23.

70 5 8
                                    

━━━━━ 🔪 ━━━━━

Willa, pół godziny później

Willa, pół godziny później

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

━━━━━ 🔪 ━━━━━ 

Louis nawet nie chciał słuchać tego, co ojciec miał do powiedzenia. Kiedy już go znalazł, cały czas trzymał go na muszce. Poznał już nieobliczalność faceta, który go spłodził i który zabił swoją własną żonę tylko i wyłącznie po to, aby nie mieć zobowiązań i móc się swobodnie wspinać po szczeblach władzy w Spectre. Joseph chyba wyczuł, że śmierć się zbliża, bo nagle starał się udobruchać Louisa i sprawić, aby ten dał mu czas. Panicznie unikał wzroku syna, choć nie widzieli się tyle lat, a na finalnym odcinku stali się jednymi z największych wrogów, jakie widział ten świat. Młodszego Tomlinsona to już ani trochę nie obchodziło. Chciał się odwdzięczyć pięknym za nadobne i sprawić, aby Joseph poczuł się tak, jak on się czuł przez te wszystkie lata. Chciał, żeby czuł strach, samotność i brak gruntu pod nogami. Joseph stanowczo za długo pogrywał sobie w tę swoją grę i za długo odwlekał myślenie nad konsekwencjami, które dopadły go szybciej niż się się spodziewał. Nie był na to w ogóle przygotowany. A potem okazało się, że cały plan wywołania wojny runął niczym domek z kart. 

– Specjalnie przekonałeś mamę do tego wyjazdu – warknął Louis, spoglądając na mężczyznę, którego mógł nazywać swoim ojcem, ale tego nie robił. Już nie. Nie miał zamiaru. Nie chciał. Brzydził się tym. – Specjalnie. Tylko i wyłącznie po to, aby ją zabić. Pochowałeś pustą trumnę, tak? A może kogoś zabiłeś, aby leżał w grobie zamiast niej, co? – dodał ironicznie, kręcąc przy tym głową. Tamten wyjazd w Himalaje skończył się jak się skończył. Podobno zginęli obydwoje. A potem okazało się, że Joseph zepchnął żonę w szczelinę, nie interesując się tym, co będzie z jej ciałem i czy je kiedykolwiek znajdą. Ambicja była ważniejsza niż rodzina. 

– Gdybyś był na moim miejscu postąpiłbyś tak samo, możesz mi wierzyć – odparł spokojnie, wpatrując się w oczy syna. Płonęła w nich złość, nienawiść i smutek. Najgorsza mieszanka uczuć targała Louisem na lewo i prawo, ale on miał kamienny wyraz twarzy i nie dawał się ponieść emocjom. Dłoń, która trzymała pistolet nawet nie drżała. Kiedy chciał, potrafił zachowywać się tak jak przystało na przykładnego agenta. Wypranego z uczuć i emocji. Wypranego ze wszystkiego, co ludzie. W tamtej chwili był tylko ciałem i umysłem, które ktoś zaprogramował na zabijanie i nic poza tym

– Nie pieprz głupot – rzucił, powstrzymując przy tym ochotę prychnięcia. – Nie jestem do ciebie w ogóle podobny. I nie mam zamiaru. W życiu nie zostawiłbym Alex na pastwę losu, czy nie sprawiłbym, aby stało jej się coś złego. I w życiu nie pomyślałbym o tym, aby zabrać własnemu synowi żonę, tylko po to, aby go osłabić i wyrzucić z gry. To był cios poniżej pasa. Ale czemu się dziwić. Niesportowe zachowania to coś typowego dla ciebie. Zresztą nie tylko dla ciebie – dodał, wpatrując się w ojca. Próbował, naprawdę próbował odkryć jego intencje w tym wszystkim, ale poza własną pychą i samouwielbieniem nie odkrył niczego, co byłoby wystarczająco logiczne do wytłumaczenia go ze wszystkiego, co w życiu zrobił. 

– Dlaczego nie chcesz dać mi czegokolwiek powiedzieć?

– Bo jedyne, co potrafisz to kłamać i to perfidnie. Bez zawahania się. Nie wierzę w żadne słowo, które kiedyś wyszło z twoich ust i nie mam zamiaru. Prędzej bym strzelił sobie w kolano niż uwierzył w to, że tak naprawdę jesteś niewiniątkiem. Spójrz na siebie i po prostu zobacz jakie absurdalne rzeczy pieprzysz – prychnął Louis, po czym pokręcił głową. – Chciałem cię wysłuchać, ale teraz widzę, że to naprawdę nie ma sensu. Naprawdę chciałem, ale nie ma to sensu. Nie dowiedziałbym się niczego, poza tym co już wiem.

Spojrzał ostatni raz na ojca, po czym już uniósł pistolet i wycelował w głowę Josepha. Kula wbiła się w jego czoło i zrobiła z mózgu galaretkę. Mężczyzna padł bez życia na ziemię, a Louis przeładował pistolet i wsunął go za pasek od spodni. Podszedł do ojca, który leżał już na ziemi i spojrzał na czerwoną kałużę, jaka zaczęła się tworzyć wokół jego głowy i zwilżył usta wargami. Huk wystrzału nadal dzwonił mu w uszach, ale przypuszczał, że za niedługo to minie. Po kilku minutach oczy Josepha zaszły mgłą, więc Louis nasunął na nie powieki, żeby nie musiał na nie patrzeć i w końcu podniósł się na równe nogi. Na chwilę jego umysł był wolny od jakichkolwiek myśli, ale nie trwało to długo. Zaczął się zastanawiać, co zrobią z trzema ciałami, które mają rany postrzałowe. Zresztą nie tylko trzema, bo trzeba było jeszcze zabrać ciała nowicjuszy z podwórka, aby nikt się na nie nie napatoczył i nie odkrył, co się stało w wilii. W dodatku papiery Spectre trzeba było zniszczyć i upewnić się, że tak szybko nie odbudują swojej potęgi. Szatyn był pewny, że zaraz ktoś wskoczy na miejsce Franza i Josepha, ale nie przejmował się tym. W końcu był wolny. I w końcu wyrównał rachunki. 

Alex, która uporała się z Williamem, znalazła Victora i razem udali się do Louisa. Kiedy byli w drodze, usłyszeli huk wystrzału i byli już pewni, że Louis zrobił, to co do niego należało. Sully przepuścił blondynkę przodem i sam jeszcze upewnił się, że na pewno nikogo w wilii już nie ma. Blondynka niepewnie podeszła do swojego męża, który stał twardo na nogach i wpatrywał się w ciało ojca, z którego uciekało ciepło. Objęła swoimi dłońmi ramię szatyna i spojrzała na niego. Wyglądał, jakby ktoś go zaczarował. Ale tylko na moment. Zamrugał parokrotnie oczami, a potem już zerknął na nią.

– Wszystko okej? – spytała cicho, po czym pogładziła czule jego policzek.

– Tak, chyba tak – wzruszył ramionami i założył jej komsyk włosów za ucho. – Chodźmy stąd. Nie chce już patrzeć na niego - dodał, po czym odwrócił się na pięcie i pokręcił głową.

– Musimy zrobić tu porządek, młody – zaczął Victor, a Louis przytaknął.

– Trzeba zebrać wszystkie dokumenty i je spalić. Zrobimy to w ogrodzie. Stamtąd nikt nas nie zauważy. A ciałami zajmiemy się później.

– Tym się nie martw, podzwoniłem, gdzie trzeba.  

━━━━━ 🔪 ━━━━━

dochodzę do wniosku, że bardzo dużo osób tutaj uśmierciłam...

repeat • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz