Karo chora, gdyby nie Ola... Nie wiem, kiedy rozdział by się pojawił x
Niall siedział w gabinecie i wypełniał dokumenty po wieczorze w szkółce. Ta praca to było marzenie, godzin było o wiele mniej niż w szpitalu, a wynagrodzenie zdecydowanie bardziej atrakcyjne. Musiał tylko pamiętać o dzienniku, gdzie zapisywał komu udzielił pomocy i w jakiej postaci, co nie było ciężkie.
Tego dnia, a raczej nocy odbywała się kolejna walka jego chłopaka i mimowolnie spoglądał na zegar. Chciałby z nim tam być, ale musiał powypełniać ostatnie rzeczy i tak mają o wiele więcej czasu dla siebie po tej wielkiej zmianie pracy Nialla.
Westchnął wiedząc, że brunet już zaczął pierwszą rundę jakieś kilka minut temu. Zastanawiał się jeszcze, czy od razu pojechać do domu i przygotować im ciepłą kąpiel, czy podjechać na halę i wrócić z chłopakiem. (Dzięki Bogu, że autobusy jeździły całą dobę).
Sięgnął po długopis i zajął się ostatnimi na dziś papierami. Kochał mieć kontakt z dziećmi, a one chyba też lubiły Irlandczyka. Nie bały się do niego przychodzić ze zranieniem. A naklejki przekupywały największych twardzieli.
W pomieszczeniu rozległ się znajomy dźwięk, a blondyn przybliżył do siebie telefon. Jego żołądek skręcił się, widząc połączenie od Paula. Mężczyzna powinien być koło jego chłopaka, a walka powinna jeszcze trwać lub choćby zbliżać się dopiero ku końcowi.
Trzęsącymi rękoma i głową pełną obaw odebrał połączenie - Paul, coś z Zee? Nie powinien teraz walczyć?
- Walka się skończyła - powiedział powoli - Tylko ma rozciętą trochę skórę pod okiem i będzie miał porządne limo. Chcieliśmy go zabrać do szpitala to odmówił, tak samo ratownikowi, którego zapewnili i powiedział, że przyjmie pomoc tylko od ciebie. Jest obrażony na cały świat - westchnął mężczyzna.
- Cholera, co za dzieciak - westchnął, jego serce szaleńczo uderzało o klatkę piersiową - Już do was jadę, tylko zamknę gabinet. A jak ogólnie walka? - wstał z krzesła i sięgnął dłonią po swoje rzeczy.
- Weź tylko od siebie to co potrzebne, ja potem to uzupełnię. Jest obrażony bo sędziowie ogłosili remis, nie było nokautu i dostali tyle samo punktów - tłumaczył trener.
- Przynajmniej jest cały, no prawie - ułożył telefon między głową, a ramieniem i zabrał wszelkie rzeczy - Podaj mi dokładny adres i już zamawiam taksówkę - zalecił, kiedy zamykał kluczem pomieszczenie, uprzednio gasząc światło.
Paul podał nazwę hali zapewniając blondyna, że taksówkarz będzie wiedział o co mu chodzi. Obiecał też, że wyjdzie po niego tylko żeby dał znać jak już będzie blisko. Po drobnej dopłacie, Horan po piętnastu minutach był przed odpowiednim budynkiem, czekając aż trener Zayna, a zarazem jego szef wyjdzie.
- Niall! - zawołał go Paul, stojąc przy otwartych drzwiach, skąd dochodziło światło.
- Cześć Paul, Zayn nadal ma humorki? - prędko podszedł do mężczyzny i razem weszli do środka.
- Za dużo to się nie zmieniło - pokręcił głową - Udało nam się zatamować krwawienie z tej rany, ale trzeba ją oczyścić i nie wiem, czy nie jest do szycia. Skóra przy oku jest jeszcze czerwona, ale rano będzie miał tam niezłe odcienie.
Horan pokręcił głową - Uparty osioł, już dawno miałby po wszystkim, choć z drugiej strony to kochane, że chce tylko mnie do siebie dopuścić. I staraj się tu człowieku być odpowiedzialnym - czasem musiał biec za mężczyzną, przez to, że ten był o wiele wyższy.
Paul w końcu doprowadził go do odpowiedniej szatni i puścił przodem. Zayn leżał na ławce z zimnym okładem przy oku.
- Jeśli to znowu ty Paul i będziesz próbował namówić mnie na pomoc ratownika to powtórzę jeszcze raz. Poczekam na Ni - Malik miał zamknięte oczy.
CZYTASZ
Fight for love/ Ziall/
FanficDemony przeszłości, teraźniejszość i przyszłość... Co będą miały ze sobą wspólnego?