Siedziałem w klasie. Nudno było. Zastaniawiałem się gdzie jest Marcin. Gdy lekcje się skączyły to wraz z Craig'iem, Kenny'm, Butters'em i Kyle'm udaliśmy się do domu szarowłosego. Drzwi otworzyła jego siostra. Odrazu udaliśmy się do jego pokoju. Otworzyłem drzwi. Marcin leżał na łóżku. Koło nigo leżał Rex. Gdy przekroczyliśmy próg to Rex zaczął na nas syczeć. Zamknąłem drzwi.
-Co to kurwa jest?- spytał Kenny
Powoli podszedłem do zwierzątka i je pogłaskałem po głowie.
-Martwisz się o niego- powiedziałem cicho
-Stan może nam to wytłumaczysz?- spytał Kyle
Butters stał za Kenny'm.
-Wiem może to być dziwne. To jest Rex i jest zwierzątkiem Marcina- powiedziałem
-Okej....możemy sprawdzić co z Marcinem?- spytał Craig
Rex pokiwał głową na ,,Tak". Podeszliśmy do Marcina. On spał. Kyle przyłożył dłoń do jego czoła.
-Jest chory- powiedział rudy
-Ej coś znalazłem- powiedział Butters i dał mi kartkę
Na kartce były rysunki nowego pancerza do walik z Łowcami. Każdy wyglądał inaczej. Była też jakaś notka.
Gdy ją przeczytałem byłem przerażony.-Łowca. Bestia stworzona do łapania Ech i Bet. To jest stwór idealny. Przystosowany do każdego środowiska. Jednak każdy ma swoją..jak to nazwać ,,Martwą Strefę". One boją się ognia. Przez obserwacje ich zobaczyłem, że mają 2 słabe punkty. Te jebnięte Bestie mają też skłodności do ewolucji- przeczytałem na głos
-Te s-stworzenia po-polują na nas- powiedział przerażonym głosem Butters i przytulił się do Kenny'ego
-Na to wygląda- powiedziałem
-Dobra. Niedość, że musimy chronić słabszych przed łobuzami to jeszcze przed Łowcami. Nawet nie wiemy jak oni wyglądają- powiedział Craig
-Właśnie na jednego patrzycie- powiedziałem i wskazałem na Rex'a
-A co to?- spytał Kenny i dał mi jakąś metalową bransoletkę
-To chyba coś co szybko zakłada ci pancerz- powiedziałem
Zobaczyliśmy jak jeden z Łowców ciągnął przez ulicę jakąś Betę.
Kyle szybko wybiegł z domu i pobiegł do tej Besti.-Pilnujcie Marcina- powiedziałem
Szybko odsłoniłem rękaw szaro włosego i zdjełem mu bransoletkę. Szybko ją założyłem i dotknąłem. Na mojim ciele pojawił się pancerz. Szybko wyskoczyłem przez okno na ulicę. Kyle bił Bestię wielkim kijem.
-Zostaw mojego brata ty dupku!!- krzyczał rudy
Bestia chciała uderzyć Kyle'a. Szybko odepchnąłem rudzielca i ja dostałem. Bestia rzuciła dziecko na podłogę. Kyle podbiegł do swojego brata.
-Dobra sprawdźmy co ten pancerz potrafi- powiedziałem
Bestia chciała mnie uderzyć ogonem. Szybko z rękawicy wysuneły się ostrza i odcieły jej ogon. Kwas latał w wszystkie stronny. Szybko wbiłem ostrza w jego głowę. Stwór umarł. Wstałem i usłyszałem straszny ryk. Spojrzałem w niebo. Zobaczyłem Łowcę ale wyglądał inaczej. Był większy i zamiast rąk miał skrzydła. On mnie wyczuł i zaczął strzelać z ogona kwasem. Szybko zrobiłem unik.
Nagle koło mnie wylądował jakiś typiarz. Miał prawie taki sam pancerz jak ja tylko pokryty jakimś czarnym kurwa niewiem czym. Pancerz bardziej wyglądał na przystosowany do słabej postury.-Dobra więc moje obserwacje były prawdziwe- powiedział typiarz
-Dobrze, że wyzdrowiałeś ale mam pytanie. Jak to kurwa zabić?- powiedziałem lekko wkurzony
-Ja niewiem. Trzeba znaleźć jego Martwą Strefę- powiedział Marcin
Potwór strzelił kwasem w nas. Jakaś mgła nas ochroniła. Przed nami stał Mysterion.
-Co o tym wiemy?- spytał
-Lata, pluje kwasem z ogona- powiedziałem
Mgła znikła. Rzuciłem dyskiem w bestię. Ona zrobiła unik. Dysk wrócił do mnie. Marcinowi z ramienia wyszło działko i strzelił w bestię. Bestia upadła na ziemię. Mysterion szybko chwycił za jej ogon. Szybko z Marcinem zabiliśmy tą bestię. Nagle jej ciało zaczeło dziwnie błyszczeć. Mysterion otoczył mgłą jej ciało. Gdy mgła opadła to ciała nie było.
-To chyba był jakiś system po śmiertny- powiedział Marcin
Mysterion znikł. Szybko włączyliśmy tryb kamuflażu i poszliśmy do Marcina pokoju. Gdy tam byliśmy oddałem bransoletkę Marcinowi.
-Leć do Kyle. Pewie już idzie do domu- powiedział Craig
-Dobry pomysł- powiedziałem
Martwiłem się o niego. Od kiedy martwię się o Bety? Szybko wybiegłem z domu i podbiegłem do Kyle.
-Hej- powiedziałem
-Dzięki- powiedział
Trochę pogadaliśmy. Gdy dotarliśmy do jego domu chwyciłem go za rękaw.
-Ustalmy sobie jedno. Możesz dobiero umrzeć 3 dni po tym jak ja umrę. Jasne?- powiedziałem lekko zdenerwowany
-Jasne- powiedział
Puściłem go i lekko go uderzyłem w bark.
-To narazie- powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem
Szedłem powoli do swojego domu.
CZYTASZ
Echo [South Park]
HumorEcho, które jest ślepe. Niekórych zasad nie można łamać a szczególnie zasad losu. Ale one zostały złamane.