Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
━━━━━ 🔪 ━━━━━
Louis doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego żona była w mieście. Poza tym jeszcze jakiś czas temu udało mu się połączyć pewne fakty i skojarzył, że Q musi pomagać komuś innemu. Nie był tylko do końca pewny komu. Styles odpadał, bo to było oczywiste, więc została tylko Alex. Dla upewnienia samego siebie jakoś udało mu się to wszystko wyciągnąć z informatyka, po czym ze zdziwieniem stwierdził jak bardzo jego cel jest podobny do celu jego żony. W prawdzie nie widział jej po spotkaniu w Paryżu, które przecież nie było nie wiadomo jak długie i chciał dowiedzieć się na czym stoi. Całą sytuacja nabierała rozpędu i przeczuwał, że w przeciągu kilku dni stanie się coś, co będzie w tym wszystkim przełomem i nie tylko. Nie miał tylko pojęcia, co to będzie. Starał się nie mieszać w to wszystko Stylesa, bo i tak nic by z tego nie wyszło, poza tym jedyne, co potrafił brunet to narzekać i za dużo krzyczeć. A także zapraszać coraz to bardziej wyszukane dziewczyny do swojej bzykali, tudzież gabinetu, jak zwał tak zwał.
Od Q dowiedział się, że Sully również obraca się w Rzymie. Problem jednak leżał w tym, że nie wiedzieli, gdzie i jak długo miał zamiar zostać. Z Victorem to było tak, że od początku stanowił jedną wielką niewiadomą. Od początku swojej kariery był wolnym strzelcem. Nie było lepszego określenia od tego, poza tym bardzo dobrze do niego pasowało i czasem przykleiło się do niego niczym rzep do psiego ogona. Samemu Sully'emu to nie przeszkadzało, a nawet się z tym wszystkim zgadzał. Po prostu. Dlatego też to wszyscy inni mieli przywyknąć do dyktowanych przez niego warunków, a nie on do warunków innych. Nie było to do końca sprawiedliwe, ale mężczyzna nadrabiał to skutecznością w uzyskiwaniu informacji i rzeczach, które okazywały się być prawdziwe. Louis postanowił się z nim spotkać. Chciał wiedzieć, o co z tym wszystkim chodzi i co takiego naprawdę Alex chce uzyskać. Poza tym umówmy się - odkąd ją zobaczył i pobyli trochę w swoim towarzystwie, to wszystko odżyło. Dosłownie wszystko. Szatyn miał wrażenie, że na jego sercu ktoś rozdrapał świeżo zabliźnione rany, przez co od nowa zaczynało krwawić, a nie było to w ogóle przyjemne uczucie. Ani trochę. Louis chciał coś z tym zrobić. Cokolwiek.
━━━━━ 🔪 ━━━━━
Kawiarnia, w której postanowili się spotkać była umieszczona na rogu jednej z wąskiej ulic i dobrze zakamuflowana przed niechcianymi parami oczu. Victora dało się zlokalizować dosyć prosto, poza tym nawet nie ukrywał się ze swoją obecnością we Włoszech. Louisa to cieszyło, bo naprawdę nie miał czasu, tym bardziej ochoty na dodatkowe użeranie się z zabawą w kotka i myszkę. Miał jej serdecznie dość przez Pierce'a i robił wszystko, aby coś takiego nie miało już miejsca. Wystrój kawiarni dało się określić na raczej śródziemnomorski, biały z domieszką intensywnego granatu, a także z zapachem lawendy unoszącej się w powietrzu.
Szatyn zajął miejsce w głębi, nie przejmując się tym, że jest gorąco i na pewno będzie im duszno. Wolał jednak porozmawiać na osobności niż co chwila zerkać tu i tam, aby upewnić się, że nikt ich nie obserwował. Spectre nigdy nie spało, a jej macki sięgały naprawdę głęboko oraz daleko, nieważne o jakim kontynencie, czy kraju była mowa. Gdzieś ktoś z tej organizacji na pewno był i zbierał wszystkie te informacje, które następnie wykorzystywali wedle własnych życzeń. Tomlinson coś o tym wiedział, w zasadzie wiedział nawet za dużo i zdążył się o tym przekonać na własnej skórze już nie jeden raz. Wybrał jeden z wolnych stolików i przysunął do siebie kartę z napojami, zastanawiając się, co zimnego mają do zaoferowania. Pamiętał dobrze, że Victor zawsze kazał na siebie czekać, więc nie odprawił z kwitkiem kelnerki, a jedyne, co zrobił to złożył zamówienie na wodę z lodem i cytryną oraz miętą. Pił już drugą szklankę, gdy Sully w końcu się pojawił. Przywitali się w przyjacielski sposób, choć Louis nie był przekonany, co do takiego wylewania uczuć. Victor w końcu działał w większości z jego żoną, czy też byłą żoną - nie wiedział na czym stali, więc nie wiedział też jak miał określać ich relację - i Louis nie znał jego zamiarów.
– Nie sądziłem, że jeszcze się spotkamy - przyznał Sully, po czym spojrzał na młodszego mężczyznę. – Trochę czasu minęło.
– Z ust mi to wyjąłeś – wymamrotał Tomlinson, po czym oplótł palcami wysoką szklankę i spojrzał na swojego towarzysza. – Mam jednak parę spraw do obgadania i dziękuje, że tu przyszedłeś.
– Nie ma za co, jeśli tylko to dotyczy Pierce'a, Spectre, czy Alex to powiem ci wszystko, co wiem. Dosłownie wszystko.
– O to właśnie mi chodzi. Przeczuwam, że coś się dzieje. Q też to przeczuwa, poza tym ten powrót do Rzymu wyraźnie czymś mi śmierdzi. Nie jestem pewien jeszcze do końca czym.
Spojrzeli na siebie, jakby jeden przeczytał myśli drugiego i na odwrót. Rozmowa potoczyła się dalej. Choć tematy były poważne i niezbyt delikatne, rozmawiali swobodnie i nawet zdarzało się im przy tym gestykulować. Szczególnie Sully'emu, który bardzo często wykorzystywał dłonie do podkreślenia powagi sytuacji, w jakiej ktoś lub coś się znalazło. Louisowi to nie przeszkadzało, bo i tak najbardziej skupił się na tym, co słyszał i na tym, w jaki sposób zostało mu to przekazane. Był przeszkolony w rozpoznawaniu kłamstwa w swoich rozmówcach i nic nie wskazywało na to, że Victor pokusił się na coś takiego. Sam natomiast nie przerywał i o nic nie pytał. Uznał, że na to po prostu będzie pora. Starszy mężczyzna gładko przechodził z tematu do tematu, choć tak naprawdę zostawił wiele niedopowiedzeń w swoich słowach, ale nie było sprzeciwu i dociekliwości, więc nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Fakt, że od dzieciaka był gadułą i czasem paplał za dużo tylko to wszystko ułatwiało. Poza tym nawet dobierał słownictwo do siebie tak jak trzeba i Louis nie musiał się niepotrzebnie denerwować niepoprawnie sformułowanymi zdaniami, czy innymi takimi rzeczami, które jednak bywały uciążliwe.
━━━━━ 🔪 ━━━━━
jak dobrze pójdzie, to w czwartek wystartuje maraton!!!