Rozdział 20. "Profesjonalizm"

12.1K 350 2
                                    

- Black już jest?- Zapytałam Eleonor, gdy przechodziłam obok recepcji, w stronę kuchni, aby zrobić sobie kawę.

- Nie, jeszcze go nie ma. Nie widzisz, że pracownicy są spokojni i wyluzowani?- Zaśmiała się Eleonor.

- No tak. Masz rację.

- A co? Brakuje ci już kłótni?

- Jak zawsze, ale się spóźnia, a jeszcze wczoraj marudził, że z samego rana chce umowy widzieć. I kto tu nie jest punktualny?- Zironizowałam.

- Jak pani widzi już jestem!- Przewróciłam oczami, gdy usłyszałam głos Jeremy'ego za sobą. – O ile dobrze pamiętam to ja jestem tutaj szefem, więc mogę przychodzić do pracy, o której mam ochotę. – Odwróciłam się w jego stronę i przewróciłam oczami.

- Czy mi się zdaje, czy wczoraj koniecznie chciał pan umowy samego rana, punktualnie o ósmej? A która jest godzina?- Wymownie spojrzałam na zegarek. – Jest wpół do dziewiątej. Cóż za brak profesjonalizmu, panie Black.- Pokiwałam głową z dezaprobatą.

- I mówi mi pani o profesjonalizmie, zwracając uwagę swojemu szefowi? Wspaniały wzór do naśladowania. Jestem pełen podziwu.- Zaklaskał z ironią.

- Szef też człowiek. Każdy popełnia błędy, prawda? – Wzruszyłam ramionami. – Ale przepraszam, jeśli moja uwaga pana uraziła. Już więcej nie będę.- Przyłożyłam rękę do serca, aby go jeszcze bardziej wkurzyć.

- Skoro jest pani taka rozmowna to zapraszam do mojego gabinetu na omówienie tych umów. Rozumiem, że jest pani przygotowana profesjonalnie, skoro nie może się pani doczekać, aby mi je pokazać.- Wskazał ręką w kierunku swojego gabinetu.

- Dołączę do pana, tylko po nie pójdę. Kawy?- Zapytałam uśmiechając się szeroko.

- Kłótnia z panią od rana, wpływa na mnie lepiej niż kawa. Pobudza moje wszystkie najgorsze komórki do pracy.

- Uznam to za komplement.- Odwróciłam się na pięcie i starając się ukryć uśmiech, szybko ruszyłam do mojego biura po potrzebne dokumenty. Gdy z powrotem z niego wyszłam, starałam się ominąć rozbawiony wzrok Eleonor, która jak zwykle była świadkiem naszych kłótni. Zapukałam do drzwi „paszczy lwa" i po ówczesnym usłyszeniu „proszę", weszłam do środka. Ledwo zdążyłam zamknąć drzwi, a już zostałam przyszpilona do drzwi. Jeremy wbił się w moje usta z ogromna namiętnością, przez co opuściłam papiery. Mruknęłam zadowolona w jego usta i mocniej przyciągnęłam go do siebie za kark.

- Jesteśmy w pracy.- Wyszeptałam przez pocałunek, uśmiechając się szeroko.

- To co. Stęskniłem się.- Oderwał się ode mnie, cmoknął w nos i spojrzał prosto w oczy.

- Od wczoraj wieczora? – Zaśmiałam się i przytuliłam się do niego mocno. - Ja też. Widzisz, co zrobiłeś? Wszystkie umowy mi spadły. – Pokazałam na leżące na ziemi kartki i zaczęłam je zbierać.

- To moja wina?- Także ukucnął i zaczął mi pomagać.

- Oczywiście, przecież mnie pocałowałeś.

- Aż tak na ciebie działam?- Poruszył zabawnie brwiami.

- A nie widać?

- Trochę słabo. Wiesz jakby ci dech zapierało, nie mogłabyś beze mnie oddychać, a ty tylko kartki gubisz.- Pokręcił głową.

- Osz ty!- Cmoknęłam go w nos i odsunęłam od siebie.- Siadaj prezesiku. Musimy omówić te umowy. Im szybciej tym lepiej. Pokazał ręką na kanapę i usiadł na niej.- Dlaczego nie przy biurku?

You are such a fool!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz