Rozdział 5. " Już mi burczy w brzuszku."

15K 425 4
                                    

Zaraz po przebudzeniu kolejnego dnia, przypomniałam sobie, że zostawiłam mój samochód na parkingu pod firmą i nie mam jak zawieść Bruno do przedszkola. Nie zdążę pojechać po niego autobusem i wrócić zanim mój synek się obudzi, a po drugie nie mogę zostawić go samego w mieszkaniu, bo ma dopiero trzy latka. Postanowiłam, że zostanie dzisiaj razem ze mną w domu. Stwierdziłam, że i tak już nie zasnę, dlatego też wstałam i spróbowałam pościelić swoje łózko. Wyszło trochę niedbale, ale jak na wykonanie tego jedną ręką, nie było źle. Ruszyłam do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Miałam czas na wypicie jej powoli i w spokoju, ponieważ wiedziałam, że jeżeli sama nie obudzę Bruno, to sam wcześniej niż przed dziewiątą nie wstanie. Usiadłam więc sobie wygodnie na kanapie w salonie i rozkoszując się ciszą, nagle w mojej głowie pojawiły się piękne wspomnienia.

Byłam właśnie w centrum handlowym. Przemierzałam już którąś z alejek sklepów, szukając bluzki na którą pomył uroił mi się w głowie. Byłam gotowa zapłacić za nią każdą cenę. Będąc już lekko zmęczoną i głodną, niepodziewanie poczułam jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Próbując to uspokoić, oparłam się o najbliższą ścianę i zamknęłam oczy, starając się robić głębokie wdechy, ponieważ to podobno pomaga.

- Wszystko w porządku? Wyglądasz bardzo blado. – usłyszałam głos obok siebie. Automatycznie otworzyłam oczy , wyprostowałam się i rozejrzałam dookoła. Obok mnie stal chłopak, mniej więcej w moim wieku. Od razu zwróciłam uwagę na jego wojskowy mundur i jego piękne, przeszywająco błękitne oczy. Na moment w nich chyba utonęłam. Ocknęłam się dopiero, gdy zauważyłam, że macha mi ręką przed oczami. Przypomniałam sobie jego pytanie.

- Tylko mi się w głowie zakręciło. Nic szczególnego.- uśmiechnęłam się, robiąc tak naprawdę dobrą minę do złej gry. Czułam się fatalnie, a o tego doszły jeszcze palpitacje serca, na widok przystojniaka przede mną.

- Jakoś ci nie wierzę. – pokręcił głową z politowaniem. – Zaraz mi tutaj zemdlejesz. Co prawda umiem pierwszą pomoc i usta-usta, ale...- poruszył przy tym sugestywnie brwiami. Przerwałam mu szybko.

- To naprawdę nie będzie potrzebne. Zaraz mi przejdzie.- starałam się bronić? Naprawdę? Czy ja broniłam się przed pocałunkiem z takim mężczyzną?

- Wiesz może od czego ci się stało? Może to ma jakieś poważne podłoże?- patrzył na mnie tak, jakby chciał wszystko wyczytać tylko jednym spojrzeniem.

- Po prostu jestem troszkę zmęczona i głodna. – wzruszyłam ramionami.

- W takim razie zapraszam na kawę i jakieś dobre ciastko. Może ci przejdzie, a ja cię będą mógł z czystym sercem wypuścić. – zaproponował.

- Nie chcę ci zabierać czasu. Już naprawdę mi lepiej.

- Akurat! No chodź! Ja też zgłodniałem.- uśmiechnął się szeroko i wyciągnął swoją rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i pozwoliłam zaprowadzić się do kawiarni. Zajęliśmy miejsce w kącie pomieszczenia i zamówiliśmy coś z karty. W tym czasie sporo rozmawialiśmy. Ma na imię Aaron i jest w wojsku od kilku miesięcy. Od razu załapaliśmy dobry kontakt, choć wydawało mi się, że nie jest to możliwe w tak szybkim czasie. Nawet nie wiem, kiedy minęły prawie dwie godziny. Uświadomił mi to dopiero mój telefon, który zaczął dzwonić, a na wyświetlaczu pojawił się napis „mama".

- O ja, ale się zasiedzieliśmy. – zdziwiłam się.- w ogóle tego nie czułam.

- Bo dobrze nam się rozmawiało. – zaśmiał się.- Słuchaj, chciałabyś może dać mi swój numer?- spytał lekko zawstydzony.

- Pewnie. – podaj mi swoją komórkę, to ci wpiszę.- uśmiechnęłam się szczerze i wpisałam z pamięci rząd cyferek do urządzenia. Zaraz po tym zadzwoniła do siebie, aby także mieć numer szatyna.

You are such a fool!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz