16.05.1942 r.
Szłam z Halą na Kruczą, tam miałyśmy przekazać kilka spraw do dowództwa. Było wyjątkowo spokojnie i nawet słońce przygrzało, że aż miło.
- Łapanka! - echo niosło się między budynkami.
Przeklęłam się w duchu, że wykrakałam, akurat to, co było mi w tym momencie najmniej potrzebne. Zresztą nie tylko mi, obie miałyśmy we włosy wpięte informacje.
Załapałam Halę odruchowo za rękę, tak abyśmy obie były świadome tego, że jesteśmy w tym razem. Ścisnęła moją dłoń mocniej i ruszyłyśmy pomiędzy kamienice. Na próżno, Niemcy otoczyli wszystko. No tak... oni zawsze są na wszystkich frontach. Chwilowo nie wiedziałam, co mam zrobić, nie było nawet żadnej ucieczki.
- Jakie macie szczęście, że to ja tu jestem - usłyszałam znajomy głos za sobą, którego właściciel zaraz nas złapał za ręce, jak małe dzieci i prowadził przez różne kombinacje. Tak, tak, to nikt inny, niż Rudy we własnej osobie. - Znam Warszawę jak własną kieszeń - objaśnił z uśmiechem.
Nie mogę zaprzeczyć. Cudem wyprowadził nas ze spokojem, jakby w inny rejon Warszawy. Przyjemny dźwięk podkutych koni, które z gracją stąpały po bruku, zaprzężone w piękne dorożki, rozchodził się w uszach.
- No to zapraszam do mnie, a potem osobiście was odprowadzę do dowództwa - zaproponował, doskonale wiedząc, po co szłyśmy na Kruczą. - Nie ma mnie chwilę, a wy już wpadacie w kłopoty - zaśmiał się i zmierzwił mam nieco włosy, przez co obie zrobiłyśmy mu to samo. - Układałem je dzisiaj z dwadzieścia minut - jęknął niezadowolony, że zepsułyśmy jego i tak marną pracę.
- O to się nie bój, Janeczku. Wyglądasz jak zawsze - zapewniłam go rozbawiona.
- Czyli zabójczo dobrze? - uśmiechnął się zawadiacko.
- Powiedzmy - prychnęłam kręcąc głową ze śmiechem.
Docierając do mieszkania Janka, minęliśmy po drodze kobietę z jakimś Niemcem. On był podpity i śpiewał coś pod nosem, patrząc na nas krzywo i kręcąc nosem, widocznie niezadowolony z naszej obecności, natomiast jego towarzyszka widocznie dobrze się bawiła, trzymając go pod rękę, chichotała, a gdy tylko nas dostrzegła od razu się uśmiechnęła i puściła Jankowi oczko, jakby nie byli sobie obcy. Poprawiła swoje futro i pośpiesznie ruszyła dalej wraz ze swoim pupilkiem, który wciąż coś bełkotał.
- Chyba skądś ją kojarzę - spojrzałam niepewnie na jasnowłosego, gdy wchodziliśmy do przedpokoju. Na moje słowa się zaśmiał pod nosem i odłożył klucze na blat w kuchni.
- To Madzia, nasza wtyka - spojrzał na nas. - Doskonale mówi po niemiecku, jest ładna i zgrabna to i nawet Niemcy będą się za nią uganiać - sprostował. - Same widziałyście, szedł za nią jak pies za szynką - cała nasza trójka się zaśmiała mając przed oczami tą scenę.
Rozglądając się po mieszkaniu, zobaczyłam jaki porządek tu panuje. Janek mimo, że ma bałagan w głowie, tak jeśli chodzi o dom, a bardziej jego pokój, jest strasznym pedantem. Nawet ołówki i pióra miały swoje miejsce na biurku. Ubrania wyprasowane i ułożone w kosteczkę, a łóżko zawsze zaścielone.
- Częstujcie się - przed nosami położył nami świetnie wyglądające ciasto. - Mamusia sama robiła - nabrał sobie kawałek, a zaraz po nim i my. - A ja dekorowałem - ukazał szereg swoich białych zębów, jakby chciał przez to powiedzieć, że to najlepsze, co go w życiu spotkało. Dekorowanie ciasta.
Trzeba przyznać, że Pani Zdzisława umie piec doskonale, pewnie po niej Janek ma taki zapał i talent do gotowania.
- Pyszny - Hala wywróciła oczami z rozkoszy na podniebieniu.
Nim skończyliśmy jeść, zaczęliśmy poruszać różne tematy, a w międzyczasie dostałyśmy propozycję herbaty, na którą przystałyśmy.
- Słyszałyście, że Alkowa skórzana kurtka, już nie jest nawet do użytku? - Janek spoglądał to na mnie, to na Halę. - Ostatnio pokazał mi w jakim stanie ją odzyskał. Śmiał się i mówił, że dobrze zrobił, że założył ją na siebie chociaż kilka razy.
Doskonale wiedziałam, że Aluś strasznie o niej marzył. Ciągle mi to powtarzał, a ja się wtedy śmiałam pod nosem i kręciłam głową z politowaniem. Ciężko zarobione pieniądze, przeznaczył na zakup swojego skarbu, ale widziałam go w niej może ze dwa razy. A koledzy zafascynowani, nie mogąc sobie pozwolić na takie luksusy, pożyczali ją od niego.
- A taka była ładna i jeszcze z futerkiem - dopowiedziała Glińska.
Ja natomiast siedziałam cicho, bo nie miałam w tej kwestii nic do powiedzenia, aż w końcu Rudzielec znowu zaczął nowy temat. I tak się ciągnęły rozmowy do późnego popołudnia.
- Chyba pora dostarczyć, wasze tajne informacje, prawda kózki? - zaśmiał się i wstał od stołu.
- Nie pozwalaj sobie - Hala parsknęła śmiechem.
- Właśnie, bałwanie - roześmiana zaczęłam zakładać pośpiesznie buty.
- Nie moja wina, że tak wyglądacie - ubawiony po pachy, zaczął się bronić, przez co się tylko pogrążył.
- Pogarszasz swoją sytuację, Bytnar - pogroziłam mu palcem. - Poza tym dla Ciebie każda dziewczyna, to koza lub 'au au' - pstryknęłam go w nos, a on nieświadomie zrobił zeza, przez co wybuchnęłyśmy dzikim rechotem.
- Do twarzy ci z nim - zrekompensowała Hala z uśmiechem, powstrzymując się od ponownego śmiechu, choć ciężko jej to wychodziło, a on dopiero po chwili zrozumiał, czemu stał się obiektem naszych żartów.
Wyszliśmy i tak jak Janek powiedział, tak zrobił, poszedł z nami na Kruczą, a następnie obie odprowadził pod same drzwi, idealnie przed godziną policyjną.
***
Siedząc pod kocem, znów wyciągnęłam czystą kartkę i pióro zatracając się na pisaniu, efekt końcowy był taki:
Alek!
[...] Ile razy się modlę rano i wieczorem, to mi się zaraz przypominasz. I myślę sobie, że też się modlisz i jest mi tak jakoś dobrze i jestem zadowolona, że Ci coś dałam za tyle dobrego, co Ty mi dałeś (to wcale nie patos i maska, tak myślę i tak piszę).
Do zobaczenia mój chłopczyku za tydzień.
Baśka
P.S. Jak sobie pomyślę, że będziesz miał wolny dzień i że nie będzie żadnych Steń [Stefania Ruszczykowska], Januszów [Janusz Paderewski], zaprzysiężeń czy innych głupstw, to mi się "serce kraje", ale będę je zlepiać wzorami fizycznymi i gramatyką francuską, chociaż, co prawda, to one wcale tak dobrze nie działają na pokrojone serca. Jeśli będziesz miał czas i chęć, to mi coś napisz, tylko dużo, bo b. lubię czytać to, co Ty napiszesz. Wszystko jedno co.
CZYTASZ
Oczami ukochanej ~ kamienie na szaniec ✔
Historical FictionBasia Sapińska, wielka miłość, przyjaźń. Czy Alek zostanie dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem? "Alek to chodzący uśmiech i słońce, nie ważne, gdzie był, wraz z nim zawsze przychodziło światło." " (...)To opowieść o ludziach, którzy umi...