Rozdział 14. "Tania siła robocza."

11.6K 371 16
                                    

Ciepłe promienie brazylijskiego słońca powoli zaczęły przedostawać się przez moje zamknięte powieki. Uchyliłam lekko oczy i starałam się przeciągnąć. Moje ruchy utrudniało mi jednak ogromne, męskie ciało leżące obok mnie, czyli mój szef. Trzymał mnie bardzo mocno w swoim uścisku, głowę mając wtuloną w zagłębienie mojej szyi. Było mi bardzo gorąco. Starałam się jakoś wydostać, jednak z każdym moim ruchem Jeremy przylegał do mnie coraz bardziej. Westchnęłam głośno i spróbowałam kolejny raz. Wtedy zaczął się przebudzać i mruczeć niezadowolony.

- Dzień dobry.- Mruknął w moją szyję.

- Dzień dobry. Wypuścisz mnie? – Zapytałam, będąc bardzo skrępowaną, przez naszą nagość. Cholera, co ja bredzę? Pół nocy kochałam się z nim namiętnie, a teraz się wstydzę. Jestem nienormalna. Co mi w ogóle strzeliło do głowy?

- Ale mi jest tak wygodnie. Nie chce mi się stąd ruszać.

- Muszę do toalety.- Wymyśliłam na poczekaniu. Black westchnął, ale wypuścił mnie ze swoich objęć. Szybko wyszłam z lóżka i założyłam na siebie jedną z jego koszulek. Była na mnie o wiele za duża, jednak zakrywała to, co powinna. Będąc w łazience, stanęłam przed lustrem i chlusnęłam sobie zimną wodą w twarz. Nie poznawałam samej siebie. Co ja w ogóle wyprawiam? Całowałam się z moim szefem, który jest okropnym dupkiem, a co gorsza, poszłam z nim do łózka. Co ja narobiłam? Z łazienki wyszłam po około piętnastu minutach, ponieważ wyrzuty sumienia trochę mi zajęły. Black dalej leżał na łóżku, tym razem wtulając się w moją poduszkę. Słysząc jednak moje kroki, podniósł głowę i spojrzał na mnie.

- Chodź tutaj- pokręciłam głową i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.

- Powinniśmy zacząć się szykować na spotkanie.- Black automatycznie spojrzał na zegar wiszący na ścianie.

- Jest dopiero siódma. Zdążymy na pewno.

- Wolę już się zacząć przygotowywać.- W tym samym momencie Jeremy wstał, założył szybko bokserki i podszedł do mnie szybkim krokiem.

- Możesz mi powiedzieć, dlaczego się tak zachowujesz? Zrobiłem coś nie tak?- Chwycił moja twarz w swoje dłonie i patrzył mi głęboko w oczy.

- Ja robię wszystko nie tak. Nie powinnam iść z panem do łóżka. To nie powinno się wydarzyć.

- się Dalej wszystko roztrząsasz. Przestać w końcu się zamartwiać i patrzeć na to, co inni powiedzą.

- Nie mogę.- Wyrwałam się z jego objęć. – Musimy wrócić do stosunków tylko służbowych.

- Żartujesz sobie teraz ze mnie?

- Nie. Od tej chwili jedynymi relacjami jest dla nas szef-asystentka. Nic poza tym.

- Naprawdę tego chcesz?

- Tak będzie najlepiej.

- Dla kogo?

- Dla wszystkich.- Pokręcił głową zrezygnowany.

- Więc niech będzie, tak jak chcesz.- Potaknęłam na jego słowa, bo chyba tylko to mi teraz pozostało. Chwyciłam moją kosmetyczkę i ubrania na dzisiaj, po czym poszłam się przygotować do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy, a następnie szybko je wysuszyłam. Resztę czynności wykonałam rutynowo, mając w głowie totalny chaos. Wychodząc z powrotem do sypialni nie zauważyłam w niej szefa. Jego garnituru, uszykowanego na dzisiaj, także nie było. Chyba już wyszedł. Zabrałam torebkę i postanowiłam pójść na śniadanie. W restauracji Blacka także nie było. Zamówiłam sobie jajecznicę z pomidorami, jednak nie zjadłam prawie nic z mojej porcji, ponieważ byłam zbyt załamana dzisiejszym, a właściwie także i wczorajszym dniem. Widząc na zegarku godzinę, o której powinniśmy wyjechać, postanowiłam zadzwonić do szefa, aby zapytać gdzie jest. Okazało się, że czeka już na mnie w samochodzie przed hotelem. Wsiadając do auta, nawet na mnie nie spojrzał. Przez całą drogę panowała niezręczna atmosfera, a powietrze gęstniało do takiego stopnia, że można by było kroić je nożem. Jeremy odezwał się dopiero, gdy witał się z szefem firmy i jej pracownikami. Mężczyzna zaczął oprowadzać nas po całej fabryce, opowiadając o najnowszych technologiach, maszynach i innych tego typu rzeczach. Nie słuchałam go jednak. Moje myśli były stale gdzieś daleko. W czasie, gdy mężczyzna kolejny raz zachwalał swoją firmę i pracowników, przeprosiłam wszystkich i ruszyłam do toalety. Nie była pewna, gdzie jest dokładnie, dlatego starałam się dokładnie rozglądać. Gdy po kilku minutach dalej nie mogłam znaleźć szukanego przeze mnie pomieszczenia, zaczęłam wchodzić po kolei do każdego, nie zważając na to, co może się tam znajdować. W pewnym momencie nacisnęłam klamkę ciężkich metalowych drzwi. Na początku nie zauważyłam nic szczególnego, jednak po chwili moją uwagę zwróciły kolejne, z których dobiegały jakieś głosy i szum maszyn. Będąc już nieźle zaciekawioną, postanowiłam tam wejść. To, co tam zobaczyłam przeraziło mnie okropnie. Było tam pełno małych, góra dziewięcioletnich dzieci, które zawzięcie stały przy maszynach i produkowały towar. Starając się czegoś dowiedzieć, podeszłam do jednego z nich i starałam się coś powiedzieć.

- Co wy tutaj robicie?- Zapytałam po angielsku, jednak chłopiec mnie nie zrozumiał. Powtórzyłam pytanie po hiszpańsku. Wtedy mnie zrozumiał.

- Pracujemy.- odpowiedział, a mnie zamurowało.

- Jak to pracujecie? Dlaczego?

- Po to tutaj jesteśmy?- Mówił bardzo dziwnie, jakby wyuczonymi regułkami. O co tutaj chodziło?

- Jesteście jeszcze dziećmi, nie możecie jeszcze pracować.

- Ale musimy.- Odpowiedziało inne dziecko po angielsku. Prawdopodobnie każdy z nich był z innego kraju. Po dłuższe chwili, w skrócie, opowiedzieli mi, co się tam dzieje. Zostali porwani, a następnie zmuszeni do pracy. Nie mogę w to uwierzyć. Już wiem skąd ten Brazylijczyk ma takie niskie ceny. Tania siła robocza. Ja tego tak nie zostawię. Po uprzednim zapewnieniu dzieciom, że do nich wrócę, szybko ruszyłam w stronę hali, na której zostawiłam mojego szefa. Zawzięcie o czymś dyskutowali, gdy się pojawiłam.

- Panie Black, musimy koniecznie porozmawiać.

- Nie mam teraz czasu Anastasio. Dogadujemy ostateczną umowę.

- Musimy. W życiu nie pozwolę, aby podpisał pan tą współpracę. Nie po tym, co właśnie zobaczyłam.-Warknęłam.

-, Co takiego zobaczyłaś?- Westchnął znudzony.

- Ten człowiek wykorzystuje dzieci do pracy.

- Co ty gadasz, Anastasio?

- Właśnie znalazłam halę, na której pracują same dzieci. Tania siła robocza. Nie rozumie pan? To dlatego, te ich ceny są takie niskie...

M.

You are such a fool!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz