Następne dni mijały mi przyjemnie i leniwie. Nie chodziłam do pracy, bo miałam zwolnienie. Codziennie odwoziłam Bruno do przedszkola, a następnie przez większość dnia nie robiłam nic produktywnego. Wypoczęłam jak nigdy. Przyznam się szczerze, że byłam bardzo ciekawa jak szef radzi sobie bez asystentki. Przysłużyła mi się do tego Eleonor, która na bieżąco informowała mnie o moich nowych następcach. Najbardziej wytrzymały przetrwał trzy dni. Nikt nie wytrzymywał z humorkami Blacka. Podobno swoją złość ukazywał przez jeszcze mocniejsze trzaskanie drzwiami i krzyki, które niejednokrotnie słyszałam rozmawiając przez telefon z Eleonor. Naprawdę, ten człowiek był niemożliwy. Może w końcu doceni moją cierpliwość, ale zanim wrócę musi minąć jeszcze trochę czasu. Muszę się odstresować odpowiednio przez ponowną współpracą z nim.
Za dwa dni jestem umówiona na ściągnięcie gipsu w końcu. Moje złamanie nie było aż tak poważne, abym musiała go nosić ponad trzy tygodnie. Bruno będzie w tym czasie u rodziców Aarona. Od naszego pierwszego spotkania po latach, naprawdę się starają. Przeprowadzili się jakiś czas temu do Nowego Jorku, więc zaczęli być prawdziwymi dziadkami. Odwiedziliśmy ich parę razy z moim synkiem i mały załapał z nimi naprawdę dobry kontakt. Po dłuższych namowach zgodziłam się na to, aby Bruno został u nich na weekend. Miałam pewne obawy i daję im ogromny kredyt zaufania, ale mam nadzieję, że się nie zawiodę. Odbiorą go oni od razu z przedszkola w piątek i odwiozą do mnie w niedzielę wieczorem. Ja w tym czasie pozbędę się gipsu i spędzę szalony weekend z moimi kochanymi przyjaciółkami- Megan i Kate, które przyjadą do mnie z Detroit. Gdy tylko usłyszały, że mały będzie u dziadków, a ja mam wolny czas, od razu zakupiły bilety. Po tych kobietach mogę się spodziewać wszystkiego i aż boję się ich planów na ten weekend.
Dwa dni minęły bardzo szybko, dlatego tez właśnie stoję na lotnisku już bez gipsu i wyparuję moich dwóch przyjaciółek. Z każdą chwilą stwierdzam, ze niemożliwe jest ich niezauważenie. Z daleka, pomimo tłoku i hałasu, słyszę ich śmiechy i piski, związane z nieumiejętnością prowadzenia walizek. Rozglądały się dookoła, prawdopodobnie szukając mnie. Pokręciłam głową z politowaniem i biegiem rzuciłam się w ich stronę. Obie rozłożyły szeroko ramiona, tylko czekając na moje przytulenie. Zrobiłam to z obiema jednocześnie. Razem zaczęłyśmy piszczeć i skakać jak szalone.
- Jak ja za wami tęskniłam!- wykrzyczałam i mocniej zaciągnęłam się znanymi mi perfumami Megan. Były one bardzo mocne, ale jednocześnie kochałam je, ponieważ kojarzyły mi się z moim życiem w Detroit.
- My za tobą też, słoniku!- zaśmiały się. Dlaczego „słoniku"? Kiedy zaszłam w ciąże zaczęły do mnie tak mówić, chociaż wcale nie byłam taka wielka. Uważam, że jest to totalnie urocze i przyzwyczaiłam się do tego, pomimo tego, że nie mam już piłeczki w brzuchu.
- Jak wam minęła podróż? – zapytałam w drodze do auta.
- Weź w ogóle nic nie mów. Całą drogę byłyśmy otoczone przez dwóch spoconych grubasów. Jeden chrapał, a drugi oglądał Top Model i ślinił się na widok tych patyków. Gdzieś jeszcze za nami jakiś mały karaluch ciągle ryczał. Szkoda gadać. W ogóle się nie wyspałam.- marudziła Kate. Jak ja mam ich nie kochać? One są po prostu niemożliwe. Starałam się zachować powagę do ich sytuacji, ale nie mogłam. Wpadałam w nagły napad śmiechu, przez co zgięłam się w pół. Ludzie przechodzący obok mnie, spoglądali na mnie ze współczującym spojrzeniem. Przecież wszystko ze mną okey. Gdy w końcu się uspokoiłam, próbowałam wpakować walizki do samochodu, co szło mi odrobinę nieudolnie, bo moja ręka była jeszcze nie do końca sprawna. Muszę jeszcze pójść na krótką rehabilitację.
- Śmiej się śmiej.- warknęła Megan i udawała urażoną. Puściłam jej buziaka w powietrzu i wsiadłam na miejsce kierowcy. – Nie wiesz, przez co przeszłyśmy w ciągu tych dwóch godzin.
- Przecież wiecie, że was kocham. To jakie macie plany na weekend? Z wami jestem gotowa na wszystko. Możemy robić, to co tylko chcecie. - zapewniłam, jednak gdzieś z tyłu głowy żałowałam tych słów.
- Więc moja kochana. Na pewno zakupy...- zaczęła Megan.
- I impreza, bo tu są bardzo dobre kluby.- dodała Kate.
- I babski wieczór, bo mamy dużo do nadrobienia...
- Może jeszcze jakieś zwiedzanie, bo ostatnim razem nie pokazałaś nam wszystkiego...
- A ja chcę iść jeszcze pod Statuę Wolności. Dawno jej nie widziałam...
- I do tej kawiarni z tym dobrym ciastem dyniowym...i...- szybko postanowiłam przerwać ich potok propozycji, bo powoli nie nadążałam.
- Wszystko super, tylko może nie wszystko na raz? Mamy tylko trzy dni. – zaśmiałam się i już w głowie zaczęłam obmyślać plan, jak zorganizować wszystkie punkty z propozycji moich szalonych przyjaciółek.
Po dotarciu do domu, dziewczyny szybko wzięły prysznic i się rozpakowały. Ja w tym czasie zrobiłam szybko coś do jedzenia, a następnie postanowiłyśmy wyruszyć na zakupy. Sama nie do końca lubiłam chodzić po sklepach, ale z nimi to co innego. Zawsze dobrze mi doradziły i odnajdowały najlepsze perełki na najdalszych półkach. Ja nigdy nie miałam ambicji na aż takie poszukiwanie ubrań, ale jak one same je dla mnie odnajdywały, to dlaczego ich nie przymierzyć. Tak oto po dwóch godzinach byłam bogatsza o dwie pary spodni, trzy sweterki i nowe botki. Na moją obronę mam to, że już naprawdę dawno nic sobie nie kupiłam. Wykończone postanowiłyśmy pójść usiąść do jakiejś kawiarni, aby odpocząć. Zaczęłyśmy plotkować i było tak aż do momentu, aż na horyzoncie nie zauważyłam Thomasa. W tym momencie przypomniałam sobie o jego zaproszeniu, o którym kompletnie zapomniałam. Zrobiło mi się głupio. Niewiele myśląc, szybko przeprosiłam dziewczyny i ruszyłam w stronę informatyka. Chciałam go przeprosić za zignorowanie go.
- Cześć Thomas! Miło cię widzieć.- przywitałam się i uśmiechnęłam. Spojrzał na mnie marszcząc brwi i robiąc lekki grymas.
- Ta...cześć Anastasia.- odpowiedział z niechęcią. Tylko dlaczego? Chyba się nie obraził za tamtą sytuację w firmie?
- Chciałam cię bardzo przeprosić za to, że nie dałam ci wtedy odpowiedzi. Byłam zdenerwowana, potem złamałam rękę i totalnie o tym zapomniałam...
- Ale po co ty mi się tłumaczysz? Już wiem wszystko.- wzruszył ramionami.- Nie wiedziałem tylko, że jesteś taka płytka. Mogłaś od razu powiedzieć „nie".
- O czym ty mówisz?- nic nie rozumiałam z jego słów.
- Nie udawaj. Wiem, że robisz karierę w firmie, bo wskoczyłaś Blackowi do łóżka. Myślałem, że jesteś inna, ale bardzo się pomyliłem.
- Thomas, dalej nie wiem o czym ty mówisz. Jakie łóżko? Kto ci nagadał takich głupot?
- Anastasia, proszę cię. Chociaż bądź szczera. Przestań udawać głupią. Black mi powiedział.
- Co ci powiedział?
- W skrócie? – wzruszyłam ramionami.- Że mam się od ciebie odpierdolić, bo jesteś jego... Cześć Anastasia.
CO ON WŁAŚNIE DO MNIE POWIEDZIAŁ?
M.
CZYTASZ
You are such a fool!
RomanceAnastasia po śmierci ukochanego męża musi radzić sobie sama z problemami, a także wychowaniem synka...