-...Odchodzimy. Pakujmy się. Wygląda na to, że ty i ja bierzemy małe wakacje. Na zawsze.
Czkawka odłożył kosz z rybami i westchnąl. Szczerbatek podekscytowany, ale i zaniepokojony widzac smutek swojego przyjaciela. Szturchnął chłopca, pocierając nos o jego klatkę piersiową.
- W porządku, mordko. Teraz jedz ryby, czeka nas długa podróż.
Szczerbatek oblizał pysk, a potem skierował się w stronę kosza ryb.
Sprawdzał tysiąc razy siodło i ogon. Upewnił się, że ma wszystko, czego potrzebował, lub chciał wziąć. Rozejrzał się po zatoczce, miejscu, w którym on i Szczerbatek zostali przyjaciółmi. Westchnął i wspiął się na smoka, a on wzbił się w stronę morza.
Nie odleciał jednak od razu, latał wokół wyspy przez cały dzień. A gdy słońce zachodziło, patrzył na zachód słońca z jednej ze skał wznoszących się wysoko nad wioską. Słyszał surowe głosy wikingów dobiegające z Twierdzy. Pijane głosy wikingów.
Było głęboko w nocy, kiedy w końcu odleciał, kierując smoka na południe. Nie miał pojęcia, co znajdzie, ale jeśli jest to miejsce, w którym on i Szczerbatek mogliby żyć razem bez bycia upolowanym lub zabitym, bedzie szczęśliwy.
Księżyc był wysoko na niebie, oświetlając ocean, a Berk szybko zniknął w oddali, głosy oddalały sie z każdym uderzeniem potężnych skrzydeł smoka, aż zniknęły, a jedyną rzeczą, którą mógł usłyszeć, była fala oceanu i wiatr.
🐉
Dzień zaczął się tak dobrze. Stoick obudził się ku szczęśliwej myśli, że dzisiaj jego syn wreszcie zostanie mężczyzną. Dzisiaj Czkawka ma zabić smoka. Ale jego dobry nastrój szybko zniknął, kiedy poszedł, aby obudzić chłopca. Pokój był pusty. Zmarszczył brwi. Twierdza. Może był w Twierdzy.
Ale nie było też śladu chłopca w Twierdzy. Pozostali nastolatkowie rozmawiali z podnieceniem o Smoczym Szkoleniu, z wyjątkiem Astrid. Siedziała z boku, z kwaśną miną wpatrując się w kubek.
Następnym przystankiem była kuźnia, w której Czkawka miał pokój na zapleczu. Pokój był wypełniony papierami. Ściany pokrywały szkice, projekty i pomysły. Papiery były rozrzucone po całym stole, a nawet na podłodze. Ale znowu nie było tu chłopca.
Wcześniejsza złość teraz, zmieniła się w zmartwienie. Poszedł znaleźć Pyskacza. Kowal był na arenie, ustawiając planszę z bronią.
- Pyskacz, widziałeś Czkawke?
- Nie, od wczoraj. Czemu?
- Tego ranka nie było go w pokoju.
- Och, nie martw się. Chłopak prawdopodobnie przygotowuje się na swoją wielką chwilę! Wróci, zobaczysz.
Stoick zmarszczył brwi, martwił się. Troszczył się bardziej o chłopaka niż to okazywał, a nawet chciał się przyznać. Już stracił żonę przez smoki, z pewnością nie może stracić syna w ten sam sposób? Ale może Pyskacz miał rację. Może Czkawka właśnie przygotowywał się do egzaminu końcowego i pojawi się, gdy nadejdzie czas.
Ale czkawka nie przyszedł. Nie wtedy, gdy przygotowywali arenę. Nie wtedy, gdy wszyscy Berkowie zajęli miejsce poza areną. Nie wtedy, gdy nadszedł czas, by uwolnić smoka.
Teraz w Berk panował chaos. Stoick zwołał spotkanie w Twierdzy i wysłał grupy poszukiwawcze na całą wyspę. Przygotowywał nawet kilka statków do wypłynięcia, by poszukać chłopca wzdłuż skalistych brzegów i klifów, których Berk miał tak wiele.
Astrid znalazła ślady. Ślady chłopca prowadzące do lasu. Śledziła je, ciągnąc za sobą Stoicka, Pyskacza, Sączysmarka, Śledzika i bliźniaki. Prowadzą do miejsca, w którym widziała go kilka dni temu.
Ale nagle ślady po prostu... znikneły. Tak jakby ten, kto kiedykolwiek je zrobił... odleciał. Stoick zamarł na widok tego, a Pyskacz szybko odepchnął nastolatków z powrotem do Berka. Nie musieli widzieć zmartwionego wodza.
Następnego dnia, Stoick wysyłał ludzi do lasu i na wodę, szukając czegokolwiek, wszystkiego, co mogłoby im powiedzieć, gdzie jest Czkawka. Ale nawet po tygodniach poszukiwań wciąż nie było śladu chłopca.
Zniknął
CZYTASZ
Return of the Dragon Rider (Wolno Pisane)
FanfictionDziesięć lat po nagłym zniknięciu chłopca, wioska o nazwie Berk, jest w ruinie. Za każdym razem naloty smoków są częstsze i bardziej intensywne. Ale wszystko się zmieni, gdy pewnej nocy zestrzelą Nocną Furie i jego jeźdźca...