24.12.1942 r.
Basia
Tegoroczna Gwiazdka była bardzo smutna. Alek nie chciał być z nikim na wigilii, nawet ze mną czy z Marylą. Chciał być sam i poświęcić ten czas myśli o Matce. Wyjechaliśmy do Olesinka, a on został w naszym mieszkaniu.
Na biurku w moim pokoju zostawiłam mu opłatek, złotą jemiołę i karteczkę.
"Dzielę się z Tobą opłatkiem, życzę Ci zrealizowania Twych milionowych pomysłów. A poza tym dużo, dużo radości, zadowolenia i osiągnięcia głębokiego spokoju wewnętrznego...
Pamiętaj, mój mały, że jestem w tej chwili z Tobą całym sercem i wszystkimi myślami".
W duszy pragnęłam, by to choć trochę sprawiło, że się uśmiechnie, nawet jeśli miałby to być ułamek sekundy. Tak strasznie nie lubiłam go widzieć smutnego, serce mi się krajało, to nie był mój chłopiec, taki pełny energii i optymizmu. Właśnie to była druga strona jego medalu - smutek. Okropnie przeżywał aresztowanie matki. Choć chłopcy pomogli mu zająć czymś głowę, to widzę, że tamta przykra cząstka nadal w nim drzemie.
Nasza wieczerza była skromna, choć nie narzekałam, nie lubiłam w siebie wpychać dużo jedzenia. Poza tym mój żołądek i tak był już przyzwyczajony do podawania mu małych porcji.
Podzieliliśmy się opłatkiem, odmówiliśmy modlitwę i zasiedliśmy do stołu. Czas mijał powoli, rozmowy się toczyły, nawet Danka od czasu do czasu wtrąciła się w konwersację. A ja siedziałam z podpartymi rękami i zastanawiałam się, co Aluś teraz robi, i co czuje. Ciężko mi go było tam zostawić samego, jednak chciałam również uszanować jego decyzję, potrzebował tego i rozumiałam to, a przynajmniej starałam się zrozumieć.
Alek
Wszedłem do pokoju Basi i zobaczyłem na jej biurku opłatek na małym białym talerzyku, obok jemioła i mała karteczka. Mimowolnie uśmiechnąłem się lekko sam do siebie, rozumiejąc jaka ta moja dziewczynka jest kochana i dobra. Usiadłem na krzesło i wziąłem papier do ręki. Przeczytałem i zrobiło mi się ciepło na sercu, na te słowa. Nie chciałem zostać dłużny, więc także złapałem za pióro oraz czystą kartkę.
"Baśka
Piszę do 'mojej dziewczynki', którą strasznie lubię. I wiem, że Ona jest bardzo dobra i mnie lubi. Jest mi z tym bardzo dobrze. Myślę sobie, że pewnie o mnie myślisz (21:00) w tej chwili. [...] Wcale nie czuję się tak bardzo sam. [...] Starałem się uśmiechnąć do mojej Baśki. [...] Mam taką 'swoją' dziewczynkę, która o mnie pamięta - i to jak! [...] Sam znak, myśl o Tobie, myśl i pamięć Twoja mi wystarczała. [...] Taka mądra dziewczynka, jak ładnie napisała i jak mądrze. [...] Czyż to ostatnie życzenie nie jest najważniejszym. Jest ono chyba kwintesencją szczęścia w życiu, tego do czego powinniśmy dążyć. [...] Taka smarkula - jak ładnie przykleiła jemiołę i opłatek ułożyła. [...] Takie wszystko było ładne i miłe. Takie subtelne, delikatne - takie Twoje! [...] Wziąłem sobie Maeterlincka 'Mądrość i przeznaczenie' i czytałem kawałki (od 61 str.). Jakie piękne. Takie spokojne i pewnie mądre. Ciepło i sama słodycz (ale nie taka mdląca). Doprawdy sama prawda chyba.
Jeszcze raz Ci bardzo serdecznie Barbarko dziękuję. Strasznie jesteś dla mnie dobra. Alek."
Rozgniotłem w kącie kartki kuleczkę jemioły, na znak, że ją całuję ~ bez papierka.
Zmówiłem modlitwę, za mamę i resztę wieczoru pogrążyłem się w myślach o najbliższych mi osobach.
01.01.1943 r.
Basia
Nowy Rok spędziliśmy razem. Dostałam od Alka maskotki z liścikiem:
"1.I.1943. Wydobycia jak najwięcej ilości spełnionych pragnień z 'tegorocznego pantofelka' - Alek"
Taki był dzisiaj dla mnie kochany, tulił się do mnie mocno i mówił szeptem czułe słówka i tak mi było dobrze na sercu. Cieszył się, że się w końcu zobaczyliśmy i patrzył na mnie z troską i wewnętrznym ciepłem.
- Dałbym ci wszystko, co mam i jeszcze oddał cząstkę siebie - usłyszałam od niego po tak długim czasie i byłam zdziwiona, a jednocześnie rozczulona, bo nieczęsto okazywał mi nadmiar swoich uczuć.
I przypomniał mi się fragment z Biblii "Wdowi grosz". Bo przecież sam nie miał dużo, a i tak czułam, że oddaje mi wszystko, a najwięcej tego, co nie jest widoczne gołym okiem. Miłość. Nie mówił o niej dużo, ale swoimi gestami dawał mi do zrozumienia wiele więcej.
Mimo to, nigdy się nie doceniał, zawsze uważał, że robi za mało. Czy to w konspiracji, czy nawet jeśli chodziło o pomoc drugiemu człowiekowi.
Przegadaliśmy tak cały dzień i dużo sobie wyjaśniliśmy oraz powspominaliśmy. Tak mi było dobrze w jego towarzystwie i wiem, że on także nie narzekał na moje.
Opowiedział mi później, o akcji Sylwestrowej, w której akurat nie brał udziału i bardzo tego żałował, jednak Janek jeszcze dziś, z rana wszystko mu przekazał z każdym najmniejszym szczegółem. Ich celem było wysadzenie torów i zatrzymanie pociągu z niemieckim sprzętem, który miał zostać przeznaczony na front wschodni. Na miejscu byli kilka godzin przed północą i dobrze się stało, bo ziemia była zamarznięta, a nikt nawet o tym nie pomyślał, więc musieli sobie poradzić nożami kieszonkowymi. Miny zostały założone szybko i sprawnie, jednak Rudy pełniąc rolę wartownika zauważył jakąś postać ze świecącą latarką, jak się okazało był to pijany mężczyzna zapewne wracając z jakiejś sylwestrowej zabawy. Mimo wszystko i to nie przeszkodziło im w działaniu, na kilka godzin trafił do dywersyjnego 'aresztu' i w spokoju mogli dokończyć to, co zaczęli. Pociąg nadjeżdżał, Zośka był obserwatorem i jego zadaniem było powiadomienie minera w odpowiednim momencie. Krzyknął "Ognia!" i stało się coś, czego nikt nie był w stanie przewidzieć, chyba naprawdę ta noc była dla nich pechowa. Palnik szlag trafił. Miner jednak się nie poddał, zaczął siłować i szarpać się z kablem, nagle nastąpił opóźniony, ale głośny wybuch, huk wszystkich ogłuszył. Pociąg stanął w płomieniach, a chłopcy mieli na twarzach smak zwycięstwa. Wszystko było skazane na porażkę, ciągle coś przeszkadzało lub krzyżowało im plany, jednak akcja się powiodła i to najważniejsze.
Został u mnie do późnego wieczora, a kiedy wyszedł, zasiadłam do biurka i chciałam mu napisać kilka słów od siebie.
"1.I.1943 rok g.22. Boże Narodzenie jakże inne niż w 1941 roku. Osobno, a przecież o wiele bardziej razem niż wtedy . Tradycja została zachowana i jemioła była (ale prawdziwa) i serduszko piernikowe wspólnie zjedzone... Jak mi było dobrze, gdy usiedliśmy dziś razem i powiedziałeś: Wreszcie. [...]
Jakaś taka tkliwość wlała mi się do serca, jak dowiedziałam, że mój mały myślał o mnie. [...] Takie moje samotne biedactwo. Tym bardziej poczułam, że Ci jestem potrzebna. Przytulałeś się z taką czułością. [...] Oczy miałeś rozbrylantynowane łzami i patrzyłeś na mnie takim kochanym wzrokiem. [...] I było nam ze sobą tak dobrze.
A potem Nowy Rok. Aluś śpiewał naprawdę ładnie. Rano dobrotliwy księżulek i śnieg, śnieg z lekka szumiący i ścielący przed nami biały dywan. A potem rozmowa o zaufaniu sobie. A potem echo przeżytych dni. [...] Czuję dla Ciebie tyle tkliwości, że będę chyba płakać, ale tak spokojnie z głębi tej dobrej połowy duszy, która chce spojrzeć w oczy Twojej duszy [...] na zakończenie starego, a na początek nowego roku - 1943."
CZYTASZ
Oczami ukochanej ~ kamienie na szaniec ✔
Historical FictionBasia Sapińska, wielka miłość, przyjaźń. Czy Alek zostanie dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem? "Alek to chodzący uśmiech i słońce, nie ważne, gdzie był, wraz z nim zawsze przychodziło światło." " (...)To opowieść o ludziach, którzy umi...