkę.

- Mamo! Zagraj z nami.- Zawołał maluszek, gdy tylko mnie zobaczył.

- Idę.- Zaśmiałam się i usiadłam przy stoliku. – Tylko bez oszukiwania.- Zastrzegłam od razu.

- Coś się stało?- Zapytał Jeremy spoglądając na mnie uważnie.

- Nie. Dlaczego?- Wzruszyłam ramionami, jednocześnie przeklinając w myślach na to, jak dobrze mnie zna. Nie znalazłam jeszcze sposobu jak powiedzieć mu o dziecku.

- Załóżmy, że ci wierzę.- Powiedział i powrócił do zainteresowania grą, ponieważ akurat teraz była jego kolei.

Tak. Na razie mi wierzył, ale zapewne, gdy tylko Bruno zajmie się sobą, powróci do tego tematu. Ale ze mnie wariatka. Nie mogę tego przed nim ukrywać, ale czuję wewnętrznie taki niepokój. To mój Jeremy przecież. Moja oaza spokoju, bezpieczeństwa, nieznośny szef. Moja idealna mieszanka. Ale o dziecku, innym niż Bruno, nigdy nie rozmawialiśmy.

- Pójdę przygotować coś na kolację.- Powiedziałam nagle, po czym wstałam od stolika.

- Ale mamo! Jeszcze gramy.- Zaprotestował Bruno.

- I tak już przegrałam.- Machnęłam ręką i zaśmiałam się.- Co byście zjedli?- Oboje na moje słowa wzruszyli ramionami, dlatego też zdałam się na siebie.

Będąc w połowie krojenia warzyw, poczułam wielkie ramiona oplatające mnie w talii. Jeremy wtulił się we mnie i niespodziewanie zaczął gładzić mój brzuch. Wiem, że było to nieświadome, jednak poczułam takie dziwne motylki w brzuchu. Przymknęłam oczy i skupiłam się na tej przyjemnej chwili. Gdy jednak za długo to trwało, odwróciłam się w jego stronę tak, że patrzyliśmy sobie w oczy.

- Wiem, że coś jest nie tak. Możesz mi powiedzieć naprawdę wszystko. –Zapewnił, posyłając mi łagodne, ciepłe spojrzenie. Przeczesałam ręką włosy ze zdenerwowania i przegryzłam mocno swoją dolną wargę.

- Ja... Po prostu...jest mi to ciężko powiedzieć.- Zaczęłam. Dalej nie byłam gotowa na tą wiadomość. Ale jak ja chcę to zaplanować?

- Hej...- chwycił moją twarz w dłonie.- Jestem tu dla ciebie i zawsze cię wysłucham. Nieważne, co by to było.

- Boję się ci to powiedzieć.- Zamknęłam oczy, czując jak pojawiają mi się w nich łzy.

- To coś złego?- Spytał.

- Nie...nie. Tak mi się wydaje.

- Więc co, kochanie? Nie trzymaj mnie w niepewności, proszę.

- Jeremy, ja...ja jestem w ciąży.- Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie przenikliwie i poczułam, jakby to, co powiedziałam, nie docierało do niego.

- Dziecko? Będę tatą?- Spytał po minucie ciszy. Pokiwałam głową.- I to było to, czego tak bardzo się obawiałaś? Bałaś się, że cię zostawię?- Milczałam na jego słowa. Jestem idiotką.- Skarbie, jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć? Tak bardzo cię kocham. Dziecko to najwspanialsza wiadomość. Boże! Będę tatą! – Wykrzyknął nagle i niepodziewanie podniósł mnie i zaczął obracać.

- Postaw mnie, bo zaraz ci pokażę pierwsze niechciane objawy ciąży. Chyba nie chcesz mieć tego, co dziś zjadłam na koszuli.- Zagroziłam.

- Racja!- Odstawił mnie, jednak natychmiast wpił się w moje usta. – Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, wiesz? Ty, Bruno i to maleństwo to spełnienie moich marzeń. W końcu mam rodzinę. W życiu z was nie zrezygnuję.- Teraz naprawdę się rozpłakałam. Łzy spływały mi strumieniami po policzkach, gdy mocno wtuliłam się w bruneta. Jak ja mogłam w niego zwątpić?

- Czemu mamusiu płaczesz? –Usłyszałam nagle głosił mojego synka. Przeniosłam na niego wzrok, gdy wcisnął się obok nas, starając się dojrzeć jak najwięcej.

- To ze szczęścia. – Odpowiedział ocierając łzy.

- Musimy ci coś z mamą powiedzieć. –Zaczął Jeremy, biorąc go na ręce.- Za parę miesięcy będziesz miał rodzeństwo. Mama ma w brzuszku dzidziusia.

- Będę miał brata?- Zapytał zdziwiony.

- Albo siostrę. Jeszcze nie wiadomo.

- Nie, ja wolę brata. Siostry są zbyt niegrzeczne.- Podsumował maluch poważnie.

No cóż. Kto by pomyślał, że mój szef, okropny, piekielnie przystojny drań, stanie się spełnieniem moich marzeń? Że przy nim poczuję się kochana, doceniona i najszczęśliwsza na świecie? Nie ma co. Nie można kierować się pochopnymi wnioskami, nie znając kogoś całkowicie. Bo to, co najpiękniejsze, najczęściej jest niewidoczne dla oka i potrzeba naprawdę wiele wysiłku, cierpliwości i zrozumienia, aby odnaleźć szczęście, które jest na wyciągnięcie ręki. 



Wiecie co? Jestem taka szczęśliwa, że końcu skończyłam tę opowieść, bo wiem, że zajęło mi to dużo czasu. Za długo. I właśnie za to, chciałabym wam podziękować. Za cierpliwość. Za każde ciepłe słowo. Za każde zapytanie "Kiedy kolejna część?". Ile to mi zawsze dawało radości...Nie każdemu potrafiłam odpowiedzieć, bo z czasem każdy dzień stawał się kolejnym miesiącem bez kontynuacji, a mi było głupio, że nie umiem się zebrać do tego.

Ale dłuższy czas codziennie żyłam historią Jeremiego i Anastasii. Napisanie historii o tej tematyce było naprawdę moim ogromnym marzeniem.  Ale wiecie co? Chodzi mi po głowie taka myśl, że może kiedyś jeszcze powrócę do tej historii i dopiszę kilka wątków, w osobnych częściach. Może coś o Bruno, jako nastolatku? Nie wiem. Czas pokaże. Ale czasem przeraża mnie to, ile w mojej głowie jest pomysłów, ale ile trudu w napisaniu tego.

Całuję mocno, trzymajcie się ciepło w te jesienne wieczory i bądźcie zdrowi.

Maria S. 

You are such a fool!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz