09.

94 8 6
                                    

━━━━━ 🔪 ━━━━━

Hotel Generator, kilka dni wcześniej

Hotel Generator, kilka dni wcześniej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

━━━━━ 🔪 ━━━━━

Louis jakoś doczołgał się do swojego hotelu, a później dotarł na odpowiednie piętro, a także drzwi. Nie miał pojęcia, że tak to wszystko się potoczy i że da się tak łatwo złapać. Wiedział, że Styles będzie mu to wytykał i mówił, że popełnił jeden z najgorszych błędów nowicjuszy, jakie tylko można popełnić. Szatyn chciał się na to mentalnie przygotować, ale wiedział, że i tak nie da rady, a po paru godzinach nie będzie go to już nawet obchodzić. Zatrzasnął za sobą drzwi, po czym odrzucił kartę gdzieś w kąt, nie przejmując się nią. Potrzebował gorącego prysznica i czegokolwiek, co postawi go na nogi. Opadł bezsilnie na łóżko, a później wtulił twarz w poduszkę. Na oślep znalazł i przyciągnął do siebie kartkę z menu restauracji na parterze i zaczął jej się przyglądać. Żołądek skręcał mu się z głodu i chciał cokolwiek zjeść zanim pójdzie spać. Przekręcił się na plecy, unosząc kartę nad swoją głowę i westchnął cicho. Nie było nic, na co miałby ochotę, więc zadzwonił do recepcji i poprosił o coś polecanego, co według szefa kuchni dało się zjeść. 

– Nie popisałeś się, Tomlinson – usłyszał, przez co uniósł głowę, a później przewrócił oczami. No jasne, Styles powrócił do starej sztuczki z telewizorem. Louis miał tego dość. – Miałeś złapać Pierce'a, a nie pozwolić, aby to Pierce złapał ciebie. Zadanie było bardzo proste, a jednak nie potrafiłeś go wykonać.

– Dałem się podejść – mruknął, a później przewrócił oczami i usiadł na skraju łóżka. Wcale mu się nie podobał fakt, że będzie musiał wysłuchać kazania. – Nie zmienia to faktu, że zacznę go szukać. Nie mógł uciec daleko, a raczej tego nie zrobił. 

– Mam taką nadzieje – mruknął Styles, a Louis rzucił tylko okiem na ekran telewizora i z powrotem się położył. Bolały go mięśnie i chciał chociaż przez moment poczuć miękkość materaca pod plecami. – Nie spieprz tego, Tomlinson. 

– Ty jesteś dyrektorem tej agencji, niżej niż ta decyzja upaść nie można – przewrócił oczami i wstał, aby wziąć prysznic. – Coś jeszcze? Bo aktualnie nie mam siły na twoje pieprzenie – dodał, po czym odczekał parę sekund na odpowiedź, ale skoro jej nie było, zniknął w łazience, aby się odświeżyć. Przebywanie w magazynie pełnym kurzu i innych wcale nie było tak przyjemne, jak mogłoby się wydawać. 

━━━━━ 🔪 ━━━━━  

– Nate, spokojnie, zwolnij, bo nie wiem, o co ci chodzi – poprosił, gdy głos brata zaczął się zlewać w niezrozumiały potok słów. Louis brał prysznic, kiedy Nathan zadzwonił. A raczej zaczął wydzwaniać, bo gdy Tomlinson z powrotem wrócił do pokoju, miał około dziesięciu połączeń nieodebranych i dwa razy tyle smsów, które wręcz nakazywały mu odebrać ten pieprzony telefon. Szatyn nie miał pojęcia, o co może chodzić, ale zaczął wycierać włosy i jednocześnie oczekując, aż brat odezwie się po drugiej stronie. Z tego co wiedział, to Nate został w Waszyngtonie i wszystko było w porządku, więc nie wiedział nawet, o co chodzi. 

– Zrozum to, że Nadine nigdzie nie ma – zaczął, a przez jego głos przebijała się panika. – Jej mieszkanie wygląda jak wielkie pobojowisko. Nie mogę się do niej dodzwonić, a policja mówi, że nie mogą zacząć jej szukać dopóki nie upłynie dwadzieścia cztery godziny od zniknięcia. Ona nigdy czegoś takiego nie robiła. Nigdy. 

– Skąd pomysł, że Pierce mógł ją zabrać? 

Nie wiem, ale na ten moment wydaje mi się to jedyną sensowną opcją. Pamiętasz, jak wypytywała cię o to na Bahamach? – odpowiedział pytaniem na pytanie, co wcale go nie pocieszyło. 

– No tak, ale mówiłeś, że nie ma nic wspólnego z agencjami i ze Spectre. Chyba, że jakąś sposobnością się wplątała w to gówno – zauważył, wstając. Podszedł do okna i wyjrzał na Paryż, zastanawiając się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Każdy kolejny ruch gubił go w tym wszystkim jeszcze bardziej. Louis miał przeszkolenie w wojnie psychologicznej, ale żadne z zachowań, z jakimi spotkał się do tej pory nie odpowiadały konkretnym ruchom. Niby wszystko było ze sobą powiązane, ale nie na tyle, żeby wyszła z tego reakcja łańcuchowa, czy coś w tym rodzaju. 

– Louis, ja już sam nie wiem. To wszystko jest mocno popieprzone. 

– Zrobimy tak – zaczął, opierając się o parapet. Przeczuwał, że nie ma już nawet sensu szukać Pierce'a we Francji. – Wracam do Waszyngtonu. Czekaj na mnie i nie rób nic głupiego. Złapię najbliższy samolot. Nie obiecuje, że będzie to jeszcze dzisiaj, ale coś wykombinuje. A później zajmę się Stylesem, czy w ogóle agencją. Poproszę Q, aby sprawdził Nadine pod wszelakimi kątami. Może coś znajdzie. A jeśli nie to będziemy jej szukać na własną rękę. Rozumiesz?

Tak.

– W takim razie szkoda tracić czasu. Postaram się być jak najszybciej. Nie rób niczego głupiego – powtórzył, po czym się rozłączyli.

Louis wplótł palce we włosy i westchnął ciężko. Sytuacja naprawdę się skomplikowała. Nie miał pojęcia już, co miał robić i z jakim podejściem wiązać pewne sprawy. Poza tym ciągle myślał o Alex i o tym, że była w Paryżu w tym samym czasie co on, a nie miał o tym pojęcia. W pewnym sensie czuł się rozdarty pomiędzy obojętnością do żony a tym, że nadal coś do niej czuł. Coś wyjątkowo mocnego, o czym tak do końca nie dało się zapomnieć. On z resztą w duchu nie chciał zapomnieć. 

Szybko spakował swoje rzeczy i wyszedł z pokoju. W recepcji zapłacił za pobyt i złapał taksówkę. W pojeździe odnalazł najbliższy lot do Waszyngtonu i kupił bilet. Lot odbywał się w środku nocy, ale nie zraziło to Louisa. Obiecał, że będzie jak najszybciej się da i miał zamiar dotrzymać obietnicy. Zastanawiał się tylko, po co Nadine wpakowała się w to wszystko, jeśli rzeczywiście to zrobiła i jaki miała w tym wszystkim udział. Wtedy jeszcze nie miał pojęcia, że ta Nadine którą znał była jeszcze jedną z wielu, jakie będzie miał okazję poznać. Z resztą nie tylko ona wykaże się dwulicowością. 

━━━━━ 🔪 ━━━━━

na tym ff też by się przydał jakiś maraton za niedługo://

repeat • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz