Rozdział 26. "Tu się liczy symbolika."

12.5K 316 7
                                    

Kilka miesięcy później...

Jakbym miała określić ostatni czas w moim życiu, zdecydowanie nazwałabym go intensywnym. Jeremy Black całkowicie zawładnął moim światem i stał się moją bezpieczną przystanią, do której zawsze chciałam wracać. Nie zdawałam sobie sprawy jeszcze parę miesięcy wcześniej, jak wspaniałym mężczyzną był mój szef. Jego opiekuńczość, troska, czułość, poczucie humoru, ale także namiętność tworzyły mój własny ideał. Zaufałam mu całkowicie i jestem w nim zakochana do szaleństwa, dlatego też kilka dni wcześniej podjęłam decyzję o przeprowadzce do niego. Długo mnie do tego przekonywał, ponieważ bardzo się bałam. Czego? Chyba tego, że się zawiodę, może za bardzo przywiąże? Nie chciałam robić mojemu synkowi nagłej rewolucji w życiu, która nie miała stabilnych fundamentów. Teraz jestem tego pewna. Bruno i Jeremy mają wspaniały kontakt, ja czuję się najszczęśliwszą kobietą na świecie.

- Kochanie, spakowałaś już te ostatnie ubrania?- spytał brunet, gdy wszedł już lekko zasapany po znoszeniu kartonów, do mojej sypialni.

- Tak, tylko muszę zapiąć. Zamyśliłam się.

- A o czym?- podszedł do mnie bliżej i mnie pocałował.

- O życiu ogólnie.

- A o mnie?- wyszeptał między całusami.

- Też się zdarzyło.- odpowiedziałam cicho i odchyliłam lekko szyję. – Miałam zapiąć walizkę.

- Walizka poczeka.

- Ale szybciej zamieszkamy razem, jeśli teraz wyjdziemy stąd.

- Nieważne. To nasze ostatnie chwile w tej sypialni.

- Ale sobie okazję znalazłeś.- parsknęłam śmiechem, gdy nagle rzucił mnie na łóżko, a sam zawisł nade mną.

- Każda okazja jest dobra na nacieszenie się tym, co moje. Jesteś tylko moja. Wiesz o tym?- szeptał między muśnięciami a rozbieraniem mnie.- nie odpowiedziałam mu, tylko pokiwałam głową.- Powiedz, że jesteś moja, a dam ci niebo.- przerwał swoje pieszczoty i spojrzał mi w oczy.

- Jestem twoja.

- Jeszcze raz. Powiedz to jeszcze raz.

- Jestem tylko twoja.- wpiłam się z namiętnością w jego usta, mocno pociągając za kosmyki jego już lekko przydługich włosów. Gdy ściągnęłam mu koszulkę, przejechałam palcami po całej długości jego wyrzeźbionego torsu. Dla mnie był idealny, bo był mój...

***

- Dzwonił Josh. Bruno nie chce wracać do domu, bo zbudowali z Nickiem jakąś twierdzę. Kategorycznie oznajmił mi to przez telefon i zagroził, że się obrazi jak po niego przyjedziemy. Lara stwierdziła, że może u nich nocować.- powiedział Jeremy, gdy byliśmy w drodze do mieszkania.

- A to mały łobuz. Tak to sobie wymyślił.

- Nie chcę żeby się na mnie obraził.- zaśmiał się Jeremy. – Niech zostanie, a my przy okazji wszystko ogarniemy i rozpakujemy. A może na następny weekend zabierzemy Nicka do siebie? Lara i Josh będą mogli odpocząć, a my chłopcy będą się cieszyć.

- W sumie czemu nie? Bruno sobie ciebie owinął wokół palca, kochanie.- spojrzałam na niego jednym okiem z litością.

- Po mamusi ma coś takiego w sobie. Uwielbiam go. Na początku bałem się, że mnie nie polubi, ale to super gość, wiec już po pierwszym spotkaniu wiedziałem, że się dogadamy.

- Wtedy jak z nim zostałeś, jak odeszłam z pracy?

- Dokładnie. Zrobiłbym wtedy wszystko, żeby cię zatrzymać, a przekonanie babci do zostawienia go ze mną nie było aż takie ciężkie.

- Ale byłam wtedy na nią zła i na ciebie też. Myślałam, że jesteś słabą nianią, panie Black.

- Ale wróciłaś na szczęście do pracy. Ujarzmiłem moją piękną złośnicę.

- Spadaj, bo się obrażę. Nie jestem złośnicą. To ty byłeś dupkiem.

- Oj wiesz, że cię kocham.

- Masz szczęście, że ja ciebie też. To cię zawsze ratuje. – jako, że właśnie zaparkowaliśmy, dałam mu szybkiego całusa i wysiadłam z auta. Wjechaliśmy windą na piętro, przy okazji męcząc się z ostatnimi walizkami. Gdy Jeremy odkluczył drzwi, niespodziewanie wziął mnie na ręce.- A co ty robisz?

- Przenoszę cię przez próg.- odpowiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

- Ale przenosi się panny młode. Kochanie to nie ten dzień.

- Nieważne, wtedy też cię przeniosę, ale teraz tu się liczy symbolika, skarbie. Witaj w domu!- pocałował mnie delikatnie i odstawił z powrotem na podłogę. Poczułam jak w moich oczach zaczynają się gromadzić łzy wzruszenia.- Ej mała, co jest? – Jeremy chwycił moje policzki w dłonie i spojrzał w moje oczy. Wzruszyłam ramionami i drżącym głosem spróbowałam odpowiedzieć.

- Po prostu jestem szczęśliwa i się wzruszyłam. Bardzo cię kocham.

- Ja ciebie też, kochanie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. – przytulił mnie mocno do siebie, a gdy tylko się od siebie oderwaliśmy, wciągnął walizki do środka. Zdjęłam swoją ramoneskę i ruszyłam do kuchni po coś do picia, a następnie do sypialni, gdzie miałam rozpakować swoje obrania. O dziwo, nawet szybko poszło, dlatego po pół godzinie miałam wszystko poukładani w garderobie. Ległam tuż obok rozłożonego Jeremy'ego, który od dłuższego czasu zamiast mi pomagać, po prostu obserwował moje ruchy. Od razu przytulił mnie do siebie, tak że mogłam umieścić głowę w jego szyi i zaciągnąć się jego zapachem.

- Zmęczona?

- Bardzo. Ten dzień był długi i męczący. – odpowiedziałam, ziewając.

- Tylko mnie nie połknij. – zaśmiał się.- Ledwo trzymasz oczy otwarte. W takim razie idziemy pod prysznic i spać.- mruknęłam tylko i mocniej się przytuliłam.

- Nie mam siły i mi się nie chcę.

– To ja cię zaniosę.

Wzięliśmy wspólnie szybki prysznic, a następnie usnęliśmy w swoich ramionach.

M.

You are such a fool!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz