Wstałem o 8:30. Poszedłem do łazienki. Umyłem zęby i twarz. Poszedłem do pokoju. Założyłem dzinsy, buty i niebieską koszulkę. Dziś ma padać deszcz. Założyłem żeńską kurtkę z kaptórem. Zeszedłem po schodach. Usiadłem na kanapie i włączyłem program kulinarny.
Po godzinie oglądania poszedłem do kuchni. Na lodówce była kartka z zadaniami. Było ich sporo. Zaczełem gotować. Po prawie godzinie gotowania udało mi się zrobić obiad dla Kennego. Obiad schowałem do pudełka lunchowego. Wyszedłem z domu. Padał deszcz. Założyłem kaptór i szłem powoli na budowę. Craig dzisiaj nie pracował. Gdy byłem na budowie to założyłem kask.
Poszedłem na sektora na, którym pracował Kenny.
Kennego nie widziałem.-Kenny!- krzyknąłem
Kenny wystawił głowę z dziury.
-Hej Butters-powiedział z uśmiechem
Lekko się zarumieniłem. Kenny wyszedł z dziury. Był cały w błocie.
Kenny usiadł pod dachem. Dałem mu pudełko.-Jest sałatka z tuńczykiem, spagetti i cherbata ziołowa- powiedziałem
Kenny zaczął jeść. Moje serce biło mi szalenie. Kenny był zadowolony. Usiadłem koło niego. Pogadaliśmy. Kenny gdy zjadł poszedł do roboty. Ja wróciłem do domu. Weszłem do kuchni i zacząłem zmywać naczynia. Ciągle myślałem o Kennym.
-Znalazłeś swoją sympatię?- spytał mój tata
-Jeszcze nie- powiedziałem
-Masz dziś pójść wcześnie spać- powiedział tata
-Okej- powiedziałem
Gdy skączyłem zmywanie naczyń to wzięłem się za wycieranie szafek. Po zrobieniu tego wszystkiego poszedłem do swojego pokoju. Wyjąłem gazetę z ofertami pracy.
-Ta praca będzie odpowiednia- powiedziałem
Następnego dnia mama kazała mi założyć ciuchy, które mi kupiła. Więc założyłem dzinsowe żeńskie szorty, białą koszulkę i dzinsową żeńską kurtkę. Plus musiałem założyć pantofle. Poszedłem tak do szkoły. Co za wstyd. Przed szkołą spotkałem Kyla, Marcina i Kennego. O czymś gadali. Podszedłem do nich.
-Hej- powiedziałem
-Hej. Co ty masz na sobie?- spytał Marcin
-Mama?- spytał Kyle
-Tak- odpowiedziałem
Kenny stał jak wryty.
-Fajnie jak na moje wyglądasz- powiedział Kenny
-Serio?- spytałem
-No tak. Tylko gdyby nie pantofle to tak- powiedział Kenny
-Dzięki- powiedziałem zadowolony
-Ta. Ej masz ciuchy na zmianę?- spytał Marcin
-Nie- powiedziałem
-Chodźcie- powiedział Kenny
Poszliśmy za szkołę.
-Zdejmij pantofle- powiedział Kenny
-Czemu?- spytałem
-Zrób to- powiedział spokojnym głosem
Zdjełem pantofle. Mama mnie zabije.
Kenny zdjął swoje buty i założył pantofle.-Załóż moje- powiedział Kenny
-Co.? Ale mama mnie zabije- powiedziałem
-Chłopacy zaraz dzwonek- powiedział Kyle
-To idźcie. My zaraz dołączymy. Zapewnijcie nam jakieś alibi- powiedział Kenny
Marcin i Kyle poszli do szkoły.
-Nie założę twojich butów. Rodzice mnie zabiją- powiedziałem przestraszony
-Spokojnie Leo. Twojich rodziców tu niema. Niedowiedzą się- powiedział Kenny
-Okej- powiedziałem
Założyłem buty Kennego. One były za duże. Kenny zdjął swoją kurtkę i założył ją na mnie. Zasunął tak abym sam tego nie musiał robić. Jego kurtka była na tyle duża, że zakrywała szorty. Zadzwonił dzwonek na lekcję. Poszliśmy razem trzymając się za rękę. Gdy weszliśmy do klasy automatycznie puściliśmy swoje dłonie. Nauczyciel skierował swój wzrok na nas.
-Co robiliście razem w toalecie?- spytał nauczyciel
Prawie cała klasa się zaśmiała.
-E ten tego- powiedziałem
Kenny chwycił się mnie jedną ręką.
-Skręciłem kostkę i Butters przyszedł mi pomóc dostać się do klasy- powiedziałem
-Czy to prawda?- spytał Nauczyciel
Spanikowałem. Chciałem powiedzieć nie ale by moji rodzice się dowiedzieli. Niechciałem kłamać.
-Tak- powiedziałem
-Więc zaprować Kennego do pielęgniarki. Kenny niech ktoś po ciebie przyjedzie, żeby zabrał cię do domu- powiedział nauczyciel
-Okej- powiedziałem
Kenny idealnie udawał skręcenie kostki. Wyszliśmy z klasy. Poszliśmy pod drzwi wyjściowe.
-Będe czekał za szkołą- powiedział Kenny
-Dziękuje- powiedziałem
Kenny zbliżył swoją twarz do mojej. Całe serce mi biło. Byłem zarumieniony. Kenny szybko mnie pocałował w usta i poszedł gdzieś poza szkołę. Byłem czerwony jak burak. Serduch prawie mi wyskoczyło. Wróciłem do klasy. Na lekcji chowałem swoje rumieńce.
CZYTASZ
Echo [South Park]
HumorEcho, które jest ślepe. Niekórych zasad nie można łamać a szczególnie zasad losu. Ale one zostały złamane.