05.

122 7 14
                                        

━━━━━ 🔪 ━━━━━

Waszyngton, pięć i pół miesiąca wcześniej

Waszyngton, pięć i pół miesiąca wcześniej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

━━━━━ 🔪 ━━━━━

Atmosfera w biurze zrobiła się napięta. Powrót Louisa do pracy z pewnością przysporzył Stylesowi o wiele więcej problemów, niż te które miał, gdy Tomlinson przebywał na Bahamach. Jasne było, że tych dwóch nie potrafi się ze sobą dogadać. A nawet nie chce. W szczególności Louis. Uważał, że Harry nadużywa swojej posady. Nie chodziło tylko o pieprzenie każdej nowej sekretarki na swoim biurku, ale o to, że kiedy dzieje się coś poważnego, Styles po prostu nie reagował. Nie skupiał się na niczym poważnym, ani na tym, co dzieje się na arenie międzynarodowej. A Tomlinsona doprowadzało to do szału. Mieli szansę, aby rozpracować jedną z potężniejszych organizacji na całym świecie, a Harry po prostu miał to w dupie. Louis otwarcie wyrażał swoje poglądy, nie bojąc się o utratę posady. A dzięki temu Q również nabierał pewności siebie i obaj coraz odważniej penetrowali najgłębszej zakamarki archiwów i nie tylko. Mieli nadzieje znaleźć jakiś punkt zaczepienia, coś, od czego można by zacząć.

Tamtego dnia Louis siedział po uszy zagrzebany w papierach w swoim biurze. Przeglądał artykuły z gazet i raporty odłożone do specjalnej szuflady oznakowanej jakimś kodem, a także rokiem, z którego wszystko pochodzi. Powoli zaczynało mu się nudzić i szczerze mówiąc nie za bardzo miał ochotę na czytanie teorii spiskowych na temat zabójstwa Kennedy'ego. Nie lubił niedopowiedzeń, a w zabójstwie prezydenta w Dallas było ich zdecydowanie za dużo. Czasem nikt nie wiedział, komu wierzyć, a komu nie. 

Louis westchnął ciężko i odłożył kolejną teczkę z logiem FBI do szuflady. Nie znalazł nic, co w najmniejszym stopniu wskazywałoby na obecność Spectre. Nic a nic. Q miał się do niego odezwać, ale system złapał jakiegoś wirusa i informatyk od rana siedział w swojej Jamie, próbując to wszystko naprawić i przywrócić do stanu użytkowego. Szatyn poprawił krawat w swoim garniturze, a później rozejrzał się po gabinecie. Zastanawiał się, czy przypadkiem Styles nie zainstalował gdzieś jakiejś kamerki, czy chociażby pluskwy, aby mieć go na widoku. Wiedział, że Harry jest do tego zdolny, ale nie miał ochoty wywracać tego wszystkiego do góry nogami, aby znaleźć urządzenie podsłuchujące.

Później wzrok Louisa padł na zdjęcie oprawione w ramkę. Zrobił je jeszcze wtedy, gdy Alex była w drugiej ciąży. Mimowolnie na jego usta wpełznął uśmiech, a serce zacisnęło się z bólu. Tęsknił za nią. Nie potrafił nic na to poradzić i choć zdradziła go, przechodząc na stronę ojca, to dalej trzymał gdzieś swoją obrączkę, jakby miała mu przypomnieć to, co już chyba nigdy nie wróci. Westchnął ciężko, przekręcając ramkę, aby nie wpatrywać się zbyt długo w fotografię. Wiedział, ze nic mu to nie da, a tylko wprawi w jeszcze gorszy nastrój niż ten, w którym aktualnie się znajdował. 

– Panie Tomlinson, dyrektor wzywa pana do siebie. To pilne – niska brunetka zapukała do jego gabinetu, a później zajrzała do środka. Złapali kontakt wzrokowy, a później zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Louis już wiedział, co się święci. Wstał i zapiął marynarkę, a później ruszył na wyższe piętro, do oazy Stylesa, którą z resztą miał już nie cieszyć się tak długo. 

━━━━━ 🔪 ━━━━━

Drzwi windy rozsunęły się i Tomlinson znalazł się już na piętrze dyrektora. Wymienił spojrzenie z jego asystentką, która pewnie przed chwilą musiała wrócić i wszedł do gabinetu. Nie zapukał, bo nie miał takiego zamiaru, ani tym bardziej ochoty. Louis generalnie nie szanował Harry'ego, ani jego posady. Gdyby ktoś inny byłby dyrektorem, to z pewnością wszystko wyglądałoby inaczej, a tak szatyn ciągle był na wojennej ścieżce ze Stylesem, a tamten doskonale o tym wiedział. 

– Louis – Styles rzucił beznamiętnie i odwrócił się do niego na fotelu. Wcześniej siedział z twarzą skierowaną na Waszyngton. 

– Wzywałeś – wzruszył ramionami, krzyżując je później na klatce piersiowej. Rozejrzał się dookoła, jakby chciał zauważyć coś, co się zmieniło, ale nic takowego go nie zainteresowało. Gabinet Stylesa był raczej jedną wielką bzykalnią, a nie gabinetem i każdy o tym wiedział. 

– Chce wiedzieć, jakim prawem interesujesz się tym, co tak naprawdę nie leży w twoich obowiązkach – odparł spokojnie. – Wiesz, że mógłbym cię za to zwolnić?

– Droga wolna – zaczęli mierzyć się na spojrzenia. – W CIA przyjmą mnie z otwartymi ramionami. Jak w każdej innej agencji rządowej. Styles, to tylko i wyłącznie moja dobra wola, że wciąż dla ciebie pracuje, o co ci chodzi?

– O to mi chodzi, że nie potrafisz dać spokoju Spectre i poczekać, aż nadarzy się dobra okazja, aby ich udupić!

– Jaki ty jesteś ślepy, człowieku! – warknął Tomlinson, opierając się o biurko. – Czy ty zdajesz sobie sprawę, że takie organizacje, jaką jest Spectre, nie popełniają błędów? A jeśli już popełnią, to robią wszystko, aby to się nie powtórzyło? Myślisz, że nagle ktoś przyleci do ciebie z informacjami, a ty zgarniesz później za to laury? To tak nie działa, Styles. Zlituj się. Jesteś dyrektorem. Akurat kto jak kto, ale ty powinieneś zdawać sobie sprawę z tego, że to zagrożenie dla kraju. A naszym obowiązkiem jest sprawiać, aby Ameryka była bezpieczna, czyż nie?

– Jestem zdania, że nasz kraj jest całkiem bezpieczny. A rozpracowaniem Spectre zajmiemy się w swoim czasie. 

– Chyba dopiero wtedy, jak mianują na dyrektora kogoś innego. Nawet największy idiota byłby sto razy lepszy od ciebie – prychnął, kręcąc głową. – Obaj wiemy, że mnie nie zwolnisz, a ja i tak nie mam zamiaru stosować się do twoich poleceń. Możesz sobie darować te wszystkie szopki i wzywanie mnie do siebie, bo to nie pomoże. Ja chce znaleźć przywódcę tej sekty, a także swoją żonę. I nie powstrzymasz mnie przed tym – warknął, a później wyprostował się już i poprawił krawat.

Louis zmierzył jeszcze raz Stylesa swoim spojrzeniem, a później po prostu odwrócił się na pięcie i opuścił gabinet. W środku dosłownie kipiał ze złości, ale nie miał zamiaru dać dyrektorowi tej satysfakcji. Zatrzymał to wszystko w sobie, mając nadzieje, że ten dupek nie będzie mu już przeszkadzał w poszukiwaniach i w końcu da mu święty spokój, bo to mu wychodziło i wychodzi najlepiej. 

━━━━━ 🔪 ━━━━━

jedna piąta fabuły, juhu

repeat • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz