Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
━━━━━ 🔪 ━━━━━
Cóż, wszystko potoczyło się...zupełnie inaczej? Sami dokładnie nie wiedzieli, jak określić to co się stało. Miała to być zwykła rozmowa, a później próba ucieczki z zamkniętego pokoju hotelowego, ale żadne z nich nie opuściło tych czterech ścian, w które dali się podstępem zaciągnąć. Louis nie przypuszczał, że to wszystko będzie tak wyglądać, a Alex nie podejrzewała, że jej ciało do tego stopnia stęskniła się za szatynem. Nie minęło wiele czasu po tym, jak zostali sami, gdy wylądowali w łóżku. A później pod prysznicem i jeszcze raz w łóżku. Najpierw były wyrzuty sumienia, potem dezorientacja i niepewność, a następnie już powrót do tego, co tak naprawdę do siebie czuli. Przy okazji dzień zdążył już minąć, a na niebie zamiast słońca był już księżyc. Zrobiło się ciemno i morska bryza zaczęła wpadać przez otwarte okno, kiedy leżeli wtuleni w siebie. Szatyn przykrył ich prześcieradłem, choć to i tak nie było to konieczne. Rozgrzane ciała jeszcze długo pozostały w takim, a nie innym stanie. Niewinne gesty wciąż podsycały ten kanon uczuć, który rozpalił się na nowo i gdyby nie zmęczenie, to na pewno nie marnowaliby wspólnego czasu na odpoczynek.
Blondynka spojrzała na męża z uśmiechem na ustach i przerzuciła swoje udo przez jego nogi, aby być jeszcze bliżej niego. Nakryła klatkę piersiową mężczyzny swoją dłonią i opuszkami palców przesunęła po jego skórze. Powstawały tam wzroki o bliżej nieokreślonym kształcie, który i tak nie miał znaczenia. Louis jednak zamruczał z zadowolenia, bo dotarło do niego jak bardzo tęsknił za takimi niby nic nieznaczącymi z jej strony. Sam natomiast przesunął dłonią po jej plecach, w ten sposób jaki lubiła najbardziej i uśmiechnął się szerzej.
– To głupie, że tak skakaliśmy sobie do gardeł. Gorzej niż niedorzeczne – przyznała po chwili, po czym westchnęła ciężko i założyła kosmyk włosów za ucho. – Przepraszam, że to wszystko w Paryżu wyglądało jak wyglądało.
– Najwidoczniej tak musiało być. Poza tym to wszystko sobie zaplanowali. Mój ojciec i William. Nie wierzę, że to nie odbywało się bez powodu. Poza tym na pewno się nie odbywało – przyznał, wzruszając ramionami. – Najważniejsze, że jednak teraz już jest wszystko dobrze. Pomożemy sobie i zakończymy to wszystko raz na zawsze. A potem jakieś długie wakacje z dzieciakami, co ty na to? – zerknął na nią z uniesioną brwią.
– Podoba mi się ten pomysł, panie Tomlinson – stwierdziła zadowolona i uśmiechnęła się do niego szeroko, po czym uniosła się, aby pocałować kącik jego ust.
– Cieszę się, pani Tomlinson – przyznał, zwilżając swoje wargi językiem. Później zacieśnił uścisk swojego ramienia wokół jej talii i przyciągnął ją bardziej do siebie, choć i tak stykali się większością swoich ciał. Louis jednak tęsknił do tego stopnia, że chciał ją mieć jeszcze bliżej niż to było możliwe. Uświadomił sobie, że tak naprawdę, że ani na chwilę nie przestał jej kochać, a ta rozłąka tylko podsyciła to, co do niej czuł przez te wszystkie lata. - Na razie jednak praca wzywa.
– Wiem – przewróciła oczami, po czym opadła na plecy i zerknęła na sufit. Łudziła się, że znajdzie tam wskazówki na temat tego, co mają zrobić i jak postępować. – To wszystko już mnie cholernie męczy. Mam dość.
– Ja też – pokręcił głową, odwracając się do niej. Oparł głowę na dłoni i spojrzał na jej nagie ciało. Próbował utrzymać swoje myśli i emocje na wodzy, ale było ciężko. - Nie przypuszczałem, że to wszystko, co zaczęło się jeszcze parę lat temu będzie wyglądać właśnie tak. Tutaj i teraz. Za dużo komplikacji, ślepych zaułków i niesprawdzonych śladów. Nie wiem już co robić, a czego nie.
– Gdyby nie Q i Sully, to prawdopodobnie tkwiłabym dalej w tym radzieckim więzieniu – westchnęła, sięgając po swoją bieliznę, którą Louis rzucił na podłogę. W prawdzie figi i tak już się do niczego nie nadawały, ale stanik nadal byl w dobrym stanie. Blondynka założyła go na siebie, po czym narzuciła na siebie koszulę męża. Stęskniła się za jego zapachem. I za nim samym. Nie przypuszczała, że tak bardzo i mocno. – Poza tym to niewiele udało nam się zrobić. Praktycznie nic.
– Mi tak samo, poza tym Styles wpieprzał mi się w paradę. Wywalił Q z naszego oficjalnego systemu, a mi zrobił pogadankę na temat tego, że wpycham nos w nieswoje sprawy – rzucił z odrazą na twarzy. Naprawdę miał dość tego faceta i wszystkiego, co z nim związane. Powoli też sama agencja działała mu na nerwy. Zastanawiał się już nawet nad tym, aby faktycznie dać sobie po zakończeniu całej tej szopki spokój. W prawdzie prowadzić te wszystkie dochodzenia i przestrzegać prawa, ale na tym świecie było za dużo zła. A sam jeden Louis Tomlinson w porównaniu z tym wszystkim był tak naprawdę nikim i nic nie miał do powiedzenia w pewnych sprawach. Po prostu nic.
– Styles mnie już irytuje – przyznała, marszcząc przy tym nos. - Zawsze działał mi na nerwy. Zaczynając od momentu, w którym kazał mi doprowadzić ciebie do porządku, a kończąc na wspominaniu o nim przez ciebie. Ten człowiek w ogóle nie nadaje się na to stanowisko.
– Jestem tego samego zdania – westchnął, po czym sięgnął po swoje bokserki i ubrał je na siebie. – Nie wiem, kto w ogóle mianował go dyrektorem. On nie ma pojęciu o zarządzaniu, a co dopiero o prowadzeniu takiej agencji jak FBI. Gdyby nie to, że pod nim jest jeszcze kilka normalnych osób, to doprowadziłby to wszystko do ruiny.
– Ty powinieneś być dyrektorem - Alex podeszła do niego i usiadła mu na kolanach, gdy siedział jeszcze na łóżku. Zaplotła swoje dłonie na jego szyi i uśmiechnęła się do niego zadziornie. – Byłbyś jeszcze seksowniejszy. Poza tym to chciałabym sprawdzić, co takiego jest w tym gabinecie, że wszyscy chcą się tam pieprzyć - przyznała, szepcząc mu to prosto do ucha. Louis zagryzł wargi, przy okazji zaciskając swoje dłonie na pośladkach żony i zrzucił z niej ponownie stanik. Nie wiedział, po co go w ogóle zakładała, skoro było wiadomo, że tak szybko nie zostawią się w spokoju.