Rozdział 7. "Moja decyzja jest ostateczna."

14.1K 386 5
                                    

Chyba właśnie wmurowało mnie w ziemie. Tak, to jest dobre określenie. Wgapiałam się w pewien punkt przede mną, nawet nie wiem jaki i starałam się pozbierać rozbiegane myśli. Słowa Thomasa będące cały czas w mojej głowie spowodowały ogromny chaos i potrzebowałam dłuższej chwili, aby wszystko sobie przyswoić. Czy ten DUPEK naprawdę nagadał mu takich bzdur? Black był jaki był, ale nigdy nie pomyślałabym , że mógłby zachować się w stosunku do mnie tak nielojalnie i rozpuszczać takie plotki. Jeżeli Thomas wie, to na pewno cała firma też. Jestem skończona i to przez rzecz, której na pewno nie zrobiłam. Każdy wie, że ja i szef się nienawidzimy i jeden drugiego kijem przez szmatkę by nie dotknął bez przyczyny. Na wszystko zapracowałam sobie ciężką pracą i w życiu nie pozwolę na to, aby przez jednego drania zostało mi to odebrane. Wściekła i gotowa wybuchnąć w każdej chwili jak tykająca bomba ruszyłam z powrotem do kawiarenki. Dziewczyny widziały całe zajście, ale nie wiedziały o co chodziło. Nie chciałam im teraz tego tłumaczyć. Szybko odczepiłam klucz do mieszkania, podałam im go, a następnie zostawiając banknot na stoliku szybko wyszłam z centrum handlowego, przy okazji krzycząc, że wrócę za godzinę. Na szczęście nie zadawały więcej pytań, za co byłam im wdzięczna. Teraz musze jechać do firmy, wygarnąć Blackowi. Jeszcze nigdy nie miałam takiej ochoty kogoś zabić jak dzisiaj. Pod biurowiec dojechałam bardzo szybko, bo aktualnie nie było korków na mieście. Mocno trzasnęłam drzwiami i rzucając mordercze spojrzenie ochroniarzowi od razu ruszyłam do windy. Jak zwykle ta metalowa puszka jechała za wolno. O tej godzinie nie było aż tak dużo pracowników, ponieważ była pora lunchu. Na szczęście. Gdy tylko dojechałam na ostatnie piętro, w oczy od razu rzuciła mi się Eleonor zaczytana w jakieś dokumenty. Na odgłos moich obcasów podniosła głowę i zrobiła zdziwioną minę, bo w ciągu ostatnich trzech tygodni nie było mnie tu ani razu.

- Anastasia? Ty tutaj? Myślałam, że masz zwolnienie lekarskie?

- Bo mam. Ale muszę załatwić jedną sprawę. Gdzie jest ten przeklęty dupek?- zapytałam wściekła, prawie sycząc ostatnie dwa słowa mojej wypowiedzi.

- Black? – potaknęłam- Ma rozmowę z nowymi inwestorami. Powinien skończyć za pół godziny.- odpowiedziała patrząc na zegarek.

- W takim razie będzie musiał to przerwać. Konferencyjna?- wskazałam palcem na wspomnianą salę. Eleonor przełknęła głośno ślinę i zrobiła przerażoną minę, gdy tylko ruszyłam w tamtą stronę.

- Ale nie możesz tam teraz iść. – wykrzyczała, ruszając za mną.

- Mam gdzieś te jego głupie spotkania. Muszę mu wygarnąć natychmiast, bo chyba nie wytrzymam. Po raz kolejny przesadził. - warknęłam, pukając do drzwi.

- Coś się stało?- zdziwiła się.

- Oj stało się...stało... – nie wchodząc w szczegóły, weszłam do środka. Przy długim, szklanym stole siedziało pięciu mężczyzn, którzy gdy tylko mnie zobaczyli od razu zamilkli.

- Co pani tutaj robi? Mam ważne spotkanie.- Black spojrzał na mnie z mordem.

- Musimy porozmawiać.- warknęłam, mrużąc oczy.

- Po spotkaniu.

- Teraz.

- Myślę, że może to poczekać

- A ja myślę, że nie może. Teraz.

- Panowie, pięć minut przerwy?- westchnął.- Moja asystentka nie odpuści.- mężczyźni pokiwali głową ze zrozumieniem i szybko wyszli z sali. – Więc co to za sprawa, że nie mogła poczekać?

- Jakim prawem nagadał pan bzdur na mój temat nowemu informatykowi? Robię karierę przez łóżko?- zaczęłam wrzeszczeć.

- A to- udawał, jakby właśnie sobie o tym przypomniał- musiałem to zrobić.- odpowiedział wstając od stołu i podchodząc bliżej mnie.- Pan Orwell podrywał panią.

You are such a fool!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz