- Dowiedziałem się, że mają państwo jakieś wątpliwości w związku z ofertą naszej firmy.- Zaczął Brazylijczyk, gdy tylko zasiedliśmy w sali konferencyjnej.
- Staramy się po prostu sprawdzić każdą ofertę bardzo dokładnie. Nie bagatelizujemy żadnych niejasności.- Wyjaśnił Black.
- W czym jest, zatem problem? Moi przedstawiciele, z którymi się państwo spotkani w Nowym Jorku, nie do końca przekazali mi wszystko, ponieważ sami nie zrozumieli pańskich obaw.
- Wydaje nam się, że pomimo wszystko państwa cena za towar jest za niska. Produkując sprzęt takiej jakości i z takich surowców, jest to po prostu niemożliwe.
- Mamy własne fabryki, dlatego też nie musimy płacić za wynajem pomieszczeń.
- Ale nie zarobi pan przez to zbyt dużo.
- Myślę, że to już moja prywatna sprawa.- Zakończył ten temat. Kolejne minuty spotkania mijały na dokładnym omawianiu projektu, planów i kosztorysach. – W takim razie jutro o godzinie dziewiątej spotykamy się przed fabryką. Adres państwo znają?- Mój szef potaknął głową, po czym pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
- Cholera, ten facet okropnie kręci. Nie chcę ryzykować.- Westchnął Black, gdy byliśmy już na świeżym powietrzu.
- Moim zdaniem coś jest nie tak. –Pokręciłam głową.- Tylko, co?- Wsiadłam do auta i ponownie przeniosłam wzrok na mojego szefa.
- W papierach nic na razie nie ma, w kosztorysie też. To musi być coś innego.- Podrapał się po brodzie.- Może jutro coś w tych fabrykach się dowiemy.- Potaknęłam na jego słowa i zaczęłam oglądać widok za oknem. Był już wieczór, jednak słońce jeszcze nie zaszło.- Podoba ci się w Rio?- Zapytał nagle.
- Z tego, co dotąd widziałam jest naprawdę pięknie. Kolorowo tutaj, ale tak jest tylko z centrum. O obrzeżach nawet boję się myśleć.
- Jak wrócimy do hotelu, to możemy pójść trochę pozwiedzać. Jutro pewnie nie będzie na to czasu.
- Byłoby fajnie.- Uśmiechnęłam się do niego.
- Może jakaś dobra kolacja w brazylijskiej knajpce. Zjadłbym coś regionalnego- jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Zaśmiał się ze mnie głośno.- Widzę, że się dogadamy.
- I co się pan ze mnie śmieje?- Przewróciłam oczami. Byłam już naprawdę głodna, a wtedy robię się zła.
- Mogłabyś zacząć mówić w końcu do mnie po imieniu?
- Ale jest pan moim szefem.
- Całowaliśmy się kilka razy, a ty dalej mówisz do per pan. Denerwuje mnie to.
- No dobrze, Jeremy?- Przeciągnęłam lekko końcówkę, bo było to dla mnie nowe, a zarazem śmieszne.
- Od razu lepiej.- Gdy to powiedział, położył rękę na moim udzie i ścisnął delikatnie. Chciałam ją jakoś delikatnie zrzucić. Niestety nic to nie dało, a Black splótł nasze palce razem. – Tak mi się wygodniej jedzie.- Wytłumaczył.
- Powiedzmy, że ci wierzę. – Tak oto dojechaliśmy do hotelu. Boy zabrał auto na parking, a my od razu skierowaliśmy się do naszego pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko i ściągnęłam szpilki. Zaraz obok mnie wylądował mój szef. Zamknęłam na chwile oczy, aby się odprężyć.
-, O czym tak myślisz?- Spojrzałam na niego jednym okiem.
- Właściwie to o niczym konkretnym. Jestem już naprawdę głodna, więc możemy już iść jeść? Tylko się przebiorę. - Wydęłam wargi.
CZYTASZ
You are such a fool!
RomantikAnastasia po śmierci ukochanego męża musi radzić sobie sama z problemami, a także wychowaniem synka...