Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
━━━━━ 🔪 ━━━━━
Obudzili się mniej więcej w tym samym momencie. Oczywiście Louis doszedł do siebie o wiele szybciej. Nie było, aż tak źle jak się wydawało. W prawdzie pękała mu głowa i zdrętwiały mu chyba wszystkie mięśnie w ciele, ale nie było tak źle. Szatyn próbował się rozejrzeć dookoła i zorientować się w okolicy, ale poprzez ograniczone ruchy i wzrok, który jak na złość nie wyostrzył się akurat wtedy, gdy było to potrzebne, nie był w stanie określić swojego położenia. Ostatnie co pamiętał, to fakt, że zatrzymał się na ulicy, aby odpalić papierosa, aby Alex nie narzekała, że pokój w hotelu jest cały zadymiony i śmierdzi w nim szlugami. Kiedy tylko pomyślał o żonie ogarnęła go panika i zaczął nawoływać jej imię. Blondynka odpowiedziała mu cicho, choć nie miała na to ochoty. W przeciwieństwie do Louisa, wdała się z Nadine w bójkę i czuła teraz jej skutki. Oczywiście były momenty, w których to ona była górą, ale też i takie, w których to właśnie Alex dostała niezłe bęcki. Jęknęła z bólu, gdy uniosła głowę i ramieniem odsunęła jasne włosy ze swojej twarzy.
– Co się dzieje? – spytała, a raczej wymamrotała. Musiała się naprawdę postarać, aby unieść głowę i się rozejrzeć. Kark palił ją od bólu i dziwiła się, że jeszcze nie wyła jak pies, który został potrącony przez samochód.
– N-nie wiem – Louis pokręcił głową, czując jak to wszystko do niego wraca. Czuł jeden wielki mętlik w głowie i niewiele brakowało do tego, aby znowu stracił przytomność. Myśli krążyły mu po umyśle szybciej niż to było zazwyczaj. Czuł jak od tego aż szumi mu w uszach. – Nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy.
– Czekałam na ciebie... – przyznała, sycząc z bólu. Próbowała podnieść się nieco na krześle, do którego ją przywiązano, ale nic z tego nie wyszło. Zamiast poprawy swojej sytuacji, poczuła tylko jak nadgarstki i kostki płoną od otarć, które zafundowały jej spinki do kabli. – Długo cię nie było, a potem przyszła Nadine.
– Chyba żartujesz. Przecież to Spectre ją porwało. Próbowałem ustalić gdzie jest, ale nic z tego nie wyszło – Louis poczuł się tak, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Przeszedł go dreszcz, a dopiero potem zapaliła się ta niewidoczna lampka, kiedy to człowiek coś ustali i puzzle znajdą swoje miejsce w układance. – Moment... – skupił się, choć jednocześnie grymas wpełznął na jego twarz i nie wyglądało to tak dostojnie jak miało. Alex spojrzała na niego resztką sił i westchnęła ciężko. Klatka piersiowa uniosła się lekko, a ból jaki się po niej rozpłynął był nie do zniesienia. Blondynka poczuła jak łzy cisną jej się do oczu i ledwo co je powstrzymała.
– Co tam wymyśliłeś, hm?
– To wszystko było ukartowane - zaczął szeptem, ale Alex nie miała problemu z tym, aby go usłyszeć. Nie było z nią źle do tego stopnia, aby rozmywały jej się słowa. Otoczenie tak, ale nie słowa. Słuch zawsze był jej atutem. – Nadine wcale nie została porwana. Ona pracuje dla Spectre. Pewnie dla nich sprząta i to przez nią tu jesteśmy – dodał, a mówiąc sprząta, miał oczywiście na myśli profesję egzekutora, czy płatnego mordercy. Wcale go to nie zdziwiło. Kiedy tylko zobaczył ją pierwszy raz, miał wrażenie, że nosi się niezbyt naturalnie i coś jest nie tak. Dziewczyna w jej wieku nie miała też tak uważnego spojrzenia jak ona i nie zachowywała się tak ostrożnie w pewnych sytuacjach, jak to robiła Nadine. Nagle wszystko stało się takie proste i jasne.
– To ma jakiś sens – stwierdziła blondynka, po czym zaczęła się szamotać jeszcze bardziej, ale skończyło się to tylko bardziej wyrzynającymi się spinkami do kabli w skórę. Syknęła przez to z bólu. – Nie rozumiem tylko w czym im tak bardzo przeszkadzamy i o co chodzi.
– Musi chodzić o coś wielkiego, skoro tak bardzo ojczulek chce się mnie pozbyć. On i ten cały Franz. Przypuszczam, że Pierce również maczał w tym palce – prychnął pogardliwie, po czym pokręcił głową. Zaczął się zastanawiać jak się uwolnić. Nie wiedział jak to zrobić i czym. Spinek nie dało się przerwać ani spalić, poza tym nie miał przy sobie zapalniczki, zapałek tym bardziej.
– Oni wszyscy po kolei, razem i z osobna - prychnęła, zaciskając przy tym zęby. – Masz jakiś pomysł, aby się stąd wyrwać?
– Nie wiem, możemy chyba liczyć na to, że Q i Victor domyślą się, co się stało i jakąś sposobnością nas znajdą. A przynajmniej taką możemy mieć nadzieje.
– Nie sądzę, nie było ich ze mną, kiedy na ciebie czekałam. Mieli przyjść dopiero wieczorem. Zostaje Styles i FBI.
– Nie chce o nim słyszeć. Prędzej dam się jej skatować na śmierć niż poproszę go o pomoc. Nie upadnę tak nisko i nie będę z nim na jednym poziomie. Nawet nie ma takiej mowy – pokręcił głową i prychnął.
Alex westchnęła, po czym przyłapała się na tym, że zaproponowała rzeczywiście absurdalną rzecz. Styles w niczym by nie pomógł. Nie byłoby z tego korzyści. Chyba, że te osobiste i tylko i wyłącznie dla niego. Przekułby to wszystko na swoje zasługi i zyskał pretekst, aby utrzymać stanowisko dyrektora, choć nikt go już na nim nie chciał i wspólnymi siłami próbowano go zepchnąć ze stołka. Louis od samego początku powtarzał, że to był błąd, aby ofiarowywać mu tak istotną funkcję. A Alex przekonała się o tym w trakcie pracy ze swoim mężem. Razem stanowili naprawdę zgrany duet i choć już nie pamiętała, co tak naprawdę działo się, kiedy w ich życiu panował spokój, czy ład, to pamiętała, że nawzajem się uzupełniali. A jej męża traktowano w agencji z szacunkiem. Dlatego miała szczerą nadzieje, że jak to wszystko się skończy i wrócą do domu, to wszystko się zmieni. I obydwoje w końcu dostaną trochę oddechu od tego wszystkiego, bo naprawdę na to zasłużyli.
– Nie wiem jeszcze jak to zrobimy, ale musimy się stąd wyrwać. W jakikolwiek sposób i najlepiej zacząć razu. Nie mam pojęcia ile tu jesteśmy i kiedy ta małpa wróci, ale każda sekunda jest ważna. Musimy wiedzieć, co się tu dzieje.