10.09.1939 r.
Warszawa wyglądała jak koszmar ze snów. Dzisiaj dopiero dziesiąty dzień wojny, a ona coraz bardziej z dnia na dzień wygląda jak tykająca bomba atomowa. Wystarczy chwila, by całe miasto wyglądało jak po nalocie bombowca. Tak też w sumie jest. Niektóre budynki popadają już lekko w ruiny. Ściany są wysmarowane od świeżej krwi, a na ziemi leżą ciała, które następnego dnia dopiero są zabierane. Tynk odchodzi ze ścian i kruszy się przy nogach, tak właśnie wygląda Warszawa.
Po naszej zbiórce, na której śpiewałyśmy nasze polskie utwory i uzgodniłyśmy z dziewczynami, co jutro będziemy robić. Ponad połowa z nas ruszyła do domu, a Ania, Dusia, Hala i Monia poszły do domu Zawadzkich. Umówiłyśmy się, że niedługo do nich dotrę, gdy tylko wrócę do domu i zmienię buty, bo moje właśnie mi się rozleciały totalnie kiedy trzepnęłam nogą o korę drzewa.
Zamieniłam je na trzewiki i ruszyłam do celu. Miałam zamiar pójść przez stare miasto, to na skróty, przez tunel. Przyśpieszyłam kroku, ale zatrzymała mnie czyjaś ręka. Serce mi mocniej zabiło. To Niemiec.
- Wohin gehst du? (Dokąd idziesz?) - zmierzył mnie wzrokiem.
Cała wystraszona, skłamałam:
- Zum Geburtstag meiner Großmutter ( Na urodziny mojej babci) - oczywiste było to, że szłam właśnie na spotkanie do moich przyjaciół.
Złapał mnie za nadgarstek i
przyciągnął do ściany. Trzymał mnie z tak mocnym uciskiem, że aż zawyłam. Nie miałam szansy nigdzie uciec, zaczęłam się wiercić próbując się wydostać, ale to na nic. Moje nogi jak cała reszta ciała były zablokowane. Stawał sie lekko zachłanny, delikatnie gładził moje włosy i szeptał do ucha, że zrobi to delikatnie. Na te słowa łzy cisnęły mi się do oczu, bo dobrze wiedziałam co chce zrobić.- Lass mich in Ruhe! (Zostaw mnie w spokoju!) - Pomocy! - krzyczałam jak opętana.
- Niemand wird dir helfen. ( Nikt ci nie pomoże) Komm es wird da sein toll (Chodź, będzie świetnie) - zaśmiał się.
To prawda, każdy kto przechodził patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem, bali się zainterweniować. Wiedziałam że już nic się nie da zrobić, byłam przerażona, nie mogłam złapać tchu i mimo wszysto starałam się nie okazywać wielkiego strachu. Zaczął rozpinać mi koszulę, robił to szybko, a moje piersi od razu uwydatniły się. Spojrzał na nie, choć mimo, że miałam biustonosz, on pożerał mnie wzrokiem. Jego ohydne łapska znalazły się na moim dekolcie. Teraz już nawet nie liczyłam, że ktoś mi pomoże.
- Basia! - ktoś krzyknął, znałam ten głos, ale przez napływające łzy, totalnie zamazał mi się obraz.
Poczułam, że jestem wolna, przetarłam oczy i zobaczyłam Zośkę, który właśnie spoliczkował Niemca i nieźle dał mu po mordzie. Póki był lekko oszołomiony, Tadeusz złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biec w stronę jego domu.
- Chodź Basiu - mówił w biegu, nadal trzymając moją rękę.
Kiedy przekroczyliśmy próg jego domu, z kuchni można było usłyszeć śmiechy i wesoły głos Ani.
- Tadeusz masz tą margar... - odezwała się, ale zaraz po tym spojrzała na mnie i nie wiedziała co myśleć. Jej wyraz twarzy wyraźnie posmutniał. - Basiu? Co się stało? - podeszła do mnie u nawet nie spójrzała na Zośkę.
- Ja, ja sama nie wiem, jakiś Niemiec...- powiedziałam zdyszana, zaczęłam się jąkać, bo cóż mogłam powiedzieć. Przecież to wstyd, tak wielki wstyd przyznać się, że ktoś chciał cię zgwałcić. Z bezsilności schowałam twarz w dłoniach.
Chyba wiedziała, co chciałam powiedzieć, bo czekała na potwierdzenie od brata, ten tylko kiwnął głową na znak, że dobrze myśli. W końcu nadal stałam z rozpiętą koszulką, wtedy właśnie spaliłam buraka.
- Oh, Basiu - przytuliła mnie - co mogłabym dla ciebie zrobić? - spojrzała za siebie i zauważyła Alka.
- Nic mi nie trzeba, dziękuję. Udawajmy, że tego po prostu nie było - ostatnie zdanie szepnęłam.
- W takim razie was zostawię - uśmiechnęła się delikatnie jakby chciała mnie pocieszyć i powiedzieć, że jest ze mną.
Alek podszedł do mnie i miał wysoko wzrok i był zarumieniony, a ja szybko zapięłam koszulkę wiedząc o co chodzi.
- Basiu - spojrzał na mnie. - Widzę, że płakałaś. Powiedz mi proszę, co cię takiego spotkało? - mówił cicho. Jego głos mnie uspokajał, był taki kojący. I serce spokojniej mi biło, tak jakby nigdy niczego się nie lękało.
- Alku, mój drogi, nic strasznego. Chciałabym tylko móc na chwilę odetchnąć i pomyśleć na osobności.
Zośka z grzeczności zaproponował, żebym się u niego położyła. Tak też zrobiłam.
Siedziałam i rozmyślałam, aż ktoś zapukał do drzwi.
- Tak? - powiedziałam cicho.
- Mogę? - usłyszałam zza drzwi głos mojego ukochanego.
- Pewnie, wejdź proszę.
Wykonał polecenie, usiadł obok mnie na łóżku i mnie przytulił. Robił to tak często, a ja za każdym razem darzyłam go coraz większym zaufaniem. I nieraz zastanawiałam się jaki to byłby dla mnie świat bez niego.
- Musiałem Basiu dopytać Tadeusza, co się takiego wydarzyło, nie chciał gadać, więc go trochę przycisnąłem. Przepraszam, że naruszyłem strefę twojej prywatności wiem, że bardzo to w sobie cenisz, ale tak strasznie się o ciebie martwię, wyglądasz mizernie - powiedział cicho.
Natomiast ja bojąc się jego reakcji natychmiast odsunęłam się od niego. Co on musiał sobie o mnie pomyśleć. Boże drogi, jakaż ja jestem głupia.
Spojrzał na mnie z lekka oszołomiony nie wiedząc czemu to zrobiłam.
- Basiu, co się dzieje? Wiesz, że przy tobie jestem, nie traktuj mnie tak - złapał moją dłoń. - Jestem tutaj- powtórzył i szukał mojego wzroku, ale ja nie chciałam by na mnie patrzył, na pewno czuł obrzydzenie. Miałam opuszczoną głowę lecz on wziął lekko w palce mój podbródek i tym zmusił mnie, bym na niego spojrzała. - Drań dostanie za swoje. Niech tylko go zobaczę, to go tak spiorę, że zapomni jak się nazywa.
Właśnie wtedy zobaczyłam, że przejął się tym ogromnie, patrzył na mnie takim delikatnym wzrokiem. Dosiadłam się bliżej i oparłam głowę o jego ramię, on natomiast złapał mnie w talii i czekał aż ochłonę. Gładził mnie delikatnie po włosach, jednak ten dotyk był miły.
Nagle przy drzwiach stali wszyscy wpatrując się w nas.
- Co im jest? - Janek przyglądał nam się z zawadiackim uśmiechem lekko zdezorientowany, nie wiedząc co się dzieje.
- Są zakochani - Hala spojrzała na swojego ukochanego, wiedząc jakie to uczucie.
Wszyscy spojrzeli po sobie w szoku, a potem się uradowali.
- W końcu! Wiedziałem, że coś z tego będzie! - ucieszył się Rudy.
CZYTASZ
Oczami ukochanej ~ kamienie na szaniec ✔
Historical FictionBasia Sapińska, wielka miłość, przyjaźń. Czy Alek zostanie dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem? "Alek to chodzący uśmiech i słońce, nie ważne, gdzie był, wraz z nim zawsze przychodziło światło." " (...)To opowieść o ludziach, którzy umi...