34.

1.5K 86 20
                                    

24.02.1942 r.

Wszyscy zbierali się, żeby zobaczyć obwieszczenie, które rozplakatowano w całej Warszawie. Informowało ono, że w odwecie za „usunięcie przez ręce łobuzerskie z pobudek politycznych" tablicy z niemieckim napisem z pomnika Kopernika, będzie usunięty pomnik Jana Kilińskiego.

Spojrzałam na Alka, jednak on jakby próbował zmrozić kartkę wzrokiem.

Kopernicki, bo taki wawerski pseudonim dostał Dawidowski, zaraz po tym, jak ściągnął tablicę z pomnika Kopernika, oczywiście jeszcze zmyto mu głowę za to, że przeprowadził akcję bez zgody, w kolejnych dniach zaczął obserwować prace rozbiórkowe pomnika Kilińskiego na placu Krasińskich.

Alek

Pobiegłem za ciężarówką, nie chciałem jej stracić z oczu, więc biegłem ile sił w nogach. Zdyszany widząc, że pojazd staje, oparłem dłonie o kolana zginając się w pół i głęboko oddychając spojrzałem na budynek przed sobą. Gmach Muzeum Narodowego. Dyskretnie przypatrywałem się jak mężczyźni wyładowują posąg. Wcześniej proponowałem odkupienie go za dwa górale, ale koniec końców i tak do tego nie doszło.

Wpadłem na pomysł i jeszcze tego samego dnia, wieczorem na murze muzeum, wielkimi czarnymi literami namalowałem napis: "Jam tu. Ludu W-wy. Kiliński Jan!". Pewnie mało kto wiedział dokąd jedzie, więc to dobry pomysł, by ludzie się dowiedzieli.

Następnie na cokole Kopernika umieściłem plakat o treści:

"W odwet za zniszczenie pomnika Kilińskiego zarządzam przedłużenie zimy o 6 tygodni.

Mikołaj Kopernik astronom"

Wpatrywałem się w niego jeszcze chwilę i szybko pobiegłem do domu.

07.03.1942 r.

Basia

Pod kamienicą urządzała się następna libacja. To już kolejna w tym tygodniu. Ochrypłe głosy, alkoholików stawały się coraz głośniejsze, śmiechy,śpiewy i bijatyki były coraz częstszą 'atrakcją' dla okolicznych mieszkańców.

Otworzyłam okno, żeby do mieszkania dostało się trochę świeżego powietrza, mimo iż na zewnątrz było na minusie.

- Gdzie ci tak śpieszno, młody? - któryś z mężczyzn warknął tak głośno, że pokusiłam się o spojrzenie, co się dzieje.

Zobaczyłam młodego chłopaka, nie miał więcej niż dwanaście lat. Niósł worek, w którym z pewnością coś było. Siódemka mężczyzn zaczepiała dzieciaka, w pewnym momencie myślałam, że dojdzie do czegoś złego. Natarczywie pytali go, co ma w torbie, szatyn nie dawał za wygraną i nic nie chciał zdradzić, przez co, zaczęli go popychać i brać za ramiona, a nawet pluć pod jego buty.

Zeszłam szybko na dół, by opanować tą hołotę.

- Zostawcie go - pociągnęłam chłopaka i schowałam za siebie.

Od razu usłyszałam sprośne komentarze kierowane w moją stronę. Postanowiłam to zignorować, tak będzie lepiej.

- Gówniarz, nie chce pokazać, co ma - fuknął zdenerwowany czterdziestolatek.

- Bo to jego sprawa - podniosłam głos, sama siebie się przeraziłam, bo rzadko kiedy to robiłam.

Jeden z nich podszedł nieco chwiejnym krokiem, ale dał radę szybko podejść do chłopaka i zwinnie zabrać mu jego rzecz.

- Co ty tam chowasz, młody? - dzieciak próbował mu to wyrwać, ale olbrzymi facet wziął rękę do góry i właśnie wtedy stracił jakąkolwiek szansę na odzyskanie.

Oczami ukochanej ~ kamienie na szaniec ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz